Wróciliśmy z fotowyprawy na karnawał w Wenecji, a sam karnawał wrócił do przedcovidowej formy. Ludzi było sporo, pięknie poprzebieranych modeli też było więcej niż 2022 roku, maski i stroje przepiękne. Jak widać na zdjęciu powyżej (poniżej też) – pojawił się nowy trend: podświetlenia do strojów i gadżetów.
Model podświetlony
Ciekawe, że rok wcześniej niczego takiego nie widzieliśmy, a teraz takich LED-owych iluminacji było sporo. Podświetlone skrzydełka, czułki (to, co wystawało z ramion modelki najbardziej właśnie owadzie czułki przypominało), klepsydra czy książka. Wyglądało to bardzo ciekawie, acz sprawiało pewne trudności przy fotografowaniu. Po pierwsze, trzeba było bardzo pilnować ekspozycji, żeby nie prześwietlić tych świecących elementów stroju. Co jednak istotniejsze, dało się je fotografować tylko na początku obu porannych sesji, gdy światło było bardzo słabe. Później, gdy robił się już dzień, lampki były tłumione przez światło zastane.
Szkoda natomiast, że zniknęły lusterka, które jeszcze rok temu stanowiły element wielu strojów. Też nie były łatwe w fotografowaniu, ale jak się miało dobry pomysł i sprytnie ustawiło aparat, można było uzyskać całkiem ciekawe odbicia.
Jak zwykle dwie główne sesje z przebierańcami mieliśmy bardzo wcześnie – na nabrzeżu przy placu Świętego Marka byliśmy przed wschodem słońca. Tak wczesna pora ma dwa atuty – okazja łączenia portretów karnawałowych z zapalonymi jeszcze lampami, a także – niewielu ludzi.
Oczywiście ten brak tłumów o poranku jest względny – jest ich mało w porównaniu z tym, co się dzieje po południu. Takie zdjęcie jak powyżej, z widokiem na pusty plac Świętego Marka, można zrobić tylko bardzo wcześnie rano.
O poranku na nabrzeżu przy placu Świętego Marka stoją modele i modelki w fantastycznych strojach, mając wokół siebie kółka wielbicieli z aparatami.
Koło godziny 8 rano zaczynają pojawiać się wycieczki i narzędziem fotograficznym zamiast lustrzanek i bezlusterkowców stają się komórki. Wtedy modele znikają, by powrócić wieczorem – niekoniecznie już na nabrzeże przy placu Świętego Marka. A my znikamy na śniadanie – a że hotel mamy w samej Wenecji, nad kanałem, to jedziemy na śniadanie vaporetto.
Wenecja we mgle
Pogoda, wbrew pozorom, sprzyjała portretowym sesjom o świcie. Gdyby było czyste niebo, to widnokrąg byłby dużo jaśniejszy niż modele stojący na nabrzeżu. Wówczas można się ratować sprytnym użyciem lampy błyskowej – tak, aby zachować kolory nieba, ale rozjaśnić pierwszy plan. Szkolenie z użycia lamp błyskowych w portretach plenerowych zrobiliśmy, ale szczerze mówiąc – w tych warunkach nie były one niezbędne. Przez większość czasu mieliśmy mgłę – a więc światło rozproszone, gdy horyzont nie jest przesadnie jasny, ale też kontrasty są stonowane. Dramatycznego nieba o wschodzie nie było, za to jakie były nastrojowe scenerie w samej Wenecji!
Wieczory też były nastrojowe i mgła miała w tym swój udział. Zdjęcie powyżej zostało zrobione jakieś 100 metrów od hotelu, choć to była druga sesja – pierwsza wieczorna odbyła się ze skrzyżowania kanałów, które niektórzy uczestnicy fotowyprawy widzieli przez okna sypialni.
Kolory Burano
Nie ograniczaliśmy się tylko do okolic placu Świętego Marka. Popłynęliśmy m.in. na Burano – wyspę słynną z kolorowych domków. Generalnie dużo pływaliśmy vaporetto, bo próba przejścia przez Canale Grande przez Ponte dell’Accademia lub Rialto w godzinach pośniadaniowych wymagała dużo cierpliwości. Za to na Giudecce czy San Giorgio Maggiore było pustawo – mimo karnawału.
Na tej ostatniej wyspie jest coś dla tych, którzy nie lubią wcześnie wstawać: można zrobić sesję z przebierańcami późnym popołudniem.
Zdjęcie grupowe uczestników fotowyprawy do Wenecji tym razem z Burano. Grupa, niestety, niekompletna, bo jedną z uczestniczek dopadło przeziębienie, a Ewę problemy z plecami. Za to na grupówkę załapała się roznegliżowana Wenecjanka. 😉
Wenecja: maski, kanały i karnawał za rok
Do Wenecji wracamy w przyszłym roku – karnawał tym razem będzie w pierwszej połowie lutego, przebierańcy trochę bardziej zmarzną, ale zdjęcia z pewnością wyjdą świetne. Już odliczamy czas do następnej fotowyprawy do Wenecji. I nie tylko my odliczamy. 🙂
Więcej zakręconych fotografii z Wenecji jak zwykle w naszej galerii, a instrukcja robienia takiego zdjęcia jak powyżej – w książce.