Dzień dobry!

Ewa i Piotr, nie do końca wiedząc, co czynią, wpuścili mnie na swoje łamy. Postaram się nie nadużywać ich gościnności i tylko co jakiś czas będę wrzucał garść uwag o naszej etiopskiej fotowyprawie. Dziś kilka słów o Lalibeli.

Będziemy tam dwa dni, próbując rozwiązać lokalną kwadraturę koła, czyli zrobić zdjęcia krajobrazowe z kościołami schowanymi w dziurach. Na dolną część ich fasad nigdy nie pada światło – słońce oświetla tylko górę, tworząc koszmarne kontrasty. W dziurach jest ciemno i nie wszędzie jest miejsce na rozstawienie statywu (a tam gdzie jest, zwykle nie ma to sensu). Niezłym stanowiskiem strzeleckim są górne krawędzie, ale chyba jeszcze nie powstał taki statyw, który potrafiłby wywiesić aparat ponad przepaść (w każdym razie ciężki aparat). Na dodatek wszystkie dziury (oprócz jednej) przykryte są paskudnymi blaszanymi zadaszeniami zafundowanymi przez UNESCO. Jestem ciekaw, drodzy Wyprawowicze, jak sobie z tym wszystkim poradzicie. Bo tego, że sobie poradzicie, jestem pewien…

  1. Inaugurujemy dwa cykle. Po pierwsze, jako gościnnego autora bloga witamy Sławka Adamczaka, naszego przewodnika na fotowyprawie do Maroka oraz przyszłej do Etiopii, podróżnika, autora przewodników i fotografa. Po drugie, zaczynamy cykl notek mających stanowić przygotowanie do fotografowania w Etiopii. Miłej lektury! 🙂

      1. To może trochę dla zniechęcenia: tam jest mnóstwo kurzu i po trzech dniach w górach Semien będziemy tak brudni jak większość nie była nigdy w życiu;)

  2. Podoba mi się, że w Etiopii są stanowiska strzeleckie 😉 Fajnie Sławku, że więcej takich ciekawostek nam udostępnisz! Problem nierównego oświetlenia i dużych kontrastów w oświetleniu to klasyka fotografii. Do spisu rzeczy należy dodać filtry połówkowe. Może monopod i wyzwalacz radiowy?

    1. Najlepiej taki długi monopod, żeby można go było przerzucić między krawędzią dziury a dachem kościoła:) A filtry na pewno się przydadzą, podobnie jak obiektywy wszelakiej długości.

  3. I zawsze kilka „birr” (lokalna waluta) dla mnichów i innych pozujących przedstawicieli lokalnej społeczności 😉

    1. Na szczęście mnisi nie są aż takimi materialistami (przynajmniej większość). Ale cała reszta i owszem…

  4. Światło nie będzie problemem – na Lalibelę mamy dwa dni, więc będzie czas i po zachodzie słońca i przed wschodem, gdy światła jest wprawdzie mało, ale za to jest wyrównane. Owszem, ekspozycje będą ekstremalnie długie, ale te kościoły stoją dość długo więc te 10 czy 20 minut dodatkowo postoją 🙂 Wniosek praktyczny – trzeba zabrać wężyk lub pilota, żeby wyjść poza 30 sekund ekspozycji. Większym wyzwaniem będzie perspektywa – tych gmachów nie da się sfotografować ani z dużego dystansu, ani ze środka wysokości budynku, więc nie ma szans na „normalną” perspektywę. Proponuję więc przyjęcie zasady: „when you got lemon, try to make lemonade” – czyli jak się nie da uzyskać poprawnej perspektywy, spróbujmy uzyskać przynajmniej interesującą perspektywę. Kto ma – pakuje obiektywy typu rybie oko.

    1. A może tilt-shift jakoś się przyda w tych ujęciach? Chyba będzie trudno z uwagi na pracę w manualu. Martwi mnie też ten kurz, może dwa korpusy co praktycznie wykluczy konieczność częstej zmiany optyki i będzie bezpieczniej choć w plecaku ciężej :-/ Ciężkie (dosłownie ;-)) warunki! Ale trudne wyzwania są dobre dla opanowania warsztatu 🙂

      1. Z pewnością będą tam liczne okazje (nie tylko ta) do użycia tilt-shifta, ale cudów nie ma – jak fotografujesz z samego dołu, to nie uzyskasz perspektywy, jakbyś był w środku wysokości budynku.
        Dlaczego praca w manualu będzie trudna? Czasu wystarczy, masz LCD i histogram do sprawdzenia poprawności ustawienia ostrości i ekspozycji.
        Kurz, owszem, z pewnością będzie problemem. Ale raczej problemem, z którym trzeba żyć, a nie próbować go uniknąć. Jeśli nie zapakujesz jeszcze w Warszawie aparatu w obudowę podwodną, to i tak się zakurzy w środku. Owszem, trzeba minimalizować to zagrożenie zakurzeniem przez zmianę obiektywów we w miarę czystym otoczeniu (np. raczej w samym autobusie niż po wyjściu z niego), ale tak czy tak trzeba się przygotować na czyszczenie aparatu na miejscu. To zresztą sprzęt fotograficzny – tego się używa, a nie stawia w gablotce! 🙂

  5. Wszystko to prawda! Mówię o tym, że aparat to nie sprzęt do gablotki :)))
    Praca w manualu też mi nie straszna. Mówiąc, że będzie to trudne, miałem na myśli nietypowe zastosowanie sprzętu. Tytuł wpisu jest przecież „Kościoły w dziurach”, więc wymyśliłem to tak: robię zdjęcie kościoła z góry, aparat z tilt-shiftem na monopodzie wysuwam nad przepaścią i wyzwalam radiowo! 🙂 Nieźle nakombinowałe, nieprawdaż Piotrze? 😉 No, ale ten manual… ;-/

    1. Ja myślę, że trzeba zrzucić aparat do dziury i w połowie wysokości lotu wyzwolić radiowo migawkę :))

  6. Odpowiednio długa lina + dwa bloczki. Montujecie nad dziurą, wieszacie wszystkie aparaty, wyzwalacze radiowe w dłoń i heja 😉

  7. Albo monopod, mój ma prawie 2 m, mogę go wysunąć do góry, ale także opuścić w dół + wyzwalacz radiowy, który właśnie do mnie jedzie, że też wcześniej o nim nie pomyślałem!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *