Dyskwalifikacja w tegorocznym konkursie World Press Photo to dobra wiadomość. Dobra ze względu na powód dyskwalifikacji: cykl Giovanni’ego Troilo „The Dark Heart of Europe” stracił główną nagrodę nie ze względu na cyfrowe manipulacje, co do tej pory było jedynym powodem wykluczeń z tego konkursu. Tropienie Photoshopa prowadziło do dziwacznych sytuacji, gdy zdyskwalifikowano zdjęcie Paula Hansena za niedozwoloną obróbkę, by później uznać, że nic niedozwolonego tam nie było. Tutaj z kolei są historie fotografów, którzy w jednym roku zostali zdyskwalifikowani za obróbkę, a w następnym już nie – choć nie zmienili sposobu edycji zgłaszanych fotografii. Najczęstszym powodem dyskwalifikacji nie było wcale klonowanie, ale zwiększanie kontrastu, prowadzące do tego, że ciemne obszary robiły się bardzo ciemne, a jasne – bardzo jasne. Tropienie komputerowych manipulacji WPP uprawiało od lat z dość dyskusyjnym skutkiem, natomiast dotąd nie zdarzyło się, żeby praca została zdyskwalifikowana za manipulacje dokonane przed wciśnięciem spustu migawki.
Cykl Troilo został wprawdzie zdyskwalifikowany za to, że jedno zdjęcie zostało wykonane wcale nie tam, gdzie reszta, ale w innym mieście. Natomiast już wcześniej komisja konkursowa wszczęła śledztwo w związku z innymi wątpliwościami dotyczącymi „The Dark Heart of Europe” – podejrzeniami o ustawianie sytuacji oraz fikcyjne podpisy (zdjęcia z ośrodka dla osób dotkniętych chorobą Parkinsona zostały przedstawione jako zdjęcia ze szpitala dla psychicznie chorych).
Dlaczego dyskwalifikacja Giovanni’ego Troilo to dobra wiadomość? Bo w końcu jury największego konkursu fotografii prasowej zaczęło zwracać uwagę na manipulacje inne niż bazujące na cyfrowej edycji. W mediach pojawiały się zdjęcia z wojny na Bałkanach prezentowane jako zdjęcia z wojny na Ukrainie, fotografie dziewcząt z Gwinei Bissau przedstawiane jako dziewczęta z Nigerii porwane przez Boko Haram i wiele innych manipulacji, które nie miały nic wspólnego z komputerową edycją. Owszem, wykrycie wyklonowania czy wklonowania czegoś jest łatwiejsze niż zdemaskowanie ustawki, fałszywego podpisu czy faktycznego miejsca i czasu wykonania zdjęcia, ale jak widać po historii cyklu „The Dark Heart of Europe” – da się. I dobrze, że zaczyna się na to zwracać uwagę w prestiżowym konkursie. Daje to nadzieję, że fotoreportaż będzie gatunkiem dziennikarskim, a nie ćwiczeniem z estetycznego wymyślania i ustawiania kompozycji oraz kreatywnego łączenia je w historie wzruszające, nawet jeśli zmyślone.
World Press Photo wreszcie zauważyło problem „analogowych” manipulacji i nawet przygotowało obszerny raport na temat niedozwolonych i nieetycznych działań przy tworzeniu fotoreportaży – uwzględnia on m.in. ustawki. Oczywiście od zauważenia problemu do jego skutecznego zwalczenia droga daleka, ale dobrze, że wykonano krok we właściwą stronę.
Powyżej mnich z Etiopii. Zdjęcie to pamiątka z fotowyprawy, a nie żaden dramat humanitarny.