Fotowyprawa Wenecja

Jaki aparat fotograficzny kupić: wybór w 5 krokach

Ostatnia aktualizacja:

Dla tych, którzy przygodę z fotografią zaczynają (albo dopiero zaczną zaczynać), przygotowałem krótki poradnik kupowania cyfrówki. Wystarczy sobie odpowiedzieć na pięć pytań, a stanie się jasne, jaki aparat fotograficzny będzie dla nas najlepszy. I zamiast tracić czas na koszmar decyzji zakupowych, można ruszyć na poszukiwanie piękna.

Fotowyprawa Wenecja

Wiem, że większość zaglądających tutaj ma te dylematy dawno za sobą, ale zawsze mogą ratować się tym poradnikiem, gdy ich zacznie molestować jakiś niefotografujący znajomy.

1. Czy Twój aparat musi ważyć mniej niż pół kilograma?

Waga sprzętu dla niektórych osób jest czynnikiem istotnym. Oczekiwanie, że aparat fotograficzny nie będzie cięższy niż pół kilograma, mocno ogranicza wybór. Twierdząca odpowiedź na powyższe pytanie oznacza, że do wyboru zostaje nam kilka niedużych kompaktów, np. Sony RX100 w którejś z wersji czy Panasonic TZ90, jeśli ktoś uważa, że potrzebuje superzooma (czyli obiektywu o bardzo szerokim zakresie kątów widzenia – od dość szerokiego po bardzo tele). Wszystko to będą kompakty, z typowymi dla kompaktów ograniczeniami:

– umiarkowana (w najlepszym razie) jakość obrazu, zwłaszcza w słabszym świetle;

– bardzo ograniczone możliwości operowania głębią ostrości – czyli przeważnie wszystko od początku do końca będzie ostre i w niewielkim stopniu, jeśli w ogóle, da się uzyskać rozmycie tła;

– szybkość ustawiania ostrości daleka będzie od światowych rekordów, co utrudni fotografowanie obiektów poruszających się, że o tak ekstremalnym sporcie jak dokumentacja bawiących się dzieci nie wspomnę;

– spore ograniczenia w realizowaniu niektórych tematów, jak fotografia z długim czasem naświetlania, zdjęcia gwiazd itp.

Trochę za dużo tych ograniczeń? Więcej niż pół kilo do noszenia to jednak żaden problem? Wygląda na to, że zamiast kompaktu trzeba będzie szukać lustrzanki lub bezlusterkowca. No to przechodzimy do następnego pytania.

Jaki aparat fotograficzny kupić, Wenecja fotowyprawa

2. Wizjer optyczny czy elektroniczny?

Wizjer musi być! Aparat bez wizjera, a tylko z ekranem LCD na tylnej ściance to plaga egipska, gdy słońce mamy z tyłu lub z boku. No to wizjer – ale jaki? Lustrzanki mają wizjer optyczny, czyli obserwujemy obraz naturalny, nieprzetworzony elektronicznie. Z kolei bezlusterkowce, tak jak i kompakty, mają wizjer elektroniczny, gdzie widać obraz przetworzony przez matrycę. Więc jak – okienko czy telewizorek? Oba rozwiązania mają swoje plusy i minusy, ale najważniejsze tutaj jest subiektywne wrażenie przyszłego właściciela: niektórzy wolą „telewizorek”, inni „lunetę”. Najlepiej przejść się do sklepu i samemu spróbować, jak się patrzy przez każdy z tych wizjerów. Jak już wybierzemy, co nam odpowiada, to mamy z górki: wizjer elektroniczny to bezlusterkowce (Sony, Olympus, Fuji, Panasonic), a wizjer optyczny – lustrzanki (Canon lub Nikon).

3. Czy rozmiar (matrycy) ma znaczenie?

Wprawdzie nie sądzę, aby ktoś kupujący swój pierwszy poważny aparat fotograficzny od razu zdecydował się na model tzw. pełnoklatkowy (czyli z dużą matrycą, o rozmiarze takim samym, jaki miała klatka filmu małoobrazkowego, czyli 36×24 mm), ale szybkie udzielenie tutaj odpowiedzi znowu ułatwia wybór przez jego zawężenie.

Duża matryca to przede wszystkim możliwość (możliwość, a nie konieczność!) uzyskania płytszej głębi ostrości, czyli silniejszego rozmycia tła. Duża matryca także da lepszy obraz przy słabym oświetleniu. Ale duża matryca to także większy (i cięższy!) aparat i większe (oraz cięższe!) obiektywy. Jeśli jednak jakość i bokeh (rozmycie tła) ponad wszystko, to do wyboru mamy Sony z serią A7 i A9 (jeśli poprzednio zagłosowaliśmy za wizjerem elektronicznym) lub Canona (6D, 5D lub profesjonalne 1D) i Nikona (D6x0, D7x0, D8x0 lub profesjonalne Dx – numerki zamiast x się zmieniają, im wyższe, tym nowszy model). Są aparaty z jeszcze większymi matrycami, ale średnioformatowego Hasselblada czy Fuji GFX 50S bym naprawdę nie polecał na pierwszy aparat.

Jeśli matryca może być mniejsza, aby i cała reszta sprzętu była mniejsza, to mamy duży wybór bezlusterkowców i lustrzanek niepełnoklatkowych (czyli z matrycą w rozmiarze APS-C – ok. 25×17 mm). Jest też linia aparatów z matrycami (a więc też aparatami i obiektywami) jeszcze trochę mniejszymi: system m4/3 Olympusa i Panasonica. Mniejszych nie bierzemy pod uwagę – zapominamy o Nikonie 1 (jako i Nikon zapomniał) czy podobnym wynalazku Pentax Q (o którym już nikt nie pamięta).

Jaki aparat fotograficzny kupić, Weneckie okna

4. Czego używają znajomi?

No to zbliżamy się do wielkiego finału kwestii: jaki aparat kupić. Mamy już wybór mocno ograniczony do np. niepełnoklatkowego bezlusterkowca (albo pełnoklatkowej lustrzanki lub innej kombinacji). Co dalej? Teraz należałoby wybrać firmę, czyli, jak to mawiają na forach sprzętowych, „wejść w system”. Ale którą firmę i jaki system? Moja propozycja: wybierzmy to, co wybrali znajomi (chyba że bardzo narzekają na swój wybór i go odradzają). Jeśli będziemy mieli pod ręką kogoś ze sprzętem tej samej marki, będzie łatwiej pożyczyć pasujący obiektyw czy lampę błyskową czy dopytać się o kwestie związane z obsługą. No dobrze, fotografujący znajomi nam przegłosowali markę, ale który model?

5. Co Ci leży w ręce?

Ludzie mają dłonie różnej wielkości i ten czynnik zupełnie nie ma związku z wiedzą, umiejętnościami i potrzebami fotograficznymi. Niestety, producenci sprzętu uważają inaczej i konsekwentnie bardziej zaawansowane modele robią większe, a te adresowane do początkujących – mniejsze. Tymczasem aparat musi leżeć dobrze w dłoni, inaczej będzie nie tylko męczył, ale też irytował, gdy nijak nie będziemy w stanie się nauczyć trafiać palcami we właściwe przyciski i pokrętła (bo są za blisko lub za daleko). Żeby to sprawdzić, trzeba po prostu pójść do sklepu i przymierzyć różne modele do ręki. Może się okazać, że pasuje nam akurat najdroższy – trudno, to jest cena dużych dłoni.

Gorzej, gdy żaden model wybranej firmy „się nie układa”. Cóż, wówczas musimy zignorować punkt 4. i spróbować wybrać model innej firmy. I próbować, aż znajdziemy coś, co pasuje do dłoni.

Jaki aparat fotograficzny kupić, Maski weneckie

Testy nie powiedzą jaki aparat fotograficzny kupić

A gdzie w tym wszystkim miejsce na wyniki testów? Testy są przereklamowane, a dzisiaj nie produkuje się już złych aparatów, które należałoby zdecydowanie odradzać. Różnice między sprzętem z różnych półek i różnych producentów oczywiście istnieją, ale dla początkującego nie mają większego znaczenia i nie warto do nich przywiązywać wagi, podejmując decyzje jaki aparat fotograficzny kupić. I lepiej się nimi nie stresować: każdy aparat będzie miał w wynikach testu jakieś zalety (co miłe), ale też jakieś wady (co niepokojące, szczególnie gdy nie ma się pewności, co te wady znaczą).

Zdjęcia oczywiście z Wenecji. Zrobione aparatami, które dobrze leżały w dłoniach fotografujących. Co nie zmienia faktu, że w trakcie robienia części z tych zdjęć były zamocowane do statywu.

PS. Na fotowyprawę do Bawarii znowu zwolniło się jedno miejsce – zapraszamy! Zapraszamy też na bardzo kolorową fotowyprawę – do interioru i na Fiordy Zachodnie Islandii!

  1. To ja bym do akapitu o wizjerach dodał jedną (niebagatelną czasami) zaletę wizjera elektronicznego – lepszą widoczność w słabym świetle. Wprawdzie podbite ISO generuje straszny szum, ale dzięki temu często w ogóle COŚ widać, chociaż przez wizjer optyczny nie widać nic. Wydawać by się mogło, że to nie problem, bo fotografuje się wtedy, gdy jest światło, ale już przy zdjęciach nocnych czy malowaniu światłem wizjer elektroniczny się przydaje 😀

    1. Niezupełnie tak.
      Przede wszystkim nie jest prawdą, że w słabym świetle w wizjerze optycznym nic nie widać. Jeśli widzisz gołym okiem, to prawie tak samo widzisz w wizjerze optycznym. W aparacie z pryzmatem lepiej, z pentalustrem gorzej, ale widać. Istotny jest oczywiście czas na akomodację oka, ale jeśli tylko ma się czas i nikt Ci po oczach latarką nie świeci, to po kilku minutach można całkiem pewnie i bezpiecznie chodzić tylko przy świetle gwiazd. I całkiem precyzyjnie kadrować.
      Wizjer elektroniczny, owszem, wzmacnia obraz, korzystając z podniesienia ISO matrycy, ale to wzmacnianie ma swoje ograniczenia, wynikające po części z jakości wysokich czułości matrycy, ale także z częstotliwości odświeżania EVF.

      W praktyce jak były sesje fotografowania gwiazd (zupełne bezludzie, żadnych świateł w okolicy, bezksiężycowa i bechmurna noc z mnóstwem gwiazd), to użytkownicy aparatów z wizjerami elektronicznymi mieli mocno pod górkę. Po prostu nie bardzo byli w stanie skadrować horyzont w wybranej części kadru ani zapanować nad umieszczeniem w kadrze pierwszoplanowych elementów typu palma czy kaktus. Komponowali metodą kolejnych przybliżeń: naświetlenie 30 sekund na „mniej więcej ten kadr”, poprawka pozycji aparatu, naświetlenie, znowu poprawka i do skutku.

      Pisałem o tym wcześniej właśnie na bazie sesji gwiezdnych w miejscach zupełnie odciętych od cywilizacji:
      https://www.ewaipiotr.pl/sprzet-fotograficzny/dlaczego-nie-wizjer-elektroniczny/
      https://www.ewaipiotr.pl/fotografowanie/sprzet-ma-znaczenie/

      Pewnie wrócę jeszcze do tematu, ale to może po fotowyprawie do Omanu, gdzie jest szansa na sesje gwiezdne. Jak ktoś będzie miał jakiegoś nowszego bezlusterkowca, to nie omieszkam sprawdzić, co widać w wizjerze przy świetle gwiazd.

  2. Prawda jest taka, że osoba kupująca swój pierwszy aparat nie wie tak naprawdę czego chce i jest bardzo podatna na reklamę, promocje i opinie sprzedawców. A sprzedawca poleci zawsze to co ma na półce i z czego ma największą prowizję. Oglądam się ostatnio za porządnym ekspresem do kawy (takim dużym z młynkiem). W trzech sklepach (dużych sieciowych) polecano mi trzy różne firmy. I bądź tu mądry.
    Piotrze – a możliwość rozbudowy systemu i dostępność oszklenia. To chyba bardzo ważny argument.

    1. Prawda jest taka, że osoba kupująca swój pierwszy aparat nie wie tak naprawdę czego chce i jest bardzo podatna na reklamę, promocje i opinie sprzedawców.

      To prawda, dlatego często podejmuje się decyzje na bazie najmniej istotnych czynników – jak się okazuje znacznie później.

      Piotrze – a możliwość rozbudowy systemu i dostępność oszklenia. To chyba bardzo ważny argument.

      I tak, i nie. Jeśli kogoś wciągnie fotografia, to pewnie dozbiera ze 2-3 obiektywy, może lampę błyskową. Dotychczas jednak statystyki wskazywały, że większość kupujących zostaje z obiektywem kitowym, a następna duża grupa to ci, którzy dokupili tylko jakieś plastikowe 50-200 i na tym poprzestali.
      Faktycznie, jeśli kogoś wciągnie specyficzny typ fotografii, to może się okazać, że superteleobiektywy są tylko w niektórych systemach (a względnie tanie superteleobiektywy – w niektórych z tych niektórych). Że niektóre aparaty mają wygodny system radiowego sterowania błysku. Że do niektórych oferta rynku wtórnego jest bogata, a do innych trzeba używanych, tańszych akcesoriów szukać długo i pracowicie. Wszystko prawda, ale żeby to uwzględniać, to początkujący fotoamator musiałby wiedzieć, że go wciągnie na dobre – i jeszcze przewidzieć, którą drogą pójdzie.

  3. Świetny temat, od razu ruch w interesie :-). Już myślałem, że tu nikt nie zagląda, ale wystarczy zagrać sprzętem i … Niemniej jednak podstawowy dylemat to nie: kompakt czy lustrzanka, ale jakikolwiek aparat fotograficzny czy smartfon. Podobno już umieją dorobić sztuczną głębię ostrości! Dlaczego musiałem dożyć takich czasów 🙁

    1. Tak, bardzo sztuczną głębię ostrości 😉 . Rada dla tych, co się zastanawiają jakie są ograniczenia smartfonów: niech spróbują zrobić makro. Dużym kompaktem z Raynoxem na końcu zrobi się bardzo dobrze… Ale jak mają być tylko foty typu „tu byłem”, to aparat faktycznie niepotrzebny.

    2. Już myślałem, że tu nikt nie zagląda

      Gugiel Analitycs mówi, że zaglądają głównie milczki, bardzo dużo milczków. 🙂

      Niemniej jednak podstawowy dylemat to nie: kompakt czy lustrzanka, ale jakikolwiek aparat fotograficzny czy smartfon.

      To bardziej rozróżnienie, czy chce się pstrykać fotki z imprez i selfiki, czy tworzyć coś bardziej kreatywnego.

      Podobno już umieją dorobić sztuczną głębię ostrości!

      A jakie efekty specjalne potrafią wyrenderować! Fotografia obliczeniowa z pewnością będzie się rozwijać, ale jest pewna różnica między satysfakcją z wypatrzonego i ładnie skomponowanego kadru a wygenerowaniem sobie ładnego obrazka z bazy presetów.

    3. „Świetny temat, od razu ruch w interesie :-). Już myślałem, że tu nikt nie zagląda, ale wystarczy zagrać sprzętem i …”
      Bo dla sporej części fotografujących, a zwłaszcza tej męskiej części – fotografia to gadżeciarstwo. Nie chodzi o zdjęcia ale o aparat i tą pogoń za większym ISO-SRISO 🙂
      Bo taką sieczkę z mózgu robią nam producenci. Nowy model, nowa seria, kolejny Mark II, III, IV – Show must go on. Tak jak powiedział Piotr – skoro każdym współczesnym aparatem zrobię udane zdjęcie to kto ma kupować te nowe aparaty?

  4. „Pisałem o tym wcześniej”
    – no właśnie, to „wcześniej” robi wielką różnicę, 4 lata w elektronice to przepaść. Fotografowałem lustrzanką do 2015 roku, w 2007 miałem też Fuji S9600 z wizjerem elektronicznym i faktycznie było jak piszesz Piotrze. Teraźniejsze wizjery są już tak dopracowane, że ja powrotu do optycznego już nie widzę. Nie byłem na pustyni, to nie wiem jakby to wyglądało, ale w ciemnym pomieszczeniu, przy świecy, wizjer elektroniczny jest po prostu wygodniejszy.
    No i jeszcze jasny obiektyw robi dużą różnicę w obu przypadkach.
    A poradnik znakomity.

    1. S9600 to kompakt, z malutką kompaktową matrycą, a ja pisałem o aparatach z dużymi matrycami – m4/3 i APS-C. Jeszcze w zeszłym roku w Peru na sesji z gwiazdami jedna z uczestniczek kadr bezlusterkowcem Olympusa ustalała w kilku podejściach. Z pełnoklatkowego Sony A99II w zupełnej ciemności obraz w wizjerze też nie zachwycał. Może z Sony A7S byłoby znacząco lepiej, bo tam matryca sobie świetnie radzi na wysokim ISO.
      Jasny obiektyw – owszem, robi różnicę. Natomiast przy wizjerach elektroniczych dużą różnicę robi zmiana częstotliwości odświeżania przy słabym świetle. Normalnie to do 60Hz (czyli 60 razy na sekundę), co oznacza, że nawet na wysokim ISO obraz jest naświetlany nie dłużej niż 1/60 sekundy. W sytuacji, gdy poprawne naświetlenie, dające jakąś widoczność pierwszego planu, to 30 sekund (także na wysokim ISO!), obraz w wizjerze jest niedoświetlany o 10 EV! Niektóre bezlusterkowce w słabym świetle potrafią zmniejszyć częstotliwość odświeżania obrazu w wizjerze – czytelność wówczas rośnie kosztem zwiększenia bezwładności.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *