Pewnego dnia Tygrysek znalazł deski i postanowił coś z nich zrobić. Zabrał się do pracy, a gdy Puchatek, Prosiaczek i Królik pytali, co buduje, odpowiadał: „Nie wiem, ale jak skończę, to się dowiem”.
Wiele firm softwarowych wydaje się postępować według tej samej filozofii rodem ze Stumilowego Lasu. Piszą programy, a co one mają dokładnie robić, to się okaże. Efekt: przeglądarki rozrastają się do programów katalogująco-edytująco-wydawniczych, jak na przykład ACDSee. Prosty, skuteczny i wygodny program do nagrywania płyt, o nazwie Nero, stał się wielką i ciężką machiną multimedialną, gdzie trzeba się trochę naszukać podstawowej funkcji, dzięki której Nero zyskał ongiś popularność. Nie wspominając już o Photoshopie, który regularnie obrasta w dodatkowe funkcje: a to panoramy i inne narzędzia do składanek, a to 3D, inteligentne to i siamto, niekoniecznie praktyczne i działające jak trzeba, ale NOWE.
Czy nie byłoby lepiej, gdyby autorzy programów pewnego dnia doszli do wniosku, że skończyli budowanie? Powstał produkt, który dobrze robi to do czego został stworzony – i już? Można zacząć robić nowy, który będzie miał inną funkcję? Być może sprząc je, jeśli ma to sens dla użytkowników, ale jednak tworzyć – i sprzedawać – osobno?
Gdy Tygrysek wykorzystał już większość desek, stwierdził, że zbudował wieżę do skoków. I wszyscy świetnie się bawili, skacząc z wieży do wody.
Być może szkopuł tkwi w tym, że deski kiedyś się kończą, a linijki kodu można dodawać ad infinitum. To kiedy możemy zacząć się świetnie bawić, zamiast przyzwyczajać się do wciąż nowych wersji programów? I zgrzytać zębami na wciąż nowe błędy, zgrzytając szczególnie głośno, gdy przestają poprawnie działać funkcje, które w poprzedniej wersji były już ok?