Oby tylko nie padało! Tak sobie zawsze mówimy przed warsztatami. Przed wyjazdem do Maroka nic nie mówiliśmy, bo przecież to jasne: Afryka, pustynia, w dodatku zaczęła się już pora sucha, jaki deszcz mógłby tam padać?
A tymczasem od razu pierwszego dnia pobytu, gdy jechaliśmy nad wodospad, nad okolicą zaczęły się zbierać chmury. Gdy wysiedliśmy z autobusu, zaczęło padać. W trakcie przejścia nad wodospad (nie było daleko, szło się najwyżej dziesięć minut) ulewa rozpętała się na dobre. Schowaliśmy się pod daszki kramów z pamiątkami. Ale to jednak Afryka i pora sucha, więc po kwadransie deszcz ustał i można było iść dalej. A wodospad… był tam. Bardzo był. Nasz przewodnik powiedział, że w takiej postaci go jeszcze nie widział.
Tam, gdzie zwykle cieknie sobie z góry takiej sobie wielkości strumień, waliła potężna ściana spienionej, brązowej od mułu wody, rozpylając dodatkowo w powietrzu efektowną mgiełkę. Zaraz potem wyjrzało zza chmur słońce, zapalając w tej mgiełce wspaniałą tęczę. Błękit nieba, trochę zieleni, ruda woda na tle brązowych skał i wszystkie barwy tęczy do tego. I my, z aparatami na statywach.
Nie warto narzekać na pogodę. Za to z pewnością warto pomyśleć nad wykorzystaniem każdych warunków, jakie się nadarzą – nawet jeśli się ich zupełnie nie spodziewamy.