Cyprysy w podczerwieni, Toskania

Nasza Siódma Toskańska zbliża się do nieuchronnego końca – jeszcze jutro przejazd do Arezzo, tam 9 godzin spacerów, zakupów i przesiadywania po kawiarniach i restauracjach, a później już powrót do Polski.

Bagnoregio w podczerwieni, Toskania

Pogoda okazała się lepsza od prognoz, aczkolwiek jak na kwietniową Toskanię wyjątkowo surowa. Zapowiadane od trzech dni burze zamieniły się w lekką mżawkę w drodze powrotnej z dzisiejszego San Gimignano. Wszystkie plenery odbyły się bez przeszkód ze strony warunków atmosferycznych, światło bywało czasem niezłe, a czasem świetne.

Monteriggioni w podczerwieni, Toskania

Jak już wspominałem, tegoroczny kwiecień jest wyjątkowo chłodny, ale dla odmiany tak intensywnej zieleni i wyrośniętych zbóż jeszcze o tej porze nie widzieliśmy. To ostatnie sprzyjało fotografii w podczerwieni, więc tym razem w ramach ilustracji kilka kadrów z aparatu przerobionego na pasmo IR – o samym aparacie i przeróbce pisaliśmy tutaj.

Toskania w podczerwieni

W ramach nowych odkryć spieszymy donieść, że odkryliśmy w San Gimignano bar, gdzie można dobrze i tanio zjeść – jeśli tylko uda się dogadać z obsługą, która nie rozumie słowa po angielsku. Idąc główną ulicą miasta, tuż przed północną bramą należy skręcić w prawo i po kilkudziesięciu metrach po prawej stronie będzie bar „Lo Spuntino”. Co istotne – bar jest czynny cały czas, a nie tylko w dziwnych godzinach otwarcia włoskich restauracji. Poniżej Ewa przed bombowym calzone (serio tak się nazywa).

Ewa nad calzone, San Gimignano