Zima się kończy, trzeba coś robić z tymi długimi (jeszcze) wieczorami. Na przykład dokończyć trochę zimowych zdjęć. I jak to przy fotografii, wiąże się to z pewną ilością decyzji do podjęcia. Dzisiaj rzecz o decyzjach kolorystycznych.
Wiadomo, śnieg jest biały. Ale w jakim świetle? Bo śnieg może i biały jest, ale światło bywa różne. Szczególnie o świcie i zmierzchu może być bardzo kolorowe. I te niebiańskie kolory zabarwiają ziemię – tudzież to co na niej leży. A na białym zabarwienie widać szczególnie dobrze. I co wtedy? Różowy śnieg na zdjęciach?
Jak widać na załączonym niżej obrazku, tę fotografię da się balansem bieli skorygować tak, żeby śnieg był niemal idealnie neutralny. Wystarczy przesunąć suwaczek Temperatury o parę tysięcy (!) kelwinów w stronę żółtego, a suwaczek Tinty kilkadziesiąt punktów w stronę zielonego. Pytanie, czy warto. Zyskujemy poprawność, ale czy nie tracimy atmosfery?
Podobne dylematy nie są wcale takie rzadkie, a ich rozstrzygnięcie nie jest bynajmniej oczywiste. Gdyby się przyjrzeć zimowym islandzkim fotografiom z ostatnich wpisów, do czego zachęcam, można zobaczyć, że decyzje zapadały różne. Na niektórych zdjęciach śnieg i lód jest biały, na innych niebieski, a na jeszcze innych pomarańczowy. Warto sobie te obrazy porównać – na przykład wersje Góry Kirkjufell w bieli i błękicie – i zastanowić się, co właściwie zmienia w ich odbiorze ta różnica kolorów?
Niebieska góra z poprzedniego wpisu jest chłodna, świeża i uspokajająca. Biała z 13 lutego jest surowa i poważna. To zima, której nie można lekceważyć. Różowy Eystrahorn (ten na górze) jest niemal wakacyjnie radosny, a biały (ten niżej) jest… no cóż, po prostu poprawny – i dość nijaki. Balans bieli ma znaczenie i nie zawsze jego neutralność jest tym, do czego warto dążyć.