Ile osób jest potrzebnych do zrobienia jednego zdjęcia? Zobaczmy na zdjęcie powyżej. Spust wciskała Ewa, ale w tworzeniu zdjęcia i jego koncepcji uczestniczyło więcej osób. Pomysł na malowanie światłem wyszedł ode mnie, a wokół palmy w tym ujęciu biegał Jurek. Jurek także poubierał sobie czołówki, ale ich tuningiem zajmowali się inni uczestnicy sesji, podpowiadając którą lampkę jak obrócić. Ja jeszcze podrzuciłem uwagę na temat kierunku i tempa biegu wokół palmy i Jurek popędził. Wtedy z dziesięć osób wcisnęło spusty migawek w aparatach i… wszyscy mają mniej więcej takie same zdjęcia, różniące się głównie pozycjami aparatów oraz różnymi ogniskowymi, które jednak wszystkie były poziome (jeśli dobrze pamiętam) i obejmowały palmę w całej wysokości.
To kto jest autorem tego zdjęcia? Ewa? Wszyscy uczestnicy malowania światłem Sahary? A jeśli wszyscy mają zdjęcia podobne do siebie, to kto ma oryginał, a kto jest plagiatorem? A może wszyscy zrzynamy z nieznanego mi bliżej fotografa, który pierwszy pomalował w nocy kawałek stodoły latarką? Ciekawe, czy Darek zechce to rozstrzygnąć?
To zobaczmy jeszcze drugi, prostszy przypadek. Potencjalnych autorów jest mniej. Sławek powiedział: „jak będziemy o zachodzie słońca przy murach ogrodu Agdal i będziemy mieli szczęście, to będzie widać góry, a mury i palmy za nimi będą ładnie oświetlone słońcem”. Poszedłem, gdzie Sławek kazał, zrobiłem zdjęcie, Ewa nadała mu finalny szlif. W jakim stopniu fotografia jest moja, a w jakim Sławka i Ewy?
Na szczęście te pytania są teoretyczne, bo uczestnicy fotowyprawy byli normalni, w odróżnieniu od osób, które procesują się o plagiat fotograficzny. Każdy ma swoje zdjęcie i może z nim robić, co zechce, nie angażując do tego sądów. A pomysł zatrudniania sądów do rozstrzygania na ile jakieś zdjęcie jest nowe, a na ile czerpie z czyichś doświadczeń, powinien być karany ciężkimi robotami. Bez wyroku sądowego, żeby nie zajmować czasu sądom, które powinny się zajmować przestępcami, a nie pieniaczami.
Acha, jest jeszcze druga część przysłowia: „Sukces ma wielu ojców, porażka jest zawsze sierotą”. Porażka fotograficzna sierotą nie jest, winny jest zawsze aparat 😉