No i stało się: ktoś postanowił sprawdzić, czy Photoshop mógłby działać wyłącznie online. Odpowiedź brzmi: mógłby. Nowy, darmowy Photoshop nie instaluje się na komputerze, a za to uruchamia się w przeglądarce. A najciekawsze, że wcale nie pochodzi od Adobe. Nazywa się Photopea.
Co my tu mamy
Po wejściu na stronę photopea.com zobaczymy coś, co do złudzenia przypomina Photoshopa. Palety, układ narzędzi, menu, wszystko wygląda znajomo. Nawet kolorystyka, którą od razu zmieniłam sobie na swoją ulubioną, szarą. Wypisz, wymaluj, klon jak żywy. I można go przełączyć na język polski, choć niektóre polecenia pozostaną angielskie. Ma warstwy z trybami mieszania, maski, efekty, filtry, warstwy dopasowania, zaznaczenia, pędzle… Dużo ma. To prawdziwy edytor graficzny, a nie jakieś „CCudo Light”. I rzeczywiście działa: przeciąga się na niego zdjęcie albo zaczęty wcześniej projekt i można edytować. Nie masz żadnego programu do obróbki zdjęć? Już masz.
Darmowy Photoshop? A co z Adobe?
No właśnie… przyznam, że nie wiem jak to wygląda od strony prawnej, ale Photopea rzeczywiście stara się być kopią Photoshopa. Nawet kolejność poleceń w menu jest taka sama. Działają te same skróty klawiaturowe (nie wszystkie, ale sporo). Czy prawnicy Adobe nie będą mieli czegoś przeciwko tak wiernemu naśladownictwu? Póki co jednak, Photopea działa, nikt jej nie zablokował i można korzystać. No i trzeba tu dodać, że Photopea ma też plany płatne: jeśli nie życzymy sobie oglądać reklam, miesiąc użytkowania kosztuje dziewięć dolarów, a trzy miesiące dwadzieścia dolarów. Jeśli nie chcemy płacić, będą się wyświetlać reklamy – ale utrzymują się grzecznie z boku ekranu.
Przecież muszą być jakieś ograniczenia!
Nie może być tak, że darmowy Photoshop robi dokładnie to samo co płatny, prawda? Prawda, niestety. Z wierzchu wygląda tak samo, ale jak zajrzeć pod maskę, to okazuje się, że nie ma tam kanału. Największym ograniczeniem tego przeglądarkowego programu graficznego jest szybkość, a raczej powolność działania. Na jednej warstwie, jeśli plik nie jest bardzo duży, jakoś to idzie. Ale gdy wczytamy pełnowymiarowe zdjęcie ze współczesnego aparatu i jeszcze dodamy mu ze dwie warstwy, robi się problem. Na efekt każdego kliknięcia trzeba poczekać. Jeśli jeszcze zechcemy zrobić jakieś zaznaczenie i np. wygładzić jego krawędzie, trzeba się naprawdę uzbroić w cierpliwość. Można mieć wrażenie, że program się zawiesił albo myszka nie działa. Wrażenie to potęguje Firefox, informując uprzejmie: „Ta strona spowalnia działanie przeglądarki” i pytając życzliwie: Zamknąć ją, czy jednak poczekać?
Wielcy nieobecni
Kopiowanie ma swoje granice, a nowa darmowa Photoshopea nie została skopiowana tak całkiem. Pewnych rzeczy brakuje, a fotografom będzie ich brakować bardzo. Przede wszystkim, Photopea nie czyta RAW-ów. Po przeciągnięciu RAW-a na pulpit niby coś się ładuje, ale nigdy się nie załadowuje do końca. Po drugie, i to już jest chyba po prostu niedopatrzenie, nie ma histogramu. Ani jako osobnej palety, ani w okienku Krzywych (tak tak, Krzywe są. Mieszanie kanałów też jest, więc mogę działać). Histogram wyświetla się tylko w okienku Poziomów, a to jak dla mnie trochę za mało. Nie ma wspomnianej już wcześniej palety Kanałów, odszumiania, wyciągania cieni. No i nie ma 99% Preferencji, w tym również ustawień przestrzeni barwnej – i obawiam się, że to akurat jest brak stały i immanentny. Jeśli przeglądarka nie obsługuje przestrzeni barwnych (a większość przeglądarek domyślnie nie obsługuje), to strona internetowa tego nie przeskoczy, nawet jeśli wygląda jak Photoshop. Lista braków jest dłuższa, ale te są dla mnie jako fotografa najbardziej istotne.
Dla kogo jest Photopea?
Czy edytor o tylu ograniczeniach jest naprawdę komuś potrzebny? Myślę że tak. Do podstawowej codziennej edycji zdjęć niekoniecznie, choćby ze względu na tempo działania (i brak obsługi plików RAW), ale są nisze, w których może się naprawdę przydać. Jeśli na przykład ktoś edytuje swoje zdjęcia tylko w Lightroomie czy innym odrawiaczu, a od czasu do czasu potrzebuje coś zrobić na warstwach, nie będzie przecież do tego celu kupował całego Photoshopa – a ten darmowy da radę. Jeśli na szybko trzeba coś poprawić, wyklonować, dorysować wąsy – dzięki Photopei można to na upartego zrobić nawet na komórce (po nacienkowaniu sobie paluszków). Adobe obiecywało mobilnego Photoshopa? Ups, chyba się spóźnili…
Zdjęcia w tym wpisie pochodzą z fotowyprawy na wyspę Skye, która się właśnie kończy.