Zgodnie z obietnicą przedstawiam pierwsze impresje z użycia aparatu przerobionego do fotografii w podczerwieni. Jak widać aparat może służyć do przejęcia kontroli nad pogodą – właśnie zamieniliśmy młodą toskańską trawę w śnieg. Jeszcze nie wiadomo, czy proces ten da się odwrócić… 😉
A nieco bardziej serio: aparat, jak widać, działa i robi to, co powinien. Krótkie czasy naświetlania powodują, że wiatr nie wpływa na ostrość drzew i traw (co jest problematyczne przy aparatach nieprzerobionych i używanych do rejestrowania podczerwieni za pomocą nakręcanego filtra IR). Zamontowany na matrycy aparatu filtr 695 nm zostawia resztki koloru, które da się zamienić np. w niebieskie niebo – nie trzeba się więc ograniczać do zdjęć czarno-białych, choć oczywiście nie ma problemu z uzyskaniem i takich wariantów ujęć. Bez problemu da się robić zdjęcia z ręki i z bardzo krótkimi czasami naświetlania.
Filtr polaryzacyjny jest efektywny w fotografii podczerwonej, ale już filtry szare nie bardzo. Pewnym utrudnieniem może być działanie światłomierza w aparacie, który mierzy światło widzialne (i jasne niebo jest dla niego jasne), podczas gdy rozkład tonów w podczerwieni jest inny (i jasne niebo jest ciemne). Trzeba albo przewidywać tę zmianę akcentów i odpowiednio korygować ekspozycję, albo mierzyć światło w trybie LV, gdzie pomiar następuje na podstawie obrazu zarejestrowanego przez – w tym wypadku przerobioną na podczerwień – matrycę. W moim przypadku druga metoda odpada, bo przerobiony aparat to Canon 400D, który w ogóle nie ma trybu LV.
Aparat został przerobiony przez firmę IR Studio z Wrocławia. Przeróbka została wykonana w ciągu kilku dni, oprócz modyfikacji filtra na matrycy ustawiony został balans bieli dla zdjęć wykonanych z użyciem zamontowanego filtra. Jak można sobie obejrzeć na stronie, są do wyboru filtry blokujące światło w różnej części widma – my wybraliśmy wersję „Red”, czyli 695 nm. Jak łatwo sprawdzić w cenniku na stronie IR Studio – przeróbka kosztuje od 1300 do 1700 zł (dla pełnoklatkowców).