Przenieśliśmy się do Jordanii, a w Jordanii cofnęliśmy się jakieś 2000 lat. Dżerasz założył Aleksander Wielki, później swoje dołożyli Rzymianie, co nieco Bizantyjczycy, a teraz wśród antycznego miasta spacerujemy my. Jest wiosna, wśród ruin kwitną kwiaty, a na zwiedzanie zaprasza nasza przewodniczka Mais.
Podróży w czasie towarzyszyło trochę zjawisk paranormalnych…
A nawet zupełnie zakręconych…
Ale wreszcie przenieśliśmy się próby przed premierowym, a dziś zaginionym przedstawieniem „Eurydyki” Ajschylosa. Transmisja obrazu przez wieki wymaga jeszcze dopracowania, z dźwiękiem było lepiej.
Po zakończeniu ćwiczeń z podróży w czasie upewniliśmy się, że kolumny dalej stoją. Niektóre się wprawdzie kiwają, jak się je popchnie, ale to naprawdę nie nasza wina – tak niestabilnie budowali Rzymianie, podobno w celu uzyskania elastyczności chroniącej przed skutkami trzęsień ziemi. Założenie konstrukcyjne było słuszne – wieki mijają, ziemia się czasem trzęsie, a kolumny stoją.
Wszystko jest tam zresztą zaskakująco solidne mimo upływu czasu. W antyku chyba nie wynaleziono jeszcze lęku wysokości, bo schody obu amfiteatrów są tak strome, że niemal przypominają drabinę.
My jutro jedziemy na pustynię, więc nie będzie z nami kontaktu przez trzy dni. Pustynia nie jest bardzo dzika, ale zasięg telefonów, a tym samym internetu, jest tam chimeryczny.