„Jeśli twoje zdjęcia nie są dość dobre, to znaczy, że nie byłeś wystarczająco blisko” – pamiętacie? Któż nie pamięta. W mijający właśnie weekend testowaliśmy tę maksymę na roślinności Borów Dolnośląskich i… tam też się sprawdziła, przynajmniej do pewnego stopnia. Fotografowaliśmy rosiczki jak smoki, mchy jak palmy i wrzosy o kielichach jak lilie, a wszystko to dzięki temu, że podsuwaliśmy obiektywy wystarczająco blisko. Okazało się przy tym, że czasem bywa za blisko, a płaszczyzna ostrości może wypaść w środku obiektywu – wtedy mianowicie, gdy przesadzimy z uzbrajaniem aparatu w dodatkowy sprzęt makrofotograficzny. Następnym razem spotkamy się we Wrzosowej Krainie za rok, a tymczasem pamiętajcie: jeśli widzicie kogoś przycupniętego w lesie i kiwającego się w przód i w tył, to prawdopodobnie nie jest to gajowy z chorobą sierocą, tylko fotograf łapiący ostrość.