Fotowyprawa Toskańska wiosna, 11-19 kwietnia 2015
W kwietniu 2015 razem z 20-osobową grupą fotomaniaków byliśmy na naszej piątej fotowyprawie do Toskanii. Organizatorem jak zwykle był Klub Podróży Horyzonty. Program był taki sam, jak przy poprzednich toskańskich fotowyprawach, zapraszamy także do lektury relacji z poprzednich wyjazdów:
Polecamy także filmową relację z edycji z kwietnia 2014:
Zapraszamy także do obejrzenia naszego toskańskiego portfolio, gdzie można obejrzeć więcej zdjęć z toskańskich fotowypraw, zarówno edycji wiosennych, jak i jesiennych:
https://www.ewaipiotr.pl/portfolio-4/toskania/
A poniżej zapraszamy do lektury zebranej relacji na żywo, którą zamieszczaliśmy na blogu niemal dzień po dniu w trakcie trwania fotowyprawy.
Śniegi Toskanii
Zgodnie z obietnicą przedstawiam pierwsze impresje z użycia aparatu przerobionego do fotografii w podczerwieni. Jak widać aparat może służyć do przejęcia kontroli nad pogodą – właśnie zamieniliśmy młodą toskańską trawę w śnieg. Jeszcze nie wiadomo, czy proces ten da się odwrócić… ?
A nieco bardziej serio: aparat, jak widać, działa i robi to, co powinien. Krótkie czasy naświetlania powodują, że wiatr nie wpływa na ostrość drzew i traw (co jest problematyczne przy aparatach nieprzerobionych i używanych do rejestrowania podczerwieni za pomocą nakręcanego filtra IR). Zamontowany na matrycy aparatu filtr 695 nm zostawia resztki koloru, które da się zamienić np. w niebieskie niebo – nie trzeba się więc ograniczać do zdjęć czarno-białych, choć oczywiście nie ma problemu z uzyskaniem i takich wariantów ujęć. Bez problemu da się robić zdjęcia z ręki i z bardzo krótkimi czasami naświetlania.
Filtr polaryzacyjny jest efektywny w fotografii podczerwonej, ale już filtry szare nie bardzo. Pewnym utrudnieniem może być działanie światłomierza w aparacie, który mierzy światło widzialne (i jasne niebo jest dla niego jasne), podczas gdy rozkład tonów w podczerwieni jest inny (i jasne niebo jest ciemne). Trzeba albo przewidywać tę zmianę akcentów i odpowiednio korygować ekspozycję, albo mierzyć światło w trybie LV, gdzie pomiar następuje na podstawie obrazu zarejestrowanego przez – w tym wypadku przerobioną na podczerwień – matrycę. W moim przypadku druga metoda odpada, bo przerobiony aparat to Canon 400D, który w ogóle nie ma trybu LV.
Aparat został przerobiony przez firmę IR Studio z Wrocławia. Przeróbka została wykonana w ciągu kilku dni, oprócz modyfikacji filtra na matrycy ustawiony został balans bieli dla zdjęć wykonanych z użyciem zamontowanego filtra. Jak można sobie obejrzeć na stronie, są do wyboru filtry blokujące światło w różnej części widma – my wybraliśmy wersję „Red”, czyli 695 nm. Jak łatwo sprawdzić w cenniku na stronie IR Studio – przeróbka kosztuje od 600 do 1000 zł (dla pełnoklatkowców), a miłym wyjątkiem jest Nikon D70, którego można mieć przerobionego za jedyne 450 zł.
To samo, ale inaczej, czyli cierpliwość pejzażysty
Poranny plener pod Pienzą. To piąta toskańska fotowyprawa, więc jesteśmy tu po raz piąty. Mieliśmy słońce, mieliśmy mgły (takie, że nie widać dalej niż na 3 metry), były też chmury w różnym stężeniu. Dotąd jednak nie było chmur, mgły i słońca w optymalnych proporcjach. Aż do teraz. Do pięciu razy sztuka? Byłoby fajnie, gdyby pogodę dało się tak zaplanować i mieć pewność, że za piątym razem… Może być za pierwszym, a może trafić się dopiero za dwudziestym. Napisałbym: „Szkoda, że Was tu nie było”, ale może na szóstej fotowyprawie do Toskanii trafią się jeszcze bardziej fantastyczne warunki na którymś z plenerów? Zamiast więc myśleć o tym, co było, trzeba próbować dalej i wierzyć, że będzie jeszcze lepiej.
Miasto jak pudełko czekoladek
Takie właśnie jest Arezzo, bo nigdy nie wiesz, na co tam trafisz. Kiedyś trafiliśmy na „wystawę” ciuchów: wszystko było obwieszone niby-praniem na sznurkach, łącznie z wieżą ratusza i nobliwymi Loggiami Vasariego. Kiedy indziej napotkaliśmy w Arezzo miasto wyglądające na pogrążone w ciężkim kryzysie, niemal wymarłe – wszystko było pozamykane, łącznie ze sklepami z pamiątkami i większością knajpek, a ulice były puste. Rok temu za to nikt nie miał głowy do fotografowania katedry, bo właśnie odbywał się w mieście zjazd Ferrari. Eleganckie samochody na tle autentycznego domu Petrarki – to jest to. A tym razem trafiliśmy na pokaz kulinariów. Na Piazza Grande odbywało się coś w rodzaju połączenia telewizyjnego programu kulinarnego na żywo z kiermaszem lokalnych wyrobów i restauracjami na świeżym powietrzu. Nic, tylko korzystać: kupować, jeść, a przede wszystkim fotografować, korzystając z okazji, że tyle dobra nagromadzono w jednym miejscu.
Poniżej uczestnicy wiosennej fotowyprawy w tym niezwykłym momencie, gdy udało się ich zebrać razem i nigdzie się nie rozleźli… 🙂