Liczba klatek na sekundę przez lata była marketingowym sloganem, mającym zachęcać do kupienia nowego aparatu fotograficznego. Marketing marketingiem, ale są sytuacje, gdy różnica między 3 kl/s a 10 kl/s ma znaczenie.
Od przybytku głowa podobno nie boli. Autor tego powiedzenia z pewnością nie robił selekcji zdjęć robionych długimi seriami po 10 klatek na sekundę. Kilka sekund akcji i mamy kilkadziesiąt ujęć – bardzo podobnych, różniących się drobnymi szczegółami. A jak wiadomo, w szczegółach tkwi diabeł, więc wybieranie tego jednego najlepszego ujęcia nie jest proste. To może lepiej w ogóle nie używać trybu seryjnego, żeby uniknąć przybytku, od którego jednak boli? To też nie jest takie proste…
Kopyta ładnie podniesione – jest ok. Ale zobaczcie inne ujęcia z tej serii poniżej…
Kiedy potrzebny jest tryb seryjny
Tryb seryjny to takie działanie aparatu, gdy wciśnięcie spustu migawki powoduje, że zdjęcia są wykonywane jedno po drugim. Jest on użyteczny wówczas, gdy fotografujemy coś, co się rusza. Jeśli ruchu nie ma – kolejne zdjęcia będą pokazywały dokładnie to samo. Gdy ruch jest względnie wolny, a my wiemy, co chcemy uzyskać, także można się obejść bez trybu seryjnego. Wystarczy wyczekać właściwy moment, właściwą fazę biegu, skoku czy co tam ruchomego fotografujemy. Jeśli jednak ruch jest szybki albo mamy w kadrze wiele ruchomych obiektów, to trafienie w idealny moment jednym strzałem jest grą w totolotka. Pojedynczego biegnącego konia można próbować „upolować” pojedynczym strzałem, ale przy stadzie galopujących rumaków szanse sukcesu spadają – zawsze któryś będzie w mało eleganckiej fazie, w której wygląda, jakby miał się wywalić. Zawsze też któryś z koni w stadzie będzie miał podwójną głowę, dodatkową nogę albo oko zasłonięte grzywą sąsiada. Nawet już na gotowych zdjęciach trzeba się skupić, żeby zauważyć te wszystkie subtelności i dokonać wyboru, a żeby trafnie oszacować optymalny moment na żywo, trzeba by być cyborgiem.
To było pierwsze w serii – mamy fazę „wszystkie konie lecą na pysk”. 😉
Następne – dwa najbliższe konie wyglądają, jakby stały w miejscu – przednie nogi prosto w dół i oparte na ziemi.
A to dla odmiany zdjęcie późniejsze od pierwszego w tym artykule – konie wyglądają, jakby już hamowały. Cała seria była robiona w tempie 10 kl/s.
Liczba klatek na sekundę – potrzeba 3 czy więcej?
Ile klatek na sekundę potrzeba? To zależy od szybkości ruchu. Dostępne w najtańszych aparatach 3 kl/s oznaczają, że odstępy między zdjęciami to co najmniej 1/3 sekundy. Jeśli ta 1/3 sekundy to wystarczająco mała przerwa, aby mieć kluczowe fazy ruchu, to ok. Przy galopującym koniu możemy jednak mieć wówczas ujęcia, gdy na jednym zdjęciu koń jest przed fazą ładnego wyciągnięcia, a na następnym – już po tej fazie. Jeszcze zabawniej bywa przy fotografowaniu ptaków – można tak trafić, że na wszystkich zdjęciach w serii będziemy mieli tę samą fazę lotu, np. moment gdy podniesione skrzydła zakrywają głowę ptaka. Nie ma to jak wrócić z sesji, z której najlepsze ujęcia są zepsute w dokładnie ten sam sposób…
Więcej klatek na sekundę daje nam – przy fotografowaniu szybkiego ruchu – dodatkowe fazy pośrednie. 6 kl/s to jedno dodatkowe ujęcie między każdymi 2 zdjęciami zrobionymi w tempie 3 kl/s. 12 kl/s to aż trzy dodatkowe fazy ruchu między każdą parą zdjęć robionych w tempie 3 kl/s. Im szybszy ruch, tym bardziej przydaje się większa szybkostrzelność. Z kolei przy fotografowaniu obiektów poruszających się wolno, więcej klatek na sekundę to tylko nadmiar zdjęć, które różnią się od siebie minimalnie.
Trafić nieprzewidziane – jeden z koni miał o coś pretensje do drugiego, zaczepka była krótka, ale ekspresyjna.
Duża szybkostrzelność nie wystarczy
Aby duża szybkostrzelność miała sens i była naprawdę użyteczna, aparat fotograficzny musi mieć jeszcze inne cechy. Po pierwsze, musi mieć dobrą jakość obrazu na wysokich czułościach ISO. Dlaczego? No cóż, jeśli jest wyraźna różnica w fazie ruchu między zdjęciami robionymi co 0,3 sekundy i co 0,1 sekundy, to ruch jest naprawdę szybki. I jeśli taki szybki ruch chcemy zamrozić, potrzebny jest krótki czas naświetlania, często nawet krótszy niż 1/1000 sekundy. Aby uzyskać tak krótką ekspozycję, trzeba podnieść czułość matrycy. A gdy fotografujemy przy najładniejszym świetle, w okolicy wschodu lub zachodu – trzeba podnieść solidnie. ISO 1600 to raczej dolna granica czułości przy fotografowaniu ptaków w locie.
Następny istotny parametr to sprawny autofokus w trybie ciągłym. Jeśli autofokus nie nadąży za przesuwającym się celem, to zdjęcia nadają się tylko do kosza.
I wreszcie kwestia bufora aparatu i szybkości zapisu zdjęć na kartę. Co z tego, że możemy jechać serią 10 kl/s przy pięknym ISO 6400, jeśli po 2-3 sekundach aparat się przytyka i trzeba czekać kilkanaście sekund, aż zdjęcia zostaną zapisane na karcie pamięci, a nasz aparat fotograficzny wróci do stanu gotowości.
Wszystkie zdjęcia oczywiście z sesji z białymi końmi z Camargue, z tegorocznej fotowyprawy do Prowansji. Tam liczba klatek na sekundę miewa znaczenie – ale tylko przy koniach, w lawendzie tryb seryjny jest zdecydowanie mniej użyteczny. 😉
Po więcej informacji na temat fotografowania akcji zapraszam do artykułu na Fotezji.