katedra w Gruzji, Cminda Sameba, Gruzin, warsztaty fotograficzne

Fotowyprawa do Gruzji: finał w Tbilisi

Fotowyprawę do Gruzji i Armenii zaczęliśmy w Tbilisi i w tym samym mieście ją skończyliśmy. Ponieważ jednak zwieńczeniem tej podróży była gruzińska uczta, nie byliśmy w stanie zdać relacji na żywo. Doszliśmy już jednak do siebie i poniżej relacja z ostatnich dwóch dni podróży oraz podsumowanie całej fotowyprawy.

katedra w Gruzji, Cminda Sameba, Gruzin, warsztaty fotograficzne

Wieczór i poranek w Mestii

Po ostatnim poranku w Uszguli (ten wschód akurat był pochmurny i mało efektowny), zjechaliśmy spektakularną drogą górską do Mestii. Tam czekała nas popołudniowa sesja z widokiem na Uszbę, a później wieczorna dyskusja przy zdjęciach wykonanych przez uczestników fotowyprawy.

Poranny plener był nieco przerzedzony (ostatnie wschody słońca przeważnie mają słabszą frekwencję), ale całkiem udany. Widok ze wzniesienia na podświetlone jeszcze kamienne wieże Mestii i okoliczne góry wart był wstawania przed szóstą rano. Uszba tym razem się nie pokazała – nie mieliśmy aż tyle szczęścia, co trzy lata wcześniej. Biorąc jednak pod uwagę, że w nocy padał deszcz, a według prognoz miał padać także o świcie – było całkiem nieźle.

wschód słońca, góry, Gruzja, fotowyprawa

Nie wierz meteorologom

Gdyby miały sprawdzić się prognozy pogody, to znaczna część fotowyprawy, w tym cały pobyt w Uszguli, odbyłaby się w ulewnym deszczu. Nie pojechalibyśmy także na wschód słońca nad Mestią. Tymczasem w rzekomo deszczowe dni mieliśmy bardzo udane plenery poranne i wieczorne, a także dwie sesje fotografowania gwiazd przy zupełnie bezchmurnym niebie. Padało tylko w dniu, gdy zwiedzaliśmy skalne labirynty Wardzi, a i to najsilniejsze ulewy były w trakcie przejazdu. Nie ma co wierzyć w prognozy, tylko iść w plener i czekać na światło.

ćma fruczak gołąbek, gruziński koliber, Gruzja, fotowyprawa

50. fotowyprawa po raz pierwszy!

Po powrocie do Tbilisi mieliśmy mieliśmy wieczorną ucztę w gruzińskim stylu. Sami rozumiecie, że tego wieczoru nie daliśmy już rady napisać relacji… 😉 Daliśmy za to radę wstać następnego dnia na ostatnią sesję – parę godzin wśród ulic stolicy Gruzji. A później w samolot i do domu. I tak zakończyła się nasza 50. (pięćdziesiąta! 🙂 ) fotowyprawa. Do Gruzji i Armenii z pewnością jeszcze wrócimy. I zapewne nieco przed setną fotowyprawą.

U góry: dżygit przed katedrą Cminda Sameba w Tbilisi, wschód słońca w górach nad Mestią i „gruziński koliber” – a tak naprawdę ćma fruczak gołąbek, która lata całkiem jak koliber.

    1. Tak, potoczna nazwa tej ćmy to „polski koliber”. Ale ja musiałem jechać pod Uszbę, żeby ją zobaczyć po raz pierwszy. 🙂

  1. 50 wypraw razy średnio 20 uczestników to jeszcze bardziej okrągły wynik. Pamiętacie wszystkich imiona, czym fotografowali? Nie zdziwiłbym się, czasem Piotr rzuca stwierdzenie – „trzy lata temu nie mieliśmy tyle chmur w tym miejscu”. Pamięć doskonała, czy gruby notatnik? Obojętne co – gratulacje.

    1. No jednak zdecydowanie mniej niż 1000 osób – nie zawsze mieliśmy komplet, a przede wszystkim wiele osób było więcej niż na jednym wyjeździe. Tak łącznie z warsztatami, to na naszych wyjazdach było 579 osób, z czego 252 więcej niż jeden raz, w tym 103 osoby były na co najmniej 5 fotowyprawach lub warsztatach. Imiona pamiętamy przeważnie przy drugim spotkaniu, przy pierwszym zapamiętujemy tak mniej więcej połowę. 🙂 A kto czym fotografował pamiętam bardzo rzadko.

      Pamięć doskonała, czy gruby notatnik?

      Ani jedno, ani drugie. 🙂 Przy drugim czy trzecim wyjeździe w to samo miejsce to jeszcze pamiętam większość plenerów, zwłaszcza że sobie pamięć wspomagam zdjęciami. Ale jak mnie spytasz, jaka pogoda była przy kubłach pod Pienzą we wrześniu 2015 albo o sobotni wschód na trzeciej edycji Wrzosowej Krainy, to bez sięgnięcia do (dyskowej) pamięci podręcznej, nic sobie nie przypomnę.

  2. A powiedzcie ten facet na górnym zdjęciu to ubrany w jakiś mundur? Strój uroczysty? Wiecie co to? bo wygląda świetnie no i komponuje się z murami.

    1. To jest tradycyjny strój Gruzina. Każdy powinien w takim chodzić. Niestety, dzisiaj można to oglądać tylko przy okazji większych imprez, choć na ślubach też się trafiają.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *