Kiedy pejzażysta musi być szybki? We mgle. Widać niewiele, a jak zaczyna być coś widać, to zaraz przestanie, bo znowu się schowa w białej wacie. Mgła się przesuwa, wiatr ją przewiewa, tu coś odsłoni, ale obok jednocześnie zakryje. Czas na decyzję kompozycyjną mierzony jest w milisekundach. Czasu na decyzję co do ekspozycji czy perspektywy nie ma w ogóle – albo się tę sprawę załatwi przed rozpoczęciem fotografowania, albo człowiek będzie biegał z miejsca na miejsce, kręcił kółkami i wciskał przyciski, pozgrzytując sobie zębami, gdy mu kolejne kadry będą się rozwiewały i znikały w białych kłębach. Smaczku dodaje jeszcze to, że na mgłę największe szanse są o świcie, gdy niewiele widać na oczy, a i myślenie nie wychodzi poza pierwszy bieg.
Jak widać trafił nam się pierwszy na fotowyprawie w Toskanii mglisty poranek – już na trzeciej fotowyprawie. Następna okazja na mgliste dylematy wśród wzgórz Crete Senesi – już we wrześniu.