Za mną blisko sześć miesięcy latania nowym dronem, więc zebrałem doświadczenia i powstała ta recenzja DJI Mini 3. W ciągu tego pół rou przelatałem blisko 150 kilometrów, w powietrzu spędzając prawie 16 godzin. Latałem w różnych miejscach – gorącym Wietnamie, ale też na wrześniowej fotowyprawie na Islandię czy w listopadzie w Szkocji. Latanie DJI Mini 3 w prawdziwej zimie jeszcze przede mną (już za chwilę na Islandii), ale bywało gorąco, bywało zimno, czasem deszczowo, a przede wszystkim bywało wietrznie. Myślę, że to wystarczy, by podzielić się opinią nieco bardziej pogłębioną niż „pierwsze wrażenia w weekend”.
DJI Mini 3 kontra DJI Mavic Mini
Przez cztery lata korzystałem z DJI Mavic Mini – pierwszej generacji dronów poniżej 250 gramów. Trudno mi uniknąć porównań, więc miejmy to za sobą. 🙂 Różnica jest… gigantyczna. To przepaść przede wszystkim w dwóch kwestiach:
- zasięg
- jakość obrazu
Są też może drobniejsze, ale nadal znaczące różnice w odporności na wiatr, skuteczności stabilizacji gimbala, szybkości i skuteczności „łapania” satelitów GPS i czasie gotowości do startu oraz głośności. W każdej z tych kwestii DJI Mini 3 to gigantyczny krok naprzód. To przekłada się na wygodę korzystania z drona, ale też na bezpieczeństwo i możliwości fotograficzne.
Recenzja DJI Mini 3 w pigułce? Jeśli masz starszego drona, zwłaszcza z komunikacją opartą na Wi-Fi, a nie Ocusync (DJI Mavic Mini, pierwsza wersja DJI Air), to bez namysłu przesiadaj się na DJI Mini 3 (lub DJI Mini 3 Pro czy DJI Mini 4 Pro jeśli filmujesz). Jeśli drona nie masz, to DJI Mini 3 daje bardzo sensowne możliwości fotograficzne, które będą dobrym uzupełnieniem fotografowania lustrzanką czy bezlusterkowcem. Czy warto? Na Fotezji piszę o tym, po co dron fotografowi krajobrazów.
To była recenzja DJI Mini 3 w skrócie, a dłuższa wersja poniżej.
Praktyczny zasięg DJI Mini 3 i maksymalny czas lotu
Będę szczery – nie wiem, jaki jest maksymalny zasięg DJI Mini 3. Mogę powiedzieć, że bazującym na łączności przez Wi-Fi DJI Mavic Mini udawało mi się w idealnych warunkach przekraczać 500 metrów, a rekord to nieco ponad 600 metrów. I to wszystko ze wzmacnianiem sygnału anteną yagi.
Z DJI Mini 3 w żadne wzmacnianie sygnału się nie bawię. To nie ma sensu. Do skały na fotografii powyżej było równo 3 kilometry – doleciałem, wróciłem, zajrzałem jeszcze w kilka zakątków po drodze. Łącznie trasa wyniosła ponad 8 kilometrów, ale największy dystans drona do kontrolera to właśnie 3 kilometry. I mocy wskaźnik sygnału pokazywał prawie maksymalną wartość, nie było żadnych niepokojących zakłóceń.
Na Wyspach Owczych oblecenie malowniczej skały Drangarnir wymagało oddalenia drona na 2,5 km. Oczywiście tak długie loty odbywały się przy bardzo spokojnej, prawie bezwietrznej pogodzie. Był to też teren otwarty, bez żadnych źródeł emisji radiowej w pobliżu. Prawie nie latam w miastach, więc w terenie zabudowanym doświadczenia mogą być inne.
Moim zdaniem w dobrych warunkach zasięg DJI Mini 3 wyznacza wydajność akumulatora. Tutaj też dużo zależy od pogody, przy wietrze czas lotu się skróci. Jaki u mnie jest rekord? 28 minut lotu nad umiarkowanie wietrzną tego dnia plażą Nazare w Portugalii. Po wylądowaniu wskaźnik pokazywał jeszcze 16 procent naładowania akumulatora (ale kontroler piszczał, żeby natychmiast wracać). Deklarowane przez producenta 38 minut jest moim zdaniem możliwe – w idealnie bezwietrznej pogodzie, bez gwałtownych manewrów i do ostatniego ampera.
DJI Mini 3 – jakość obrazu
Znowu ogromny krok do przodu. Co istotne, zobaczą go także przesiadający się z Mini 2 czy Air 2, bo tam nadal matryca była rozmiaru smartfonowego (1/2.3″), a tu już prawie m4/3 (prawie, bo 1/1.3″) to czterokrotnie większa powierzchnia sensora.
Mam wrażenie, że nie tylko rozmiarze postęp, ale też całkiem skutecznie działa podwójne ISO, efektywnie zwiększając sprawność w słabym świetle, a także dając zaskakująco dobrą dla takiego malucha rozpiętość tonalną.
I bardzo dobrze, że matryca ma niezłą rozpiętość tonalną, bo dostępny bracketing ekspozycji to tylko 3 klatki z przesunięciem o 2/3 EV w każdą stronę. Delikatnie mówiąc – to trochę mało poważne. To też jedyny aspekt fotograficzny, w którym DJI Mini 3 Pro i DJI Mini 4 Pro są lepsze, oferując wprawdzie bracketing również co 2/3 EV, ale za to w serii 5 i 7 klatek. Optymalne byłoby rozsunięcie co pełne 2 EV, ale lepsze 7 klatek co 2/3 EV niż 3 klatki (a zwłaszcza zupełny brak tej funkcji w Mavicu Mini pierwszej generacji).
A skoro już przy jakości obrazu jesteśmy – DJI Mini 3 ma kamerę o rozdzielczości 12 megapikseli. Kropka. Tryb 48-megapikselowy to masakra. 12 megapikseli i koniec. Jest natomiast całkiem użyteczny RAW (format DNG), pełna kontrola nad ISO i czasem naświetlania (przysłona jest stała), a także możliwość włączenia histogramu na żywo (zdecydowanie warto!).
DJI Mini 3 kontra wiatr
Maksymalna siła wiatru, przy której DJI Mini 3 może latać, to 10 m/s. Niby postęp niewielki względem DJI Mavic Mini, który miał sobie dawać radę do 8 m/s, ale w praktyce różnica jest bardzo wyraźna. Na plenerze przy zamku Ardvreck wiało dość mocno. Trochę mnie zdziwiło, że w trakcie oblotów zamku dron tylko od czasu do czasu wyświetlał ostrzeżenia o silnym wietrze, ale skoro obraz na podglądzie był stabilny, a zdjęcia wychodził ostre, to nie ma powodu do niepokoju… Dopiero przy lądowaniu miałem okazję zobaczyć, jak to wygląda naprawdę. Drona szarpało na boki, on twardo wracał na kurs, a stabilizacja gimbala maskowała jakiekolwiek problemy z utrzymaniem kursu.
To był pierwszy raz od bardzo dawna, gdy lądowałem na ziemi, a nie na ręce. Nie miałem odwagi podstawiać dłoni pod tańczącego drona.
DJI Mini 3 i czujniki przeszkód
DJI Mini 3 nie ma czujników, które mają wykrywać przeszkody. Jedyne, co ma, to dolny czujnik, wykorzystywany podczas lądowania. Takie czujniki ma DJI Mini 3 Pro (oprócz dołu, także przód i tył) oraz DJI Mini 4 Pro (dół, przód, tył, oba boki). Żaden nie ma jednak czujnika sprawdzającego co jest powyżej, więc przy przebijaniu się przez gałęzie w lesie trzeba uważać 😉
Czy brakuje mi czujników przeszkód w DJI Mini 3? W Mavicu Mini też ich nie było, przyzwyczaiłem się, że sam muszę sprawdzać i pilnować co jest z tyłu i boku, jeśli planuję lecieć tyłem lub bokiem. Owszem, dwa moje Maviki Mini zaliczyły katastrofy, ale żadna z tych sytuacji nie wynikała z braku czujników. Co nie znaczy, że uważam czujniki za zbędne. Z pewnością początkującym mogą uratować skórę, zapewne też nieco redukują stres związany z pilotowaniem.
Z pewnością czujniki to coś, co przydaje się przy filmowaniu. Przydają się dlatego, że dopiero wówczas dron ma funkcję automatycznego krążenia wokół wskazanego celu (boczne czujniki wówczas pilnują, żeby się w nic nie wpakował) albo podążania za człowiekiem (wtedy przednie czujniki mają unikać przeszkód). Z DJI Mini 3 można sobie takie śledzenie i kręcenie kółek robić ręcznie, na własne ryzyko.
DJI Mini 3 i filmowanie
Jeśli chodzi o kręcenie filmów, to już nie jest tak fajnie. Brak czujników i pewnych automatycznych trybów to ten mniejszy problem. Dla osób chcących nie tylko kręcić filmiki, ale też je później montować, problemem będzie tylko jeden, standardowy profil – 8-bitowy zapis z kodowaniem H.264, brak regulacji kontrastu, nasycenia i wyostrzania (a wyostrzanie ustawione jest raczej mocno). Dla porównania, DJI Mini 4 Pro oferuje jeszcze do wyboru zapis 10-bitowy, płaski profil, kodowanie także do H.265 i większy bitrate.
Sekwencje wideo z DJI Mini 3 wyglądają nieźle i będą OK do wrzucenia na fejsa czy instagrama prosto z pleneru, ale do edycji i montażu są trudne – bardzo niewielkie jest pole manewru w edycji, a zaaplikowanie od razu mocne wyostrzenie, dokontrastowanie i nasycenie wcale życia nie ułatwia. Jeśli naszą pasją jest fotografia, DJI Mini 3 będzie bardzo OK, ale do poważniejszego filmowania lepiej wybrać DJI Mini 4 Pro.
Pionowe kadry z powietrza
Możliwość obrotu kamery z pozycji poziomej do pionowej to nowinka, która okazuje się całkiem przydatna. Promowana jako sposób na kręcenie pionowych filmów na tak promowane przez Instagrama rolki, bywa bardzo użyteczna przy fotografowaniu. Nie, nie da się jej zastąpić przez zwiększenie dystansu i wycięcie z kadru poziomego, bo zmieni się perspektywa i to, co pod dronem, będzie gdzieś z przodu, wizualnie mniejsze. Nie używam tego jakoś szczególnie często, ale bywa bardzo przydatne.
Recenzja DJI Mini 3 – podsumowanie
Tę fotografię rzek warkoczowych w Landmannalaugar na Islandii zrobiłem przy dość silnym wietrze (na ziemi, u góry wiało mocniej), a dron musiał do tej scenerii lecieć około kilometra. Starszym Mavikiem Mini bym tego nijak nie osiągnął, bez drona zresztą też zdjęcia by nie było.
DJI Mini 3 z pewnością nie jest najlepszym dronem na rynku, jednak łączy rozsądną cenę, małe rozmiary, dobry zasięg i bardzo przyzwoitą jakość zdjęć. Gorzej sprawdza się przy filmowaniu, ale fotograf nie będzie miał powodów do narzekań. Co więcej, jest na tyle kompetentnym sprzętem fotograficznym, że nie spodziewałbym się rewolucyjnego postępu w przyszłości. Z pewnością pojawią się następne generacje z ciekawymi i poprawionymi funkcjami, ale nieprędko doczekamy tak radykalnego przeskoku, jaki nastąpił w porównaniu z pierwszą generacją Mini i innymi dronami z tego okresu.
A jeśli ktoś się zdecyduje na wejście z DJI Mini 3 w fotografię z powietrza, to zdecydowanie zalecam wersję Fly More – dodatkowe 2 akumulatory i ładowarka na wszystkie trzy są warte dopłaty. Warto dokupić DJI Care – to działa! Osobną kwestią jest wybór kontrolera – prostszy i tańszy kontroler, do którego należy podpiąć telefon czy kontroler z wbudowanym ekranem? Tutaj najpierw trzeba ustalić, czy nasz smartfon jest kompatybilny z oprogramowaniem DJI – jak nie, to kontroler z wbudowanym ekranem jest koniecznością.
Zimowy aneks – recenzja DJI Mini 3 z Islandii i Norwegii
No to jeszcze wrażenia z zimowych lotów na Islandii i Norwegii – bez tego recenzja DJI Mini 3 byłaby niepełna. Powyżej wioska wikingów na Islandii – z ziemi tych pęknięć w lodowej pokrywie nie było widać, więc możliwość podniesienia aparatu była bardzo przydatna. Na obu styczniowych wyjazdach było mroźnie, zwłaszcza Norwegia okazała się zimniejsza – momentami temperatury spadały do -10 stopni Celsjusza. Zimniej nie było, bo zimowe fotowyprawy na Islandię i do Norwegii to praktycznie wyłącznie wybrzeża, gdzie ocean łagodzi zimę.
DJI Mini 3, jak widać, latał i to całkiem dobrze – nie było problemu ani zasięgiem, ani stabilnością lotu. Czas przygotowania do startu był taki sam, jak w cieplejszych klimatach. Nie wystąpiło też zjawisko zaparowania obiektywu (choć nie spodziewałem się tego, bo drona z kontrolerem i akumulatorami noszę w firmowej torebce).
Zapewne w ujemnych temperaturach wydajność akumulatorów jest mniejsza (powinna – jak przy wszystkich akumulatorach), ale nie bardzo potrafiłem tego sprawdzić, bo… dron wytrzymywał więcej ode mnie. 🙂 Więcej niż 20 minut na mrozie bez rękawiczek nie dawałem rady, a po takim lataniu DJI Mini 3 wykazywał jeszcze około 20-30% naładowania. A latałem bez rękawiczek, bo jednak miałem wrażenie niepełnej kontroli joysticków nawet w cienkich rękawiczkach.