Najgorsze są piękne, ikoniczne plenery: Toskania, Islandia, Wenecja, Santorini… Nawet jeśli się wcześniej nigdy tam nie było, to zna się te widoki – widziało się te scenerie po wielokroć na fotografiach co najmniej niezłych. I przyjeżdżając tam pierwszy raz trudno się od tego wizualnego bagażu uwolnić – patrzy się oczami, a widzi cudze kadry. I trudno zobaczyć coś innego, skoro to cudzymi kadrami inspirowaliśmy się, wyruszając w podróż. I tych kadrów tam szukamy, bo dopiero gdy zobaczymy tę zapamiętaną z internetowych galerii i albumów scenę, wiemy, że trafiliśmy we właściwe miejsce. Nie ma się więc co dziwić, że pierwszym odruchem jest powtarzanie scen, które przywieźliśmy w głowie. Nie ma też co z tym walczyć.
Może się to wydawać irytujące, że zamiast robić własne ujęcia, powtarzamy schematy zapamiętane i podpatrzone. Nie wiem, czy można się tego skutecznie ustrzec. Moim zdaniem – nie warto nawet próbować, bo stracimy tylko czas i energię. W tym przypadku skuteczna może być recepta Oskara Wilde’a, że najlepszym sposobem, aby pozbyć się pokusy, jest jej ulec. Zamiast więc walczyć z naszym wewnętrznym pocztówkowiczem, zróbmy wszystkie „dyżurne” i ograne kadry. A gdy już je będziemy mieli – będzie można spokojnie poszukać własnej wizji. Oczywiście, przy takim podejściu jedna wizyta może nie wystarczyć i dopiero za drugim czy trzecim pobytem zaczniemy patrzeć własnymi oczami.
Na zdjęciu powyżej – wąwóz Samaria na Krecie po raz czwarty, a po raz pierwszy na fotowyprawie.
Okazją do zmierzenia się z ikonicznymi sceneriami będzie nasza fotowyprawa do Kambodży (Angkor Wat!). Warsztaty „Noc w Wieliczce” będą miały drugą edycję w lutym 2015 i właśnie zwolniły się miejsca. Zapraszamy!
PS. No i brak już wolnych miejsc na lutowe warsztaty w Wieliczce. Na fotowyprawę do Kambodży miejsca są. Jeszcze. 🙂