Oba pełnoklatkowe systemy bezlusterkowe od Canona i Nikona namieszają na rynku. Niekoniecznie jednak namieszają w taki sposób, jak by się wydawało na pierwszy rzut oka.
To nie jest kwestia bezlusterkowce czy lustrzanki
Canon i Nikon to nie Sony czy Olympus. Systemy Z i RF nie pojawiły się dlatego, że lustrzanki się nie sprzedawały, tylko dlatego, że można zarobić także na bezlusterkowcach. Takie aparaty wymyślił Olympus z Panasonikiem, pomogły je wypromować Sony z Fuji, a teraz w ten przygotowany rynek wrąbały się dwa giganty. Różnica względem tego, co było do tej pory, polega na tym, że gigantom wszystko jedno, czy będą im się sprzedawały lustrzanki czy bezlusterkowce. Ważne, żeby sumarycznie sprzedawało się dużo.
Dla jasności, Canonowi i Nikonowi oczywiście zależy, żeby ich pełnoklatkowe bezlusterkowce odniosły sukces, w końcu włożyli sporo sił i środków w ich opracowanie. Ponadto mniej części w bezlusterkowcach oznacza niższe koszty i większą opłacalność (dla producenta, bo fotograf nie bardzo widzi te niższe koszty). Niemniej Canon R i Nikon Z powstały po to, żeby klient wchodząc do sklepu po aparat pełnoklatkowy mógł wybierać między lustrzankowym Nikonem i bezlusterkowym Nikonem (lub odpowiednio Canonem i Canonem).
Pełnoklatkowy potop
Dwa nowe systemy bezlusterkowe to także prawie podwojenie oferty aparatów pełnoklatkowych (zwłaszcza jeśli faktycznie i Panasonic zaprezentuje swojego bezlusterkowca fullframe). To doprowadzi do wojny cenowej – zwłaszcza że Z6, Z7 i Canon R mają z czego tanieć. Z pewnością nie jutro ani pojutrze. Być może za pół roku, ale bardziej prawdopodobne, że za rok. Najpierw w słonej cenie będą kupować ci, którzy nie mogli się doczekać i muszą mieć nowości jako pierwsi. A gdy emocje opadną, a wyniki kwartalne trzeba będzie poprawiać, zaczną się wyprzedaże, promocje i cashbacki. A jest z czego opuszczać – nie widzę powodu, żeby Z6 był droższy niż D610, a Canon R niż 6D Mark II.
W kilka miesięcy z czterech pełnoklatkowych systemów (lustrzankowe Canony, Nikon i Pentax K-1 oraz bezlusterkowe A7/A9 Sony) zrobiło się tych systemów siedem (wliczając Panasonika). A jakoś nie widzę, żeby chętnych na aparaty z matrycą 36×24 mm przybyło o 40%. Wojna będzie nieuchronna.
Wreszcie będzie taniej?
W ostatnich latach producenci windowali ceny aparatów i obiektywów do absurdalnego poziomu. Było to racjonalne – kupujących mniej, więc aby przeżyć, trzeba im sprzedawać to samo drożej. Ale przy takim wzroście podaży nie da się utrzymać wysokich cen. A wojna cenowa w świecie pełnej klatki przełoży się też na aparaty z mniejszą matrycą. Trudno będzie sprzedawać aparaty z matrycą APS-C czy m4/3 w cenie wyższej niż pełnoklatkowe. Czy to dlatego Fuji X-T3 jest na starcie tańszy niż było X-T2 w chwili premiery? Zobaczymy, na ile zostaną wycenione najbliższe topowe aparaty niepełnoklatkowe, następcy Canona 7D II, Nikona D500, Olympusa M-1 II czy Fuji X-H1. Jeśli… w ogóle się pojawią.
Co dalej z APS-C?
Cenowa „wojna na górze” nie tylko wpłynie na ceny aparatów niepełnoklatkowych, ale też postawi pod znakiem zapytania opłacalność najbardziej zaawansowanych modeli. Co więcej, przybyło systemów, potrzebne są nowe obiektywy, a siły i środki nawet Canona i Nikona nie są nieskończone. Aparaty aparatami, ale co z obiektywami? Canon ma teraz cztery bagnety do obsłużenia (EF, EF-S, EF-M i R), a Nikon trzy. I, powiedzmy sobie szczerze, ani jeden producent, ani drugi nie imponowali ostatnio jakąś ciekawą optyką pod APS-C. Nie spodziewam się, żeby teraz nagle znalazły się siły i środki na dobre obiektywy EF-S czy DX. A bez dobrej optyki sens takich aparatów jak 7D czy D500 jest mocno ograniczony.
Tanie lustrzanki Canona i Nikona nie są zagrożone, bo to taśmociąg, którym wciąga się do systemów początkujących fotoamatorów. Dokąd jednak teraz ten taśmociąg będzie ciągnął? Czy wymagający więcej otrzymają zaawansowane modele APS-C, czy też nie dostaną alternatywy dla pełnej klatki?
EF-M na bocznym torze
Canonowi się ten taśmociąg wykoleił w okolicy bezlusterkowców EF-M. Przypomnę, że pełnoklatkowych obiektywów lustrzankowych można używać na lustrzankach APS-C, ale już pełnoklatkowych obiektywów R nie da się użyć na niepełnoklatkowych bezlusterkowcach Canona. Można więc stopniowo przejść z małej matrycy na dużą w lustrzankach, ale przy bezlusterkowcach Canona to już jest ostre cięcie – sprzedać jeden system i od zera kupować nowy. Ale w tej sytuacji ten nowy system wcale nie musi być Canona… Mam wątpliwości, czy w takiej postaci system EF-M ma sens dla Canona.
Przyszłość m4/3 i Fuji X
Cenowa wojna w świecie pełnoklatkowym odbije się też na m4/3. Już w tej chwili topowy Olympus czy Panasonic kosztują więcej niż najtańsze aparaty pełnoklatkowe. Jeśli do tego faktycznie Panasonic ogłosi wejście w świat pełnej klatki z własnym autorskim bagnetem, przyszłość system m4/3 będzie wątpliwa.
Mniej zagrożony wydaje się system Fuji X – matryca nieco większa, optyka ciekawsza, nie ma też kooperanta, który mógłby dać nogę, wzbudzając tym samym wątpliwości pasażerów, czy na kursie nie ma góry lodowej. Z pewnością jednak skutki wojny cenowej nie ominą i Fuji. Jeśli cięcie cen wymusi oszczędności na rozwoju technologii, jakości i serwisie, odbije się to też na atrakcyjności aparatów.
Szykuje się niezłe zamieszanie.
Fotografie z fotowyprawy do Gruzji i Armenii. Więcej zdjęć z Kaukazu i okolic w naszej galerii.