Poprzednio pisałem o zabieraniu do Etiopii krótkich ogniskowych, teraz będzie o teleobiektywach. Jednym z tematów będą tam dżelady. I tu się pojawia problem, który mają też wszyscy jadący na safari do Afryki czy w ogóle na fotografowanie dzikich zwierząt: „jak długiej ogniskowej naprawdę potrzebuję?”. Zdarzało mi się już widzieć bardzo metodyczne podejście do tego problemu: „skoro lew ma długość taką a taką, a przeciętnie jest się w odległości… metrów od tegoż lwa, to aby wypełnić kadr lwią głową potrzebuję…” i tu pojawiała się przeważnie wielocyfrowa liczba, określająca potrzebną ogniskową. A z tego się bierze tylko niepotrzebny stres, bo takie strasznie długie ogniskowe strasznie dużo kosztują i jeszcze straszniej ważą. Tymczasem w tym myśleniu tkwi podstawowy błąd: a potrzebuję zdjęcie, w którym lew wypełnia cały kadr?
To jest, być może nieświadomy, efekt myślenia w kategoriach ogrodu zoologicznego. W zoo dobre zdjęcie zwierzęcia to ciasny kadr, na którym nie widać tych wszystkich krat, murów, ogrodzeń, widzów i reklamowych banerów. W zoo trzeba ciasno kadrować, by ukryć, że zwierzę jest w nienaturalnym otoczeniu. Ciasny kadr nie jest wymogiem dobrej fotografii zwierząt. Jest koniecznością przy fotografowaniu w specyficznych warunkach zoo.
Przy fotografowaniu zwierząt w ich naturalnym środowisku ciasne kadrowanie nie jest konieczne. Wcale też nie daje najciekawszych ujęć. Znacznie lepsze jest właśnie pokazanie tego środowiska, w którym zwierzęta żyją. Dlatego wykonane przez Sławka zdjęcie dżelady w zajawce fotowyprawy jest fajne, bo pokazuje więcej niż tylko samą małpę. Popatrzcie też na zdjęcia Grzegorza Bobrowicza z Kamczatki (http://bobrowicz.eu/ -> Galeria -> Kamczatka). Najfajniejsze zdjęcia niedźwiedzi to nie to, gdzie widać samego niedźwiedzia, ale gdzie widać nieco z ich środowiska (skądinąd wiadomo mi, że zdjęcie niedźwiedzicy z młodym w krzakach sprzedaje się nieźle w formie kolekcjonerskich wydruków :)). Fantastyczne jest to zdjęcie Artiego Wolfe’a, gdzie białe niedźwiedzie są tylko detalem w pejzażu. Wspaniałe jest też to, gdzie gepard jest częścią faktury traw 🙂 Nie można też pominąć Nicka Brandta i jego fantastycznego cyklu „On this Earth”, gdzie zwierzęta wyglądają jak pozowane w studio, ale… właśnie widać w tle, że to nie było studio ani zoo.
Pokazanie zwierzęcia jako składnika środowiska naturalnego jest ciekawsze niż wyizolowanie tegoż zwierzęcia ekstremalnie długą ogniskową. Więc zamiast izolować, lepiej nieco tego środowiska pokazać. Niekoniecznie najdłuższą istniejącą ogniskową.
Dżelady to oczywiście małpy, a ten wielbłąd powyżej to jeszcze z Maroka. Pysk wielbłąda to mogę iść sfotografować do zoo, ale po wielbłąda na pustyni trzeba jechać na Saharę.