Podobno jeśli się naprawdę ładnie zapakuje prezent, to przestaje być ważne, co właściwie jest tym prezentem – samo opakowanie staje się wystarczającym dowodem pamięci.
Na pakowaniu prezentów się nie znam, ale czy może być podobnie w przypadku fotografii? Czy ramka, zamykająca w sobie nic, jest wystarczającym tematem dla zdjęcia? Przykład do zastanawiania się – powyżej.
Co właściwie jest na tym zdjęciu? Kawałek ściany z futryną, okalającą… nic, drugi kawałek ściany z futryną, a w niej znowuż widać kolejny, aż do końcowej ściany, pozbawionej otworu. Naprawdę nic?
Na poziomie „jakie jest, każdy widzi” – rzeczywiście, zupełnie nic tu nie ma. Same puste miejsca po drzwiach. Ale jeśli się głębiej wpatrzyć, to widać, jak przez te dziury w ścianach wieje wiatr historii. Ślady dawnej świetności w resztkach ozdób, pozostałości po wandalach na obdrapanych ścianach, resztki po próbach ratowania budynku widoczne w deskach przerzuconych nad dziurami w podłodze. No i bezpośredni efekt długiej tradycji architektoniczno-graficznej: każda wnęka jest trochę inna, a wszystkie one razem dają wrażenie przestrzeni dzięki klasycznej, szkolnej wręcz perspektywie, ściągającej wzrok ku środkowi, przez kolejne bramy. Czy odpowiednio ułożone pudełka stają się prezentem?