Wikunie w górach Peru

Koka, wulkany i wikunie

Wszystko ma ze sobą ścisły związek. Dzisiaj jechaliśmy do kanionu Colca i jechaliśmy w górę. Do przodu jechaliśmy również, ale ruch do przodu nie robi takiego wrażenia, jak ruch w pionie. Na 3500 m n.p.m. było nieźle, na 4000 odkrywaliśmy, że chwila bezdechu przy wyzwalaniu migawki wymaga następnie 10 sekund dyszenia, na 4500 przestaliśmy żartować z chodzenia jak zombie, a z 4900 szybko zjechaliśmy na dół. Nocleg mamy na 3500, czyli prawie jak w domu.

Wikunie w górach Peru

Jesteśmy w tej części Peru, gdzie dookoła wznoszą się wulkany (jeden nawet trochę dymi), po łąkach hasają alpaki i wikunie, a za nimi czasem hasają pasterze, którzy muszą mieć gdzieś sprytnie ukryte butle tlenowe, bo przecież niemożliwe, żeby ktoś na tej wysokości biegał i to jeszcze niekiedy pod górkę.

Peruwianki

Zwalczamy problemy metodami naturalnymi, czyli żując liście koki, jedząc cukierki i czekoladki z koką oraz pijąc herbatę z liści koki. Entuzjastów fantastycznych odlotów rozczaruję – trzeba zjeść jakieś 3,5 kilo liści koki, żeby wchłonąć 1 gram kokainy, a że liście koki do żucia są suche i bardzo lekkie, to nie jestem w stanie wyobrazić sobie zjedzenia tego w ilości 3,5 kilograma. Garstka wystarczy, żeby poczuć się krową, bo wygląda to jak liście i smakuje jak liście. Dodawana w śladowych ilościach lokalna substancja, która ma przyspieszyć wydzielanie z suchych liści soku, też nie poprawia smaku (tę substancję można zastąpić sodą oczyszczoną i pewnie będzie to równie apetyczne).

Jutro jedziemy sprawdzić, czy kondory naprawdę latają, czy też, jak podejrzewam, czołgają się i żebrzą o kokę.

Herbatka z koki, Peru

  1. Po przeczytaniu postu nic innego nie przychodzi do głowy tak to, że już spoko pierwsze 3,5kg „pękło”
    i Pan Piotr nie powiedział jeszcze w tej sprawie ostatniego słowa!

    p.s. Jest jazda a zanosi się na niebotyczny odlot!
    ;-P

  2. Przepraszam, ale o co chodzi? Nie wierzycie w wikunie? No to nie będzie o wiskaczy, a jest urocza: królik z dlugim ogonem z kitą na końcu, który skacze jak kangur.

  3. Bardzo fajny wpis!
    Słyszałem że oprócz typowego żucia liści można je jeszcze palić 😀 choć i tak nie będzie to ilość 3,5kg!
    Swoją drogą ciekawe jak tamtejsi ludzie znoszą takie warunki, chyba w jakiś sposób muszą się przyzwyczaić.

    1. Nic mi nie wiadomo o paleniu koki. Do wysokości można się przyzwyczaić. Jesteśmy w Puno (3800 n.p.m.) i mieliśmy do kolacji pokazy folklorystyczne. Pokazy jak pokazy, ale tancerze wywijali hołubce, że ja bym zszedł po 15 sekundach, a oni tylko lekko się zdyszeli.

      1. Jak ktoś żyje na takiej wysokości od urodzenia, to jest przyzwyczajony. Nas, generalnie ludzi z nizin, wysokość rzędu 2500 m n.p.m. już może przyprawić o bóle głowy i mocno ograniczoną wydolność, spowodowaną niedoborem tlenu.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *