Na koniec fotowyprawy Planeta Islandia zostawiliśmy sobie przylądek Snaefellsnes i Reyjkavik. Mam nieodparte wrażenie, że Snaefellsnes jest zdecydowanie niedoceniany. Owszem, nie ma tu sławnych i potężnych wodospadów, rozległych pól geotermalnych też raczej należy szukać gdzie indziej, ale jest tutaj co oglądać i fotografować, oj jest! I tutejsze krajobrazy są zdecydowanie ciekawsze niż popularny aż za bardzo „Złoty Trójkąt” (historycznie ważny Thingvellir, gejzery i wodospad Gulfoss). Półwysep Snaefellsnes nie jest też dużo dalej – z Reyjkaviku można tam dojechać w niespełna 2 godziny. Choć na miejscu warto spędzić znacznie więcej czasu.
Kirkjufell – plener zawsze ciekawy
Na dobrą sprawę międzynarodową sławę ma tylko jedno miejsce na Snaefellsnes – góra Kirkjufell. Od kilku lat jest nieoficjalnym symbolem Islandii, a jej zdjęcia witają turystów już na lotnisku w Keflaviku (zwłaszcza czekając na bagaż można się Kirkjufella naoglądać). Kirkjufell nie zawodzi – tę górę nawet przy kolejnej wizycie można fotografować inaczej niż poprzednio. Mieliśmy tam dwie sesje – zachód był niezły, ale zdecydowanie lepszy był wschód. Przypływ prawie w swoim maksimum oraz zupełna cisza (dzień wcześniej solidnie wiało) zapewniał takie eleganckie odbicia. Kolorowe chmury na chwilę przed wschodem słońca też swoje zrobiły. Projekt „36 widoków góry Kirkjufell” staje się coraz bardziej dosłowny. 🙂
Czarna plaża Malariff
Islandia jest słynna z czarnych, wulkanicznych plaż. Najbardziej znana to ciesząca się sławą porywacza turystów Reynisfjara, a wśród fotografów kultowy jest półwysep Stokksnes z górą Vestrahorn w tle (oba fotografowaliśmy wcześniej na tej fotowyprawie). Czarną plażę ma także półwysep Snaefellsnes – to Malariff, gdzie fale turlają bazaltowe otoczaki. Fale tym razem były spore, a turkot czarnych wulkanicznych kamieni to coś, to trzeba usłyszeć!
Plaże zresztą są dwie – jedna po lewej stronie latarni, z większymi kamieniami, druga kawałek w prawo od latarni, gdzie brzeg jest bardziej płaski, a otoczaki mniejsze. Nieco dalej w lewo od latarni też jest ciekawie – widać tam już klify Londrangar, których charakterystyczne skały są na fotografii powyżej. Jak wiadomo, fotografowie krajobrazu są jak dzieci: fale, kamyki, parę skał i zabawa może trwać godzinami.
Hellnar i czarne domy
Generalnie architektura Islandii – z wyjątkiem centrum Reyjkaviku – nie jest porywająca. Jest praktyczna i dostosowana do tutejszego klimatu. Wyjątkiem od tej prawidłowości są czarne domy w Hellnar. W eleganckiej prostocie sprawiają wrażenie dekoracji, ale tam naprawdę ludzie mieszkają, więc fotografując warto z grzeczności zachować dystans, żeby nie zaglądać zbyt dosłownie do okien. Chmury nad wulkanicznym masywem w tle są prawie zawsze. Z plaży Malariff wystarczy tylko kilka minut spaceru do klifów Londrangar, stamtąd już jest blisko do Hellnar, dalej ścieżka prowadzi do ptasich klifów w Arnarstapi – i tak można sobie po Snaefellsnes wędrować, bo plenery tu są co krok.
Zdjęcie grupowe uczestników fotowyprawy Planeta Islandia 2022 tym razem zrobiliśmy przy czarnym kościele w Budir, oczywiście na półwyspie Snaefellsnes. 🙂 Ponieważ kościół (isl. kirkja) jest w miejscowości Budir, więc nazywa się Budakirkja. Prawda, że islandzki jest łatwy? 🙂
Na półwysep Snaefellsnes wracamy z zimową fotowyprawą, a najbliższa wrześniowa fotowyprawa na Islandię ma nieco inny program. Właściwie to w ciągu najbliższego półtora roku zapraszamy na Islandię trzy razy – bo będzie jeszcze czerwcowa wyprawa dla miłośników ptaków.