Ale zanim było śniadanie, był oczywiście poranny plener w cieniu wielkiej góry. Cień sobie poszedł wraz ze wschodem słońca, a my fotografowaliśmy kolejną górę, która zawsze jest zakryta chmurami i nigdy jej dobrze nie widać. Dopóki my nie pojawimy się tam na sesję fotograficzną. Poniżej wykonany na tle Kazbeku portret grupowy tej części fotowyprawy, która była dość twarda, by wstać na kolejny wschód słońca.
Poranek pod Kazbekiem był ciekawy z kilku powodów. Góra z jednej strony, Cminda Sameba z drugiej, a wcześniej droga, której się nie zapomina. Jeśli ktoś myśli, że widział naprawdę trudną drogę, to powinien przyjechać pod cerkiew Cminda Sameba. Warto – co widać na górnym zdjęciu.