Przy okazji tegorocznych targów Photokina obrodziło pełnoklatkowymi bezlusterkowcami. Za robienie takich aparatów zabrali się wszyscy, włącznie z rosyjskim Zenitem. Aż poszedłem spytać sąsiada, czy on też zrobi pełnoklatkowego bezlusterkowca.
Tylko wielkie matryce
Jeśli w drugiej połowie września mieliśmy pełnoklatkowy potop, to teraz mamy jeszcze dodatkowo tsunami. Do Canona R i Nikonów Z6 i Z7 (różnych wersji Sony A7 i A9 nie licząc) dołączyły dwa Panasoniki oraz Zenit M. Serio, serio – ten Zenit od Zenita 12XP z dyżurnym Heliosem 44. Cyfrowy Zenit M to efekt partnerstwa z Leicą, więc bardzo możliwe, że rosyjski wkład w ten aparat jest bardzo zbliżony do autorstwa Hasselblada w modelu Stellar. W przyszłym roku ma się pokazać także pełnoklatkowy bezlusterkowiec Sigmy – z matrycą Foveon i nowym mocowaniem L – tym samym co oba Panasoniki.
Doliczyć do tego można jeszcze Fuji GFX 50R. Wprawdzie GFX 50R to nie pełna klatka, tylko średni format, ale za to tani (jak na średni format) – ledwo dwa razy droższy niż najnowszy Canon z Nikonem. No i wspomnieć warto Zeissa ZX1 – wprawdzie to aparat bez wymiennej optyki, czyli kompakt, ale z pełnoklatkową matrycą, stałoogniskowym obiektywem 35 mm f/2 i bez… gniazda na kartę pamięci. Zamiast karty pamięci zdjęcia zapisywane są na wbudowanej pamięci o pojemności 0,5 TB – ma to starczyć na prawie 7 tysięcy RAW-ów. Jak się jeszcze weźmie pod uwagę wbudowany w ZX1… Lightroom (w wersji Mobile, ale mimo wszystko), to Zeiss zrobił najdziwniejszy aparat roku.
Na Photokinie zapowiedziano przyszłoroczną premierę średnioformatowej (i lustrzankowej) Leiki S3 oraz jedynego aparatu z matrycą mniejszą niż pełnoklatkowa – kompaktowego Ricoha GR III.
A czego nie było na Photokinie? Żadnego nowego aparatu z wymienną optyką i matrycą mniejszą niż 36×24 mm.
Kto z kim tu gra?
Oprócz zalewu nowych aparatów pełnoklatkowych, ciekawe są też nowe sojusze. Bagnet L, który będzie wykorzystywany w obu nowych Panasonikach i pełnoklatkowej Sigmie z matrycą Foveon, to efekt współpracy firm Panasonic, Sigma i Leica. Ta grupa wygląda na bardzo mocną, ale żadna z tych firm nie ma na koncie jakiegoś spektakularnego, masowego sukcesu z własnym systemem fotograficznym. Znaczący jest brak w tym sojuszu (i w ogóle na Photokinie) Olympusa. Olympus został jedyną firmą, która nie ma w ofercie niczego z matrycą większą niż APS-C.
Bardzo aktywna Leica oprócz udziału w „Aliansie L”, stoi też za średnioformatowym S3 oraz dalmierzowym Zenitem M, ale ten ostatni to tylko ciekawostka – trudno brać poważnie zmianę opakowania modelu M Type 240 i produkcję ograniczoną do 500 sztuk.
Większa matryca – większa kasa
Nie jest trudno zgadnąć, dlaczego nagle wszystkie firmy zabrały się za aparaty pełnoklatkowe lub średnioformatowe. Sprzętu sprzedaje się mniej, więc mniej sprzedanych sztuk trzeba rekompensować wyższymi cenami. A łatwiej uzasadnić wysoką cenę, gdy w środku aparatu jest duża matryca. Tylko czy to nadal będzie działać, gdy nagle aparatów pełnoklatkowych będzie dwa razy więcej?
Na razie widzimy tylko rozgrzewkę. Z nowych aparatów w tym roku do sklepów trafią Canon R, oba Nikony i tani średnioformatowy Fuji GFX 50R. Resztę – Panasoniki S1R i S2R, Sigma z Foveonem, a także 100-megapikselowy Fuji GFX – będziemy mogli kupić gdzieś w przyszłym roku. W okolicy jesiennych promocji zacznie się weryfikacja – co sprzedaje się zgodnie z planem, a co trzeba przeceniać, żeby wyczyścić magazyny. Obstawiam, że przeceny będą spore i masowe.
Co dalej z APS-C i m4/3?
Klęska obfitości w aparatach z dużą matrycą odbije się na ofercie lustrzanek i bezlusterkowców z mniejszymi sensorami, a zwłaszcza obiektywów do nich. Żadna z firm nie ma nieograniczonych mocy produkcyjnych, a dla wszystkich priorytetem jest teraz oferta dla systemów z dużymi matrycami. Dotyczy to nawet największych, w tym Canona, który ma 4 systemy, oraz Nikona z 3 systemami. Z pewnością ani Canon, ani Nikon nie zaprzestaną wprowadzania na rynek nowych aparatów APS-C. Pytanie jednak, na ile zaawansowane będą to modele, a także czy pojawią się do nich wysokiej jakości, ciekawe obiektywy. Jak może wyglądać takie „zapominanie” o bardziej wymagających fotoamatorach widać po premierach obiektywów dla bagnetu E: Sony E 18-135 mm f/3.5-5.6 OSS ze stycznia 2018 był pierwszym obiektywem dla niepełnoklatkowych bezlusterkowców Sony od prawie 3 lat (albo od 2014 roku, jeśli pominąć filmowy Sony E PZ 18-110 mm f/4).
Sigma już się poddała – oficjalnie ogłosiła, że nie będzie nowego aparatu z bagnetem SA. Tym samym żegnamy kolejny po Samsungu NX i NX mini oraz Nikonie 1 system bezlusterkowy. Co dalej z m4/3? Czy Panasonic będzie nadal angażował się w rozwój tego systemu? A jeśli Panasonic odpadnie, czy Olympus sam będzie pchał ten wózek?
Przepychanie w stronę pełnej klatki?
Pełnoklatkowa wojna to niekoniecznie dobra wiadomość dla miłośników fotografii. Owszem, pewnie za jakiś rok będą widoczne obniżki cen, które wpłyną też na koszt aparatów z mniejszymi matrycami. Na początku będzie więc fajnie, później – niekoniecznie. Jeśli producentom wyjdzie, że zaawansowane aparaty niepełnoklatkowe się nie opłacają, to po prostu znikną one z oferty, a wymagający użytkownicy będą przepychani w stronę pełnej klatki. A tam tanio może być do czasu.
Powyżej zdjęcia z tegorocznej jesiennej Toskanii. Następna Toskania w kwietniu 2019.