Dzień dobry!
Ewa i Piotr, nie do końca wiedząc, co czynią, wpuścili mnie na swoje łamy. Postaram się nie nadużywać ich gościnności i tylko co jakiś czas będę wrzucał garść uwag o naszej etiopskiej fotowyprawie. Dziś kilka słów o Lalibeli.
Będziemy tam dwa dni, próbując rozwiązać lokalną kwadraturę koła, czyli zrobić zdjęcia krajobrazowe z kościołami schowanymi w dziurach. Na dolną część ich fasad nigdy nie pada światło – słońce oświetla tylko górę, tworząc koszmarne kontrasty. W dziurach jest ciemno i nie wszędzie jest miejsce na rozstawienie statywu (a tam gdzie jest, zwykle nie ma to sensu). Niezłym stanowiskiem strzeleckim są górne krawędzie, ale chyba jeszcze nie powstał taki statyw, który potrafiłby wywiesić aparat ponad przepaść (w każdym razie ciężki aparat). Na dodatek wszystkie dziury (oprócz jednej) przykryte są paskudnymi blaszanymi zadaszeniami zafundowanymi przez UNESCO. Jestem ciekaw, drodzy Wyprawowicze, jak sobie z tym wszystkim poradzicie. Bo tego, że sobie poradzicie, jestem pewien…