Kwiaty na pustyni Wadi Rum zakwitły! Jest ich sporo, większość jest mniej lub bardziej różowa, ale są też rośliny o innych barwach. Nie mamy pojęcia co to za gatunki flory, więc jeśli ktoś potrafi coś podpowiedzieć, to będziemy wdzięczni. My się cieszymy, że niezależnie jak te kwiaty się nazywają, to udało się spełnić obietnicę co do możliwości ich fotografowania podczas fotowyprawy do Jordanii.
Te pustynne kwiaty rosną na piasku – na twardszym gruncie się ich nie spotyka. Jak widać są bardzo niskopienne, więc dla uzyskania takiej perspektywy aparat praktycznie trzeba położyć na ziemi. Tutaj wprawdzie aparat był na statywie, ale statyw… leżał bokiem na ziemi. Wygodny sposób umieszczenia aparatu bardzo nisko, a przy tym stabilnie, to jedno z wyzwań przy robieniu takich zdjęć.
Następna trudność to kadrowanie – do wizjera trudno sięgnąć okiem, tylny ekran LCD jest w miarę czytelny, jeśli leży się na ziemi. Zdecydowanie przydaje się odchylany wyświetlacz. Jeśli ktoś nie ma aparatu z odchylanym wyświetlaczem, ale za to z wifi, to warto skorzystać z możliwości podglądu kadru za pomocą smartfona. Kadrowanie z pozycji leżącej nie jest zresztą dramatem – piasek jest miękki, suchy i bardzo łatwo się go strzepuje. 🙂 Raz trafiła nam się mżawka (na pustyni!), trwająca może z 10 sekund, ale nie zmieniła suchości piasku.
Jak widać kwiaty spotkać łatwo – powyżej widać je blisko charakterystycznych kopuł naszego ulubionego obozu Aicha Memory Luxury Camp.
Leniwe życie na pustyni Wadi Rum
Trzy noclegi, jakie uczestnicy naszej fotowyprawy mają na Wadi Rum, oznaczają trzy sesje o wschodzie słońca i trzy sesje o zachodzie słońca. Jeden wieczorny plener przeznaczyliśmy na Aicha Memory Luxury Camp i jego okolicę. Całkiem trafnie oceniliśmy, że uczestnicy przywiezieni do tak kosmicznie wyglądającego obozu nie będą się chcieli z niego prędko ruszyć…
Pozostałe dwa zachody słońca mieliśmy wśród malowniczych formacji skalnych, a dwa wschody były przy skalnych mostach. W ostatni poranek miał być lot balonem, ale od kilku dni wiał wiatr z zachodu i balon został uziemiony. Wiatr nawet nie był szczególnie silny, tyle że ta część Wadi Rum jest blisko granicy z Arabią Saudyjską; podczas niektórych plenerów fotografowaliśmy skały, których druga strona leżała już w królestwie Saudów. Wiatr z zachodu łatwo mógł doprowadzić do sytuacji, że startowalibyśmy z Jordanii, ale lądowalibyśmy już w sąsiednim państwie… Wprawdzie więc latania nie było, ale i tak fotografowaliśmy pustynne pejzaże ze sporej wysokości – wschód słońca zastał nas na szczycie wzgórza z pięknymi widokami w każdą stronę.
Rytm dnia na pustyni Wadi Rum mamy bardzo uporządkowany. Przed piątą rano jedziemy samochodami terenowymi na wschód słońca, później śniadanie, spotkanie warsztatowe z analizą wykonanych podczas fotowyprawy zdjęć, sjesta, wyjazd na zachód słońca, powrót na kolację. Dwa razy była też nocna sesja z fotografowaniem gwiazd.
Skoro ta część relacji z fotowyprawy jest już online, to znaczy, że z Wadi Rum wyjechaliśmy. Obóz Aicha Memory jest fantastyczny pod każdym względem, komfort domków i bogactwo menu restauracji to bajka. Jest tam wszystko, oprócz… internetu. Zasięgu telefonów też zresztą nie ma. Po przemyśleniu jednak ten brak można uznać za atut – łatwiej się oderwać od codzienności, a przeżyć nie rozprasza szum medialny.
My już jesteśmy nad Morzem Martwym i rozpoczęliśmy najbardziej leniwą część fotowyprawy.