Obiegowa opinia: fotografie są ważne dla zawodowców, a fotoamator może po prostu się cieszyć chwilą. To po co backup dla amatora? W rzeczywistości czasem wykonane fotografie są ważniejsze dla miłośnika robienia zdjęcia niż profesjonalisty. Ba, dla wielu zawodowych fotografów archiwum nie ma szczególnego znaczenia. Paradoksalne?
Dla profesjonalisty archiwum fotografii to w najlepszym razie szansa na dodatkowe dochody. Dla amatora zdjęcia to jego życie, wspomnienia, doświadczenia, historia rozwoju estetycznego. To dla kogo fotograficzny dorobek jest wart ochrony?
Co jest ważne dla zawodowego fotografa
Profesjonalista ma mieć porządek przede wszystkim w dokumentach, bo kontrole skarbówki mogą sprawdzić co się działo 5 lat wstecz, a w pewnych przypadkach należy przechowywać papiery nawet ponad 10 lat. Co do ważności dorobku fotograficznego, to… bywa różnie.
Fotograf ślubny, gdy odda zamówiony materiał i pobierze należność, praktycznie nigdy nie wraca do zdjęć z sesji. Podobnie z portrecistą, fachowcem od reklamy czy fotografii biznesowej. Zdjęcia są święte, piekielnie ważne i warte dublowania zmultiplikowanych kopii bezpieczeństwa – ale tylko do momentu sprzedania zlecenia.
Fotograf agencyjny musi szybko wyselekcjonować i wysłać materiał, który nadaje się do sprzedaży, a jego dorobek pracuje dalej na serwerach agencji fotograficznych. Co zostało na dysku, to odpady, kadry mające mniejszy potencjał na przyniesienie dochodów. I im dłużej leży, tym mniejsze szanse, że ktokolwiek będzie chciał zapłacić za relację z zapomnianej imprezy.
Oczywiście każdy zawodowiec potrzebuje zdjęć do portfolio, ale to zaledwie nikły ułamek dorobku, wybierany spośród fotografii przygotowanych i przekazanych zleceniodawcy.
Backup dla amatora – 5 wymówek
Jeszcze kilka popularnych opinii na temat tego, po co backup dla amatora fotografii, który nie planuje zostać profesjonalistą.
1. „Na zdjęciach nie zarabiam, więc nie widzę sensu wydawać dodatkowych pieniędzy na ich archiwizację”. Fotoamator na zdjęciach nie zarabia, on na nie wydaje pieniądze. I dlatego właśnie warto zadbać o to, by przetrwały. Bo to coś, za co się zapłaciło. I nie chodzi tylko o pieniądze, często zresztą niemałe, ale też czas i energię.
2. „Do swoich starszych zdjęć nie będę wracał”. Oby to nie była prawda! Do swoich zdjęć warto wracać, bo to jeden ze sposobów, aby się rozwijać fotograficznie. Tylko trzeba mieć do czego wracać…
3. „Moje zdjęcia nie są warte dodatkowego wysiłku”. Z pewnością są! Choćby po to, żeby z perspektywy czasu zobaczyć, jak rozwinęliśmy się fotograficznie. Ale nie należy lekceważyć wartości sentymentalnej – w końcu takie fotografie dokumentują kawał życia, spotkania, znajomych, wydarzenia. To wszystko jest nie do odtworzenia i nie do powtórzenia.
4. „Archiwizacja jest trudna”. A powtórzenie wszystkich sesji i plenerów fotograficznych, aby w ten sposób „odzyskać” zdjęcia, będzie łatwe? Nie wchodzi się dwa razy na ten sam plener. Wprawdzie warto wracać w te same miejsca, ale to już nie będą te same miejsca. A niektórych miejsc w ogóle może już nie być (nawet jeśli nie dotknie ich efekt Biebera 🙂 ).
5. „Backup dla amatora jest za drogi”. Regularne robienie kopii bezpieczeństwa nie musi być drogie, a być może mamy już wszystko, co potrzebujemy. Prawie każdy ma jakieś dyski zewnętrzne, jakiś starszy notebook, nieużywany komputer. Wystarczy się za to zabrać i… być regularnym i konsekwentnym. To może nie jest łatwe, ale warto skorzystać z darmowych narzędzi, które ułatwią pilnowanie, aby mieć odpowiednią liczbę kopii zdjęć tam, gdzie powinny być.
Zacznij od 3-2-1
Profesjonalne systemy archiwizują to osobna bajka, ale backup dla amatora fotografii nie musi być kosztowny ani skomplikowany. Warto zacząć od zasady 3-2-1, a później znaleźć swój sposób na wprowadzenie jej w życie. Swój – czyli taki, który będzie dla nas wygodny. My jako kopię odległą stosujemy chmurę Backblaze, ale przy pewnym wysiłku można ją zastąpić chmurą Microsoftu lub Amazona, a jeśli ktoś nie ma w ogóle zaufania do chmur internetowych – po prostu kopią na dyskach twardych noszonych do rodziny.
Umarł dysk twardy
Do tego wpisu zainspirowała mnie niedawna śmierć dysku twardego. To oczywiście smutne wydarzenie, ale zdecydowanie pocieszające jest to, że dysk siedział w NAS-ie firmy Synology. Co to NAS? To rodzaj specjalizowanego komputera, który dysponuje kilkoma dyskami twardymi i sprytnie nimi zarządza. W tym przypadku NAS był ustawiony w tryb RAID-5, czyli dyski wymieniały się danymi, jednocześnie je dublując. Dublowanie w RAID-5 odbywa się w taki sposób, że 4 dyski mają łączną pojemność jak 3 dyski, ale za to awaria dowolnego z nich nie powoduje utraty danych, które są rozsiane na trzech pozostałych. Dopiero awaria drugiego dysku oznacza kłopoty. Może to nie jest najtańszy sposób na backup dla amatora, ale jest wygodne, łatwe w użyciu i – co ważne dla fotografów – może być bardzo pojemne.
Dysk, który umarł, wyprodukowany był w listopadzie 2014, czyli przepracował prawie 10 lat. Kupiłem nowy, wymieniłem, NAS sobie odtworzył strukturę na czwartym „twardzielu”. Mam nadzieje, że będzie to działało bez problemów przez następne lata, ale nawet jeśli nie… Mój NAS Synology to tylko jedno ogniwo zasady 3-2-1 obok chmury Backblaze i stacjonarnego komputera. Ryzyko, że wszystko to nagle przestanie działać, zapewne wiązało się będzie z końcem świata. A wtedy faktycznie fotografie przestaną być ważne.
Fotografie są cenne
Fotografie są cenne nie dlatego, że można je sprzedać za górę pieniędzy, ale dlatego, że są osobiste. Ilustracją są tu fotografie, których zapewne już nie powtórzę. Łuk skalny w Legzirze w Maroku zawalił się parę lat temu. Na mgły w Toskanii oczywiście liczymy podczas majówki 2025, ale to nie będą takie same mgły. Atakujący gepard w Namibii nie chciał nas upolować, bo gepardy nie atakują ludzi, a jedynie przestraszyć – nie wiem, czy kiedykolwiek jeszcze trafimy na takiego dowcipnisia. Wulkany na Islandii ostatnio wybuchają w miejscach w miarę łatwo dostępnych, czy jeszcze trafi nam okazja fotografować płynącą lawę niemal na wyciągnięcie ręki?