Niskie słońce, blask na wodzie, cisza poranka, spokój wieczoru – z tych magicznych ingrediencji powstają fotografie. Statywy w trawie, oczekiwanie na optymalne światło i te porozumiewawcze spojrzenia: „Widzisz to?” „Widzę, ależ to piękne”. A później, przy wieczornej dyskusji o zdjęciach okazuje się, że każdy widział jednak trochę co innego… i z tego też powstają fotografie, te późniejsze, zrobione na następnych plenerach. Bo zobaczyć, co widzieli inni, to cenna nauka, która procentuje na przyszłość.
Czasem do powstania fotografii, oprócz magii chwili i spojrzenia autora, potrzeba też trochę technikaliów. Gdy dostojne romańskie wnętrza są tak mroczne jak to mają w zwyczaju, a słońce zagląda przez witraż, to już nie wystarczy zauważyć piękno – trzeba jeszcze wiedzieć, jak wykonać serię naświetleń, aby po połączeniu ich w HDR to piękno zostało zachowane. W każdym wypadku jednak magicznym warunkiem koniecznym fotografii jest wziąć do ręki aparat i patrzeć na świat nie tylko otwartymi oczami, ale i otwartym umysłem.
Następna okazja do przyglądania się otwartym umysłem temu, co na plenerach widzą inni fotografowie, będzie za trochę ponad tydzień w magicznym Świętokrzyskiem. Poranki i wieczory nad wodą (jak na górnym zdjęciu), romański klasztor (jak na dolnym), a oprócz tego klimaty industrialne, militarne, a nawet rodeo. I, co nietypowe, są jeszcze wolne miejsca na te warsztaty, więc zapraszamy!