Postanowiłam opisać moją ostatnią przygodę z serwerami Adobe, bo jak się dowiedziałam z serwisu, błąd jest częsty, a rozwiązań wiele, więc moje doświadczenie może się komuś przydać. Ale po kolei: włączam sobie jak zwykle Photoshopa żeby jakieś zdjątko przygotować do pokazania ludzkości, a on, zamiast się normalnie uruchomić, krzyczy coś w stylu: „Nie możemy sprawdzić czy twoja licencja jest aktywna, bo nie da się nawiązać połączenia z serwerami Adobe. Sprawdź połączenie internetowe, blabla.” Po czym znika, jak tęcza nad islandzkim wodospadem.
Sprawdź połączenie internetowe, serio
Z moim połączeniem internetowym raczej jest wszystko OK, przed chwilą odbierałam i wysyłałam maile, muzyka z sieci gra, strony przeróżne się otwierają. Ale może coś jest nie tak z drugiej strony, czyli to serwery Adobe poszły przedwcześnie spać? Sprawdzam: otwieram stronę Adobe i loguję się na swoje konto: wszystko w porządku, konto aktywne, mam jeszcze pół roku opłaconej subskrypcji (tylko że nie mogę z niej skorzystać, drobiazg), strona zachęca do pobrania dodatkowych programów, dzięki którym moja kreatywność z pewnością się rozwinie jak kłębek włóczki upuszczony niebacznie na podłogę przy kocie.
Jestem więc pewna, że połączenie internetowe mam, i serwery Adobe działają. Nawet pobrałam sobie przy okazji nową wersję aplikacji zarządzającej Creative Cloud, bo problem może wynikać z „zacięcia się” tejże. Pobrać się dało (z czego wnioskuję, że serwer działa, skoro wydaje programy), ale zainstalować już nie, bo… nie da się nawiązać połączenia z serwerami Adobe! Przestaje być zabawnie, ale dostaję dodatkową wskazówkę: jest to błąd 206, który należy naprawić przez zrestartowanie menadżera poświadczeń w systemie operacyjnym Windows, albo po prostu restart systemu. Restartuję, i nawet się nie dziwię że nie pomaga.
Błąd międzysystemowy
Skoro logika zawodzi, wzywam na pomoc Google. Wyszukiwanie szybko daje całkiem sporo rezultatów. Okazuje się, że dyskusje na temat błędu 206, uniemożliwiającego nawiązanie połączenia z serwerami Adobe, trwają już od co najmniej 5 lat i dotyczą wszystkich systemów, od Windows 7 po 10, i Appla w różnych stadiach rozwoju też. Adobe udało się stworzyć błąd tyleż poważny, co uniwersalny: od lat już uniemożliwia on korzystanie z programów, za które użytkownik zapłacił, niezależnie od systemu, na którym pracuje. Takie osiągnięcie robi wrażenie.
A rozwiązania? Porad na forum użytkowników Adobe jest wiele (uzbierało się przez lata…), niektóre są podsumowane radosnym „dzięki, pomogło!”, pod którym mamy zniechęcone „a u mnie nie, to co mam robić?” Żebyście więc nie musieli szukać, poniżej spis metod różnych – bo nigdy nie wiadomo, która u kogo zadziała. Błąd ma bowiem te same objawy, ale różne przyczyny.
1. Czy jest połączenie z serwerami Adobe?
Internet naprawdę może się zaciąć, a serwery sprawdzające licencje nie muszą być tymi samymi, które przechowują programy do pobrania. Żeby być pewnym, że dostęp do właściwych serwerów naprawdę istnieje, warto zrobić test:
https://ims-na1.adobelogin.com/renga-idprovider/resources/img/logos.png
Po kliknięciu powyższego linka powinno się otworzyć prawie puste okno, w którym na środku jest malutka kompozycja z dwóch symboli-logo Adobe: czerwonego i szarego. Jeśli je widzisz, to znaczy, że połączenie z serwerem jest możliwe, tylko Creative Cloud nie może się do niego dobić. Jeśli nie widzisz, sprawdź swoje łącze. Łącze jest OK? to poczekaj do następnego dnia – może serwery Adobe faktycznie leżą?
2. Sprawdź plik hosts
Nie wiesz co to jest? Nie szkodzi. Na teraz wystarczy informacja, że ewentualne zapiski z tego pliku mogą pokierować poszukiwania serwerów na manowce. Znajdź na dysku katalog C:\WINDOWS\System32\drivers\etc. W tym katalogu jest plik o nazwie hosts. Należy go otworzyć czymś prostym, na przykład Notatnikiem, i obejrzeć. Jeśli w którejś linii znajdziemy słowo „adobe” – kasujemy linię. Tak po prostu: zaznaczamy całą linię, Delete i już. Zapisać, zrestartować system i sprawdzić czy pomogło. U mnie nie pomogło – w pliku hosts nie było nic na temat Adobe.
3. Czy możesz otworzyć jakąkolwiek zabezpieczoną stronę?
Chodzi o takie z adresem zaczynającym się od https, a nie http. Najprawdopodobniej możesz – obecnie większość szanujących się stron jest https, a skoro czytasz te słowa, to znaczy że masz taką stronę otwartą. Teoretycznie istnieje jednak możliwość, że jakiś nadgorliwy firewall odetnie Cię od bezpiecznych zasobów, więc na próbę możesz wyłączyć firewalla i sprawdzić, czy dzięki temu błąd połączenia z serwerami Adobe zniknie. Jeśli nie, lepiej włącz zabezpieczenia z powrotem. To samo dotyczy programów antywirusowych – niby nie powinny się czepiać akurat sprawdzania licencji przez Adobe, ale można sprawdzić, czy ich wyłączenie (na chwilę!) pomoże.
4. Sprawdź certyfikat zabezpieczeń
Brzmi groźnie, ale raczej sobie w ten sposób w systemie nie nabroisz. Logowanie do sprawdzenia licencji Adobe wymaga certyfikatu o nazwie „GlobalSign Root CA”. Należy kliknąć Start (normalnie, lewy dolny róg ekranu…) i w okienko uruchamiania wpisać „certmgr.msc”, Enter. Otworzy się okienko, w którym po lewej stronie znajdujemy pozycję „Zaufane główne urzędy certyfikacji”, rozwijamy ją, niżej jest pozycja „Certyfikaty”. Po jej kliknięciu, po prawej stronie pojawi się długa lista certyfikatów. Znajdujemy rzeczony GlobalSign…, klikamy go prawym przyciskiem i wybieramy Właściwości. Tam upewniamy się, że pierwsza pozycja na liście celów, czyli „Uwierzytelnienie serwera” jest aktywna. Domyślnie jest, ale komputery a magia to prawie to samo – może się zdarzyć, że coś ją wyłączy i klops. Jeśli jest aktywna, to OK. Jeśli nie, ptaszkujemy ją i potwierdzamy zmianę.
5. Co ma zegar do Adobe?
Trudno mi to sobie wyobrazić, ale podobno się zdarza, że źle ustawiony zegar systemowy powoduje, że nie da się nawiązać połączenia z serwerami Adobe przy uruchamianiu programów. W takim przypadku należy rozłączyć się z internetem, wejść w ustawienia zegara systemowego (kliknąć godzinę na pasku zadań i wybrać „Zmień ustawienia daty i godziny”), tam otworzyć zakładkę „Czas z Internetu”, kliknąć „Zmień ustawienia”, rozłączyć synchronizację z czasem internetowym (!), potwierdzić, zamknąć. Potem połączyć się z powrotem z internetem, jeszcze raz wejść w ustawienia zegara i ponownie włączyć synchronizację czasu z serwerem time.windows.com. Następnie sprawdzić czy pomogło – czy Creative Cloud się uruchamia. Jeśli nie, grzebiemy głębiej…
6. Menedżer poświadczeń do resetu
Jedną z oficjalnych porad przy wystąpieniu błędu 206 jest ręczne zrestartowanie tzw. Menedżera poświadczeń – można go znaleźć w Panelu sterowania, w rozdziale Konta użytkowników. Równie dobrze działa zrestartowanie całego komputera, co pewnie do tej pory zostało już zrobione kilka razy; możemy więc przyjąć, że jeśli nie pomogło do tej pory, to już nie pomoże. Piszę o tym sposobie, bo jest często przytaczany w poradach na forum Adobe.
7. Nie masz pojęcia co uruchamiasz
Jeśli jednak masz, to gratuluję – zasłużyłeś na odznakę Starszego Grzebacza Po Komputerze. Większość użytkowników nie wie jednak, że okienko, które pojawia się przy uruchamianiu Creative Cloud i np. prosi o zalogowanie, to jest okienko Internet Explorera. Tak: nawet jeśli świadomie go do surfowania nie używasz, program Internet Explorer w systemie jest i zajmuje się logowaniem na serwery Adobe, pobieraniem aktualizacji Photoshopa itp. Jak to przeglądarka internetowa, kolekcjonuje też ciasteczka. Bywa, że się nimi zapcha… i wtedy trzeba je wyrzucić. Należy w tym celu otworzyć Internet Explorera normalnie, przez Start… itp., a nie przez Creative Cloud, w Ustawieniach (ikona w prawym górnym rogu) znaleźć Opcje Internetowe, w nich usuwanie ciasteczek i je usunąć. Restart i sprawdzić czy pomogło.
8. Wykosić i zaorać, a potem zaorać jeszcze raz
Metoda radykalna, czasochłonna, a co gorsza, niekoniecznie musi być skuteczna: wyrwać z komputera cały Creative Cloud z korzeniami i zainstalować na nowo. Problem w tym, że Creative Cloud lubi się zalogować na swoje serwery również podczas usuwania, więc normalne odinstalowanie przez systemowy Panel sterowania może się nie udać albo być nieskuteczne, bo resztki programów i ustawień zostaną. Jeśli jednak aplikacje, moduły i ustawienia CC tak się zapętliły, że same nie wiedzą czy są legalne, może to być jedynym wyjściem. Decydując się na to rozwiązanie, potrzebujemy programu czyszczącego. Przyda się też dobra pamięć, bo jego wygląd przypomina DOS-a. Nie będę się tu rozpisywać, bo instrukcja użytkowania Creative Cloud Cleanera (jego właśnie potrzebujemy) jest dość długa, przytoczę tylko link do oficjalnej instrukcji po polsku: https://helpx.adobe.com/pl/creative-cloud/kb/cc-cleaner-tool-installation-problems.html
Mniej więcej w połowie tej strony jest przycisk „Pobierz”, bardzo przydatny. Pamiętamy też o restarcie komputera po wyczyszczeniu go Cleanerem.
Oczywiście, dopiero po wycięciu wszystkiego w pień, przy próbie ponownej instalacji modułu Creative Cloud (od którego i tak trzeba zacząć instalację czegokolwiek co jest CC), dowiemy się, czy błąd 206 zniknął, czy jednak nie. Możemy skończyć z brakiem jakiejkolwiek aplikacji Adobe. Ale w sumie, skoro i tak nie dają się uruchomić, to wszystko jedno czy są w systemie czy nie, prawda?
9. TLS 1.2 – jest, a jakoby go nie było
Chodzi o protokół bezpiecznej komunikacji domowego komputera ze światem. Od 14 lipca tego roku TLS musi być w wersji co najmniej 1.2, aby programy Adobe łączyły się przez niego ze swoimi serwerami. Jeśli TLS jest starszy – nie da się nawiązać połączenia z serwerami Adobe, błąd 206, dziękujemy. Użytkownicy Windows 8 lub 10 nie powinni mieć tego problemu – w tych systemach TLS 1.2 jest domyślnie stosowany. Natomiast z Windows 7, wciąż całkiem popularnym, mogą być hocki. Wprawdzie właściwy TLS został wprowadzony już w Service Pack 1, czyli lata temu, więc teoretycznie, jeśli ktoś instalował grzecznie ważne aktualizacje systemowe, ma go od dawna. Ale programy wcale niekoniecznie muszą z niego korzystać! Żeby je zmusić, trzeba umieścić specjalny wpis w rejestrze systemowym. Na szczęście nie trzeba edytować rejestru ręcznie – Łatwa Poprawka od Microsoftu zrobi to za użytkownika, wystarczy pobrać ją z tego linka i uruchomić. Potem podobno należy zrestartować komputer, ale u mnie zadziałało nawet bez restartu.
I znowu można szaleć i fotoszopować! A zdjęcia z Islandii na osłodę przykrego tematu.