Jezioro, góry, miasteczko, po drugiej stronie jeziora ledwo widoczny zameczek, czekanie na wschód słońca. W oczekiwaniu, po parę zdjęć to tu to tam, bardziej dla rozgrzania migawki i sprawdzenia kadrów niż na serio. A słońce się spóźnia. Słońce oczywiście się spóźniać nie może, Efemeryda prawdę Ci powie, tyle że góra po przeciwległej stronie jeziora jest wyższa niż nam się wydawało, więc je dłużej zasłania. A nad górą pojawiają się delikatne, a potem mniej delikatne chmurki… i spóźniają słońce jeszcze bardziej.
W końcu wyszło, dobrą godzinę po wschodzie astronomicznym. Ściany w miasteczku mocno błyszczą w jego świetle, dachy też; za późno na świtańcowy nastrój. Ale i tak fotografujemy, zbijając odbicia filtrem polaryzacyjnym, na ile się da. Kolory gór i lasu są piękne, drewno starych budowli efektownie sękate. Słońce majestatycznie się przesuwa nad krawędzią gór, nad krawędzią chmur, coraz bardziej oświetlając dolinę, a my chodzimy po niej i fotografujemy.
Ale to nie jedno z tych zdjęć zamieściłam powyżej. To zostało zrobione w drugą stronę, przez jezioro, pod światło. Świt był zimny, na jeziorze pojawiła się mgiełka, która dzięki bezwietrznej pogodzie utrzymała się dość długo – na tyle długo, żeby światło odbite od sąsiednich gór zdążyło ją lekko podświetlić i na tyle, żeby słońce dotarło do krawędzi pałacyku. Delikatny blask na wysokich skałach, mocne podkreślenie światłem krawędzi wież, mgła na migoczącej pod słońce wodzie; kolejne, oddalające się góry o coraz bardziej przytłumionych barwach rzeźbią przestrzeń, jesienne klony i modrzewie płoną na zboczach. Światło, kolory, woda i powietrze – cztery żywioły fotografii tworzą to zdjęcie.
No dobrze, aparat też się przydał. I ogniskowa na tyle długa, żeby wyciąć odpowiednio mały fragment krajobrazu – ale to można mieć ze sobą zawsze. Pozostałe elementy są zmienne. Nie możemy mieć pewności, że następnym razem znowu będzie mgła, chmurki, słońce i cisza. Ale na pewno się postaramy, żeby być we właściwym miejscu, w optymalnym czasie – więc by powstały ciekawe zdjęcia, trzeba tylko pamiętać o odwracaniu od czasu do czasu głowy od kadrów oczywistych i spojrzeniu w inną stronę, choćby i pod słońce. Nawet, jeśli na pierwszy rzut oka mało co tam widać.
P.S. Zdjęcie powstało na C.K. Fotowyprawie („Od morawskich winnic po szczyty Alp”), w Hallstatt.