Katedra w Sienie

Chmura zakrywająca koniec historii

Po przedwczorajszym wpisie rozwinęła się dyskusja, którą jak sądzę warto kontynuować – od takich dyskusji zresztą huczy pół fotograficznego internetu. No bo tak: Adobe gwałtownie zrobiło radykalny krok – a co mają zrobić użytkownicy ich programów? A konkretnie, pozostając na gruncie fotografii: użytkownicy Photoshopa i Lightrooma?

Katedra w Sienie

Najprostsza odpowiedź na to pytanie brzmi: NIC. Użytkownicy nie mają powodu do paniki – przynajmniej na razie. Osoby korzystające z LR mogą się przyjrzeć obiecanej na „za chwilę” wersji 5 i zastanowić się nad ewentualnym przejściem na nią, dokładnie tak samo, jak zastanawiałyby się w normalnej (czyli przedprzedwczorajszej) sytuacji. Jeśli stwierdzą, że „czwórka” im wystarcza – to zapewne będzie im wystarczała również w przyszłym roku i za dwa lata, niezależnie od tego, czy Adobe będzie normalnie sprzedawać nowe wersje programów, czy znowu wyskoczy z jakąś genialną innowacją*. Bądźmy rozsądni: dotychczas używane programy nieprędko się zużyją. To nie części mechaniczne w pralce.

To samo dotyczy Photoshopa, którego od teraz można nabyć wyłącznie w formie usługi abonamentowej – bo przecież zakupiona niedawno „szóstka” nie uległa nagle rozkładowi, a nawet nabyta parę lat temu „trójka” nie zestarzała się moralnie na tyle, żeby się z dnia na dzień przestała nadawać do użytku. Masz Photoshopa? To sobie miej i używaj na zdrowie. Dopóki nie nastąpi jakaś radykalna zmiana w systemach operacyjnych, problem nie istnieje. Bardzo możliwe, że Photoshop, którego masz teraz, to Twój ostatni Photoshop w życiu. Czy to taka nieprzyjemna myśl?

Chcesz Photoshopa, ale nie lubisz chmury? Nadal można bez problemu znaleźć w sklepach pudełkowe wersje CS6 – kupić i używać przez długie lata. Można też odkupić od kogoś pudełkową wersję starszego Photoshopa – odsprzedaż i używanie oprogramowania z drugiej ręki jest jak najbardziej legalne.

A może jednak warto „wejść w chmurę”? Owszem, istnieją sytuacje, gdy to się finansowo opłaca, ale nie prywatnemu człowiekowi. Pisałam już o tym, kto chce to sobie zajrzy… Teraz natomiast warto wspomnieć, dlaczego chmura nie jest taka znowu niegroźna. Przyczyną jest umowa licencyjna, którą podsuwa nam Adobe. Cała umowa licencyjna CC dostępna jest tutaj, a poniżej perełki:

„6.4 Adobe may modify or discontinue, temporarily or permanently, the Services or Materials, or any portion thereof, with or without notice. You agree that Adobe shall not be liable to you or anyone else if we do so.” – Czyli Adobe może wstrzymać lub zawiesić w dowolnym momencie dowolną usługę, czasowo lub trwale, uprzedzając o tym lub nie uprzedzając. I nie będzie się z tego tłumaczyć nikomu ani za to przed nikim odpowiadać.

„You agree that Adobe may display advertisements adjacent to Your Material, and you agree that you are not entitled to any compensation.” – Niezależnie od płacenia przez klienta subskrypcji, klient może się spodziewać wyświetlania reklam. I nie ma co liczyć na odszkodowanie czy zwrot pieniędzy z tytułu wyświetlania mu tych reklam.

„11.4 The Software may automatically download and install updates from Adobe. These updates are designed to improve, enhance and further develop the Services and may take the form of bug fixes, enhanced functions, new Software modules, and completely new versions. You agree to receive such updates (and permit Adobe to deliver these to you with or without your knowledge) as part of your use of the Services.” – Wszystkie zmiany, dodatki, poprawki i aktualizacje będą realizowane i instalowane bez pytania użytkownika o zgodę. Co jest dodatkowym źródłem problemów, bo poprawki, które coś psuły, nie są wcale takie rzadkie, także u Adobe. W przypadku samodzielnego programu w skrajnej sytuacji można go odinstalować i zainstalować ponownie, nie aktualizując go o kłopotliwe poprawki. W przypadku korzystania z chmury nie ma możliwości korzystania z innej wersji niż najnowsza. Nie da się także wrócić do którejkolwiek starszej wersji.

Ładnie? Dodam jeszcze, że jeśli ktoś będzie miał zastrzeżenia do działania chmurnej usługi, to może się sądzić. W Kalifornii.

No dobrze, można wzruszyć ramionami na całą tę chmurę, pozostając przy aktualnych wersjach programów. Ale co, jeśli zmienimy aparat, a stary PS nie będzie czytał nowych RAW-ów? To przykra sytuacja, ale nie beznadziejna. Rozwiązań jest kilka. Po pierwsze, można uprzeć się na dalsze korzystanie z ACR (albo LR), konwertując najpierw pliki do DNG. Niezbyt to wygodne i można się zastanawiać czy sensowne, ale da się. Po drugie, z każdym aparatem jest dostarczany jakiś rawer. Z Canonami nawet niezły. Po trzecie – może czas sobie przypomnieć, że istnieją też rawery niezależne? DxO, Capture One, Nama5, Photivo (no ok, ten akurat jest mało intuicyjny, ale istnieje), Scarab Darkroom, oraz cała plejada innych, mniej lub bardziej znanych. Poza tym do wywoływania RAW-ów mogą też posłużyć programy do HDR obsługujące pojedyncze pliki, jak na przykład SNS-HDR, do kupienia tu, a dla naszych warsztatowiczów – ze zniżką. Coś z pewnością da się wybrać.

Jeśli da się obecnie pracować (pracować – znaczy się, zawodowo), przygotowując materiały do druku na Photoshopie 6.0 (sześć i już, nie CS6!), to oznacza, że naprawdę pogoń za nowinkami nie jest konieczna (Pozdrowienia dla wZrokowca). Oznacza też, że przygotowanie materiałów do druku w CMYK-u jest jedynym zastosowaniem, w którym trudno Photoshopa zastąpić. Wszystkie pozostałe rzeczy da się zrobić programami spoza Adobe – być może dwoma zamiast jednym, ale się da. Powyżej i poniżej zdjęcia prosto z SNS-HDR, przeskalowane i podpisane FastStone’m.

Pitigliano

* Lightroom w chmurze? Oczywiście! Pytanie tylko, czy i kiedy LR będzie wyłącznie w wersji CC. Tutaj jest ciekawy wywiad z bossem Adobe, który mówi m.in.: „We don’t have plans to make Lightroom a subscription-only option but we do envision added functionality for CC members using Lightroom.” – czyli: „Nie mamy planów zrobienia Lightrooma w modelu wyłącznie subskrypcji, natomiast przewidujemy dodatkowe funkcje dla użytkowników CC”.

 

  1. Przede wszystkim warto uważnie się przyjrzeć, jak to robią za granicą, gdzie piractwo jest mniejsze i szefom wielu firm się w głowach nie mieści, że można prowadzić interes na lewym sofcie: odkryć, że NIE, NIE POTRZEBUJĘ NAJNOWSZEGO SOFTU GDY STARY DZIAŁA DOBRZE 🙂 Nie czarujmy się, wielu z nas zaopatruje się w najnowszą wersję peesa nie dlatego, że musi, bo nagle odkrył że bez nowej wersji jakiegoś narzędzia żyć nie może (ciekawe jak w takim razie żył dotąd), ale dlatego, że może je mieć za free.

    Problem konwersji RAW->DNG też jest moim zdaniem demonizowany nieco sztucznie. Darmowe narzędzie dostarczane przez Adobe jest praktycznie stworzone do obróbki wsadowej – takie fire&forget już na etapie przegrywania zdjęć z karty pamięci na HDD. Co w tym niewygodnego? O.o

  2. Przede wszystkim warto uważnie się przyjrzeć, jak to robią za granicą

    Nie trzeba zagranicy. U nas też bardzo wiele osób, także zawodowo funkcjonuje na starszych wersjach Photoshopa. I bardzo niechętnie przechodzi na wyższe wersje. I nie chodzi wcale o cenę za upgrade, tylko o to, że jak ktoś sobie zrobił środowisko pracy, wypracował workflow (nawet jeśli wymagało to wymyślenia paru obejść rzeczy, które nie działają), to bardzo niechętnie będzie to porzucał dla nowej wersji, która być może coś fajnego doda (co wcale nie jest takie pewne, a ostatnio mocno wątpliwe), a z pewnością wywróci dotychczasowe przyzwyczajenia do góry nogami. To ma szczególne znaczenie dla zawodowców, dla których stabilne i kontrolowalne stanowisko pracy jest bezdyskusyjnie bardziej istotne niż jakieś nowinki. A CC to właśnie nowinki nieustanne – wstajesz rano i nie wiesz, czy będziesz miał te same narzędzia, co wczoraj, czy też cichy update dostarczy Ci rozrywki w postaci ustalania, jak zrobić teraz to, co się robiło wczoraj.

    Nie czarujmy się, wielu z nas zaopatruje się w najnowszą wersję peesa nie dlatego, że musi, bo nagle odkrył że bez nowej wersji jakiegoś narzędzia żyć nie może (ciekawe jak w takim razie żył dotąd), ale dlatego, że może je mieć za free.

    A to jest kolejny problem Adobe – wiele osób nawet jadących na piratach niekoniecznie chce przechodzić na nowsze wersje. Praktycznie po każdym temacie numeru o nowej wersji PS do Ewy trafia spora porcja maili, którą można streścić do pytania: „czy ja naprawdę, ale to naprawdę muszę przejść na nowego PS?”. Pytania są zarówno od tych, którzy mają legalnego PS-a, jak i tych z lewą wersją. Adobe udało się spore osiągnięcie – wyrobili u klientów poważne wątpliwości, czy nowe wersje ich produktów są godne uwagi i poświęconego czasu (nawet zupełnie abstrahując od pieniędzy).

    Problem konwersji RAW->DNG też jest moim zdaniem demonizowany nieco sztucznie. Darmowe narzędzie dostarczane przez Adobe jest praktycznie stworzone do obróbki wsadowej – takie fire&forget już na etapie przegrywania zdjęć z karty pamięci na HDD.

    Ale zdajesz sobie sprawę, że to jest hak, a nie ficzer? 🙂 Możliwość wykorzystania DNG do tego, aby nie aktualizować oprogramowania Adobe, a wywoływać RAW-y z nowych aparatów w starym PS-ie, to jest zastosowanie, którego Adobe zdecydowanie _nie_ planowało dla DNG. I, delikatnie mówiąc, idzie w poprzek interesów Adobe, które dlatego przestaje aktualizować CameraRAW w starszych programach, żeby skłonić ludzi do przechodzenia na nowsze wersje. Ciekaw jestem, kiedy Adobe uzna, że ten hak jest im w smak 🙂 i coś z DNG zrobią.
    Zwłaszcza że DNG to porażka Adobe – to miał być uniwersalny format RAW-ów – jeden dla wszystkich aparatów. Dzisiaj już można śmiało powiedzieć, że inicjatywa Adobe została olana i DNG jako uniwersalny format RAW jest martwy i nawet przestał śmierdzieć. Canon, Nikon i Sony mają ponad 90% rynku aparatów z wymienną optyką. Jeszcze parę procent mają Olympus i Panasonic – też bez DNG. Najpopularniejszym producentem, gdzie DNG się pojawia (czasem jako opcja, niekiedy jako jedyny format RAW) to Pentax. Chcesz obstawiać, ile jeszcze Adobe wytrzyma, zanim uśmierci DNG? Czyli – jak długo utrzyma darmowy program, który służy głównie do tego, żeby nie płacić za nowe wersje programów Adobe? 🙂

  3. W ramach aneksu różne ciekawostki, które będą konsekwencją przejścia z CS na CC. Użytkownika dotkną one w umiarkowanym stopniu, więc to bardziej margines całej historii. W kolejności od tych, które jednak dotyczą użytkownika:
    – Rezygnacja z wersji będzie skutkowało brakiem nowych podręczników. Do tej pory każda kolejna wersja CS – wysyp nowych podręczników. CC nie ma wersji – to, co ludzie będą mieli na komputerach w 2014 będzie czymś innym niż w 2016, ale różnica nie będzie jasno określona. Robienie książek, która nie wiadomo, czy i do kiedy jest aktualna, to ryzyko zarówno dla autora, wydawcy, no i dla czytelników. Wydawcy bardzo nie lubią nieaktualnych podręczników (i dlatego np. nie ma od dawna Margulisa).
    – Kelby nie był zachwycony przejściem na CC. I wcale mu się nie dziwię. Jako boss NAPP-y ma pełne powody do ciężkiej migreny 🙂 – jakaś część użytkowników PS naprawdę odpuści sobie upgrade’y i na stałe zostanie z wersją, którą ma, tym samym tracąc zainteresowanie kursami na temat nowości w PS, podręcznikami, eventami itp. – wszystkim, co oferuje NAPP. Grupa, która sobie odpuści i zostanie z obecną wersją, będzie bez wątpienia – kwestia tylko, jak liczna?
    – Zamieniając CS na CC Adobe wyciął pośredników – żadne sklepy, dystrybutorzy itp. na tych produktach już nie zarobią. Plus dla Adobe, oczywiście. Jednak dystrybutorzy byli pierwszą linią kontaktu z klientami, pierwszą instancją do przyjmowania pytań, skarg, wniosków i rozwiązywania problemów (albo przynajmniej ich zbierania). Adobe będzie musiało przejąć tę rolę.
    – Last, but not least – wydanie kolejnej wersji CS obligowało Adobe do przynajmniej udawania, że są tam jakieś ważne, przełomowe nowości. Udawanie szło im różnie, ostatnio za nowości podawali funkcje, które wcale nowe nie były (nie wspominając już, że czasem te nowości niekoniecznie działały tak, jak powinny…). Teraz z CC nie tylko nie mają takiej presji na regularne przygotowanie istotnych ulepszeń, ale też nie bardzo jest formuła na anonsowanie rewolucyjnych zmian w czymś, co jest aktualizowane codziennie. Choć nie sądzę, żeby się tym martwili – raczej: po to zrobili CC, żeby nie musieć już kombinować co tu ważnego ogłosić w CS 7.

  4. O numerowanie wersji bym się nie martwił. Te wszystkie CS-y i CC to przecież jedynie nazwa handlowa. Najnowsza wersja PS CS6 (wydanie chmurowe) nosi numer 13.1.2. Spodziewam się, że przynajmniej na razie Adobe będzie funkcjonował zgodnie z cyklami przedstawionymi bodaj rok temu przy okazji premiery pakietu CS6, tzn. co dwa lata duże wydanie (14, 15, etc.), co rok wydanie połówkowe jeżeli zachodzi konieczność udostępnienia nowych funkcji (CS5.5 – który się pojawił, analogicznie CS6.5, 13.5, 14.5, whatever).

    Choć nie sądzę, żeby się tym martwili – raczej: po to zrobili CC, żeby nie musieć już kombinować co tu ważnego ogłosić w CS 7. – brzmi jak kolejna spiskowa teoria, zdałyby się jakieś przedmiotowe dowody, a nie jedynie przypuszczenia. 🙂

    1. Co Ty znowu z tymi spiskami? Przedawkowałeś Macierewicza? Dowodów sobie poszukaj – wypisz sobie zyski Adobiego w ostatnich paru latach i ułóż na wykresie. Adobe publikuje raporty, dane są dostępne. Możesz też wypisać znaczące innowacje w CS6. I nie, nie będzie już dużych wydań co dwa lata ani mniejszych co rok – będą „perpetual upgrades” zamiast dużych zmian co jakiś czas – mówił o tym CEO Adobe na konferencji MAX.
      Nikt jeszcze nie zrobił takiego numeru, jak Adobe. Owszem, parę firm oferuje software w modelu subskrypcji (Autodesk, MSDN i inne), ale tam wszędzie jest zasada, że jak przestajesz płacić, to zostajesz z produktem aktualnym do momentu zakończenia subskrypcji – nie masz aktualizacji, nowych funkcji, ale masz narzędzie, które możesz nadal używać, także komercyjnie.

  5. Liczenie na to, że w dzisiejszych czasach kapitaliście chodzi o cokolwiek innego niż wyciągnięcie kasy od klientów to dopiero jest teoria spiskowa. Czasy romantyków się już dawno skończyły. Teraz rządzą księgowi. Znam jednego takiego prezesa, który swoim sprzedawcom zadaje pytanie kontrolne: To, co wy tam sprzedajecie tym [i tu pada nazwa miasta będącego siedzibą oddziału]? Jedyna poprawna odpowiedź brzmi „Koszty, panie prezesie”. Nikt nie ośmieli się powiedzieć „Pańskie koszty” 😉

    1. No, zysk zawsze był sensem istnienia każdej firmy. Przeważnie uzyskanie zysku było możliwe pod warunkiem zaoferowania klientowi produktu, który tenże klient uznawał za atrakcyjny i akceptowalny cenowo. Adobe próbuje nowej metody – sprzedawanie obietnic, że coś tam poprawią, dodadzą i ulepszą. Ale samo Adobe coś słabo wierzy w atrakcyjność CC, stąd oprócz przyszłej marchewki jest i kij.

  6. „Po trzecie – może czas sobie przypomnieć, że istnieją też rawery niezależne?” A dlaczego niezależne? Czy LR z Adobe, to jest jakiś standart?

    1. To nie jest małżeństwo, tu się da łatwo rozwieźć. 😉 Umiejętności zdobyte na machaniu suwaczkami rawera dadzą się wykorzystać z każdym rawerem, nauka nowego programu nie będzie szczególnie długa. A skutki migracji mogą być całkiem pozytywne – ACR nie jest najlepszym rawerem na świecie.

  7. Może inaczej Ewo: Jarek sugerował, że bardzo wielu tych, którzy najgłośniej wrzeszczą używają PS’a nielegalnie i dlatego CC jest im nie w smak. Ci, którzy za niego sporo płacą przy każdej kolejnej wersji musieli dokonywać twardych kalkulacji „czy ja tego na pewno potrzebuję”. Nie zdziwiłbym się, gdyby wniosek często wyglądał tak: no dobrze, funkcje fajne, ale nie aż tak, żebym płacił worek $$$ za update.

    1. Ale dlaczego użytkownikowi piratów ten CC miałby jakoś przeszkadzać? Oprogramowanie CC jest nadal instalowane lokalnie, a jedynie weryfikowane online – to się da tak samo scrackować jak aktywację CS. Dla użytkowników wersji pirackiej CC będzie tak samo wygodny, jak CS, to legalni użytkownicy będą mieli problem.
      Zresztą jak w absolutnie rekordowych dyskusjach na Dpreview widać, skarżą się ludzie, którzy są wieloletnimi klientami Adobe i którzy mają legalne wersje PS. Owszem, większość z nich nie aktualizuje każdej wersji, a niektórzy mają dość prehistoryczne wersje PS, ale to są legalni użytkownicy. Nawet jeśli ktoś aktualizował PS co dwa lata, to wydawał na to 150-200 USD (200 USD to normalna cena upgrade’u PS, a regularnie były zniżki i promocje), a teraz musiałby płacić przez te dwa lata 480 USD (20 USD x 24 miesiące). Jeśli ktoś aktualizował co drugą lub co trzecią wersję, to podwyżka jest jeszcze bardziej radykalna. A cena to tylko wierzchołek góry lodowej problemów z CC.

  8. ale ja i LR to związek nieformalny (choć w pełni legalny) – najlepszy na świecie z pewnością nie jest, jest lepszy od DPP z Canona,a inne – jak LR przestanie wystarczać, to wszystko jest możliwe – póki co standard i punkt odniesienia jednak dla mnie został wyznaczony 🙂

  9. Mimo nowej zachmurzonej polityki Adobe, dzisiaj pojawił się upgrade do CS6. Znaczy się nie zaprzestali jednak prac nad „bezchmurnymi wersjami”.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *