Na fotowyprawę, warsztaty fotograficzne czy po prostu prywatny wyjazd fotograficzny należy się spakować skutecznie – zabrać wszystko, co potrzeba, a zostawić w domu to, bez czego da się obyć. Błąd w kompletowaniu bagażu można popełnić na oba sposoby: zarówno zostawić coś niezbędnego, jak i zabrać zbędny balast. Pierwszy błąd boli bardziej, ale też noszenie nieprzydatnych rzeczy nie jest przyjemne. No to jak się pakować na fotowyprawy – krótki poradnik z perspektywy blisko setki warsztatów fotograficznych w Polsce i za granicą.
Tyle bagaży, ile rąk
Jest to praktycznie wymóg przy przelotach, ale nawet jeśli podróżujemy autobusem czy samochodem, dobrze jest ograniczyć się do dwóch bagaży: plecaka fotograficznego oraz torby lub walizki z rzeczami osobistymi. Nawet jeśli można – lepiej nie brać większej liczby pakunków. Z trzema czy czterema bagażami, nawet jeśli to małe torebki, trudniej się pozbierać, łatwiej coś pogubić lub zapomnieć. Mamy dwie ręce, więc dwie sztuki bagażu będą łatwiejsze w transporcie.
Osobno akcesoria fotograficzne, osobno ubrania
Dobrze jest trzymać w plecaku tylko sprzęt fotograficzny, a w dużej torbie rzeczy osobiste. To jest szczególnie istotne przy przewożeniu sprzętu fotograficznego samolotem (o czym można przeczytać osobny artykuł na Fotezji), ale sprawdza się także przy transporcie kołowym. Po prostu – plecak bierzemy ze sobą w plener, a ubrania, kosmetyki i wałówy zostają w hotelu lub autobusie.
Jeśli faktycznie nie lecimy, warto ten podział nieco zmodyfikować i do bagażu głównego dorzucić wszelkie ładowarki i kable, których nie będziemy potrzebować podczas plenerów fotograficznych.
Nie potrzebujesz żelazka
Wiele rzeczy, bez których trudno sobie wyobrazić życie codzienne, nie przydaje się podczas warsztatów fotograficznych czy plenerów. Z perspektywy pędzenia na wschód słońca kwestia, czy koszulka jest wyprasowana, nie ma zbytniego sensu. Poranny makijaż też, obawiam się, mało kto doceni o tej porze. Za to prasowanie, malowanie się czy golenie zabiera czas – czas, którego na warsztatach fotograficznych zawsze jest za mało na sen.
Nie potrzebujesz zabierać hurtowni sprzętu fotograficznego
Ten problem nie dotyczy fotoamatorów początkujących stażem, ale już osoby uprawiające tę pasję od kilku lat potrafią mieć uzbierane całkiem sporo sprzętu. Często w szafie leżą poprzednie modele aparatów i obiektywów. O ile backup się niekiedy przydaje (odpukać w niemalowane), o tyle zabieranie wszystkiego w dwóch kopiach nie ma sensu.
Warto też przemyśleć co się będzie fotografowało i jak – a z tego już będzie wynikać, co warto zabrać, a co zostawić w domu. Obiektywy do pejzaży nie muszą być jasne, lampa błyskowa w krajobrazie może się przydać co najwyżej do malowania światłem, zawsze za to będzie użyteczny filtr polaryzacyjny. W Toskanii przyda się superteleobiektyw, ale na Lofotach taki sprzęt nie będzie wcale super, za to znacznie bardziej użyteczny będzie zoom szerokokątny. W obu tych miejscach obiektyw do makro będzie zbędny, ale np. na Islandii jest sporo kolorowych porostów. To, jak się pakować na fotowyprawy, zależy zarówno od charakteru miejsca, jak i od zaplanowanych kadrów.
Jasne, są rzeczy, które lepiej mieć i nie użyć, niż żałować, że się nie ma. To jednak odnosi się np. do pokrowca przeciwdeszczowego czy stosu kart pamięci, a nie kolekcji obiektywów z gwintem M42, które od lat zbierają kurz i wyjazd fotograficzny na drugi koniec świata wydaje się dobrą okazją, żeby je przewietrzyć.
Drobiazgi sprawdź trzy razy
Przed każdym wyjazdem wskazane jest upewnienie się, że zabieramy dokumenty, telefon i pieniądze. Przy wyjazdach na fotowyprawy lista rzeczy do sprawdzenia po kilka razy jest dłuższa:
– zapasowe akumulatory do aparatu (właściwe akumulatory, nie te do poprzedniego modelu aparatu)
– ładowarka do tych akumulatorów (właściwa ładowarka)
– puste karty pamięci (po upewnieniu się, że nie ma na nich zdjęć, które jeszcze nie zostały skopiowane na komputer, a więc nie mogą być kasowane)
– szybkozłączka do statywu (pasujące do zabranej głowicy statywu, a nie do tej, która została w domu)
Po dobrym spakowaniu pozostaje już tylko wypatrywać prognoz meteorologicznych, co my właśnie zaczynamy robić, ruszając na Lofoty. Zdjęcia powyżej z interioru Islandii i z Holandii.