Zasypany dom, Kolmanskop, Namibia

Namibia: powroty w inne miejsca

Ostatnie dwa dni fotowyprawy do Namibii upływają nam pod hasłem: dwa razy to samo, to coś zupełnie innego. Krótko mówiąc: wracamy na te same plenery, bo to zupełnie różne plenery.

Kanion Rzeki Rybnej wieczorem i rano

Kanion Rzeki Rybnej o wschodzie, Namibia, Fish River Canyon

Wśród niezwykłości Namibii kanion Rzeki Rybnej zajmuje szczególne miejsce. Z jednej strony to światowa ekstraklasa – gigant, który wielkością ustępuje tylko Wielkiemu Kanionowi Kolorado. Z drugiej jednak strony – kto wcześniej słyszał o tym miejscu? Ten geologiczny fenomen mógłby kandydować zarówno do kategorii jednego z cudów świata, jak i jednego z najmniej znanych miejsc. Tymczasem o rozmiarach kanionu Rzeki Rybnej może świadczyć to, że najkrótsza wycieczka na jego dno i z powrotem zajmuje… trzy dni. Są też oczywiście trasy 5- i 7-dniowe.

Kanion Rzeki Rybnej o wschodzie słońca, Namibia, Fish River Canyon at sunset

My ograniczamy się spaceru wzdłuż jego górnej krawędzi, nie próbując schodzić (próby jednodniowych wycieczek na dno są zresztą zakazane). Z górnej krawędzi fotografuje się łatwo i bez wysiłku, a i tak jest co fotografować. Wędrówka słońca sprawia, że różne fragmenty są oświetlone lub ukryte w cieniu w zależności od pory dnia. Wystarczy więc stać i czekać, a plastyczność rozpadlin, skalnych grzebieni i urwisk zmienia się na naszych oczach – wystarczy wybierać kadry i fotografować. Dlatego właśnie zrobiliśmy tam wieczorną sesję, a później poranną sesję. Inny kierunek światła spowodował, że ujęcia wieczorne i poranne sprawiają wrażenie wykonanych w zupełnie innych miejscach – nawet jeśli na zdjęciach mamy te same grupy skał.

Koniec jazdy, Namibia, rdziewiejąca półciężarówka, pustynia

No dobrze, nie wszyscy po wieczornej sesji nad kanionem Rzeki Rybnej wybrali się poranną powtórkę. Mniej więcej połowa grupy zdecydowała się na wschód słońca w okolicach lodge’y, gdzie w pustynnych sceneriach znaleźć można spory kawał historii motoryzacji.

Kolmanskop – górnicze miasteczko duchów

Zasypany dom, Kolmanskop, Namibia

Porzucona w połowie zeszłego stulecia i zasypywana piaskiem górnicza osada Kolmanskop to zdecydowanie bardziej znane miejsce, choć tłumów tu, na szczęście, nie ma. W trakcie wieczornej sesji mieliśmy to miasteczko duchów tylko dla siebie, a następnego dnia o wschodzie słońca kręcili się tam jeszcze jacyś pojedynczy fotografowie. Jak na całkiem rozległe miejsce, składające się z kilkudziesięciu budynków, to tak, jakby nikogo tam nie było. Nikomu z naszej grupy nie udało się odwiedzić wszystkich wnętrz – a zapewne mało kto zobaczył choć połowę. Kolmanskop zdecydowanie warte jest więcej niż jednej sesji.

Butelki, Kolmanskop, Namibia

Choć była to moja piąta i szósta fotograficzna wizyta w Kolmanskop, to na umieszczoną w jednym z budynków ekspozycję XIX-wiecznych butelek, a także ówczesnego wyposażenia medycznego, trafiłem po raz pierwszy. Trafiłem zresztą dzięki jednej z uczestniczek, którą zaintrygowało, że pozornie zamknięte na głucho drzwi mają napis, aby trzymać je zamknięte.

Faktura farby, Kolmanskop, Namibia

Fotograficzna eksploracja Kolmanskop wymaga wchodzenia tam, gdzie pozornie wchodzić nie należy. Na przykład – przez okna. Wchodzenie do budynków przez okna jest tu raczej normą niż ekstrawagancją, bo znaczna część drzwi jest zasypana piaskiem do połowy wysokości, czasem wyżej. Okna parteru za to, za sprawą tego samego nawiewanego piasku, są wówczas na wysokości gruntu. Później to już loteria – czasem po wejściu znajduje się pusty pokój, z którego nie da się przejść dalej, czasem otwiera się magiczny świat sal, korytarzy, drewnianych drzwi ledwo wystających z wydm czy też resztek domowego wyposażenia.

Wschód w Kolmanskop, Namibia

Dwie sesje w Kolmanskop to absolutne minimum – na dobrą sprawę miłośnicy takich klimatów mieliby tu co robić przez tydzień. Szczególnie, że można tu trafić na ciekawą pogodę. Tym razem już drugi raz pod rząd poranną sesję mieliśmy w świetle wschodzącego słońca, ale trzy lata temu trafiła nam się gęsta mgła. I taka poranna mgła jest tu częstsza niż widok słońca wynurzającego się zza horyzontu.

Opuszczona stacja kolejowa, Namibia

Wyjeżdżając z miasteczka duchów wpadliśmy jeszcze na kolejową stację-widmo.  Zruinowany budynek wraz z martwym drzewem stoją wprawdzie koło torów kolejowych, ale do najbliższej miejscowości jest stąd kilkadziesiąt kilometrów.

Akacja o zachodzie słońca, Namibia

W poprzednim odcinku relacji z fotowyprawy do Namibii był zachód słońca nad drzewem kołczanowym, tym razem ostatnie światło dnia nad akacją.

W Namibii są wspaniałe krajobrazy, doskonałe jedzenie, sympatyczni ludzie i niezła infrastruktura, ale dostępność internetu, a nawet zasięg sieci GSM trudno uznać za atut. Następne odcinki relacji będą się więc pojawiały wówczas, gdy da się je wysłać.