Co jest cięższe od tramwaju

Wybraliśmy się pofotografować światła samochodów o zmierzchu. Potrzebna jest oczywiście do tego ruchliwa ulica: trzy pasy w każdą stronę plus torowisko tramwajowe to w sam raz. Tym bardziej, że górą biegnie mostek – kładka dla pieszych, co daje dobrą dla takich ujęć perspektywę. No więc ustawiliśmy się na kładce nad ulicą, filtr szary na obiektyw i łapiemy przejeżdżające auta. Czasy: im dłużej, tym więcej będzie smug, więc dłuuugie. Stanęło na dwóch minutach (filtr pomógł).

Ale to tylko kładka, nie skała. Przejazd tramwaju każdorazowo wprawiał ją w drgania, które na szczęście dość szybko się wytłumiały. Parę sekund przy tak długim naświetlaniu nie rozmydli sceny, tyle tylko, że smugi przejeżdżających w tym momencie samochodów robią się takie jakby rozedrgane. Na małym obrazku tego nie widać, ale gdyby go powiększyć, okazałoby się, że promienie światła wyglądają miejscami jak poskręcane wełniane nitki. Czy to przeszkadza? Nie bardzo.

Zauważyliśmy przy okazji ewidentny postęp techniki: nowe tramwaje trzęsą wyraźnie mniej niż stare. Im starszy tramwaj, tym cięższy jego stukot i tym bardziej drga mostek. Ale jest coś jeszcze cięższego od starego tramwaju…

Aparat robi swoją (kolejną) dwuminutową ekspozycję, a tu nagle mostek zaczyna nie tyle drgać, co prawie że tańczyć. Rozglądamy się, zdziwieni – w pobliżu nie ma akurat żadnego tramwaju ani nawet ciężarówki. Hej, nie jesteśmy przecież na terenie sejsmicznym! Sekundę później zobaczyliśmy chłopaka, który trenując jogging, wbiegł właśnie na kładkę.

To jedno zdjęcie było naprawdę poruszone.

  1. Ewo, a sprawdzaliście może z włączoną stabilizacją? Zastanawiałem się kiedyś przy jakich czasach naświetlania warto, aby była włączona w celu wytłumienia drgań od ruchu miejskiego, a zwłaszcza tramwajów np.

    1. To zależy nie tyle od czasu, co od częstości drgań. Jeśli ekspozycja trwa 2 minuty, a drgania od tramwaju jakieś 10 sekund, to przez pozostałe 110 sekund stabilizacja zdąży tak potańczyć, że zdjęcie będzie z pewnością totalnie nieostre. Gdyby tramwaje (te stare…) jeździły non stop, można by się zastanowić nad stabilizowaniem.

  2. Świetne zdjęcie!
    U mnie nie ma takich kładek nad ulicami (są tylko tunele pod spodem), więc mam marne szanse na takie ujęcia 🙁

    1. Nisi, ale inny – fader. Filtr, który określiłbym jako… sprytny. A właściwie to sprytni byli projektanci. Filtr ma fizycznie ograniczony zakres obrotu – jest blokada odkąd dokąd można obracać względem siebie te polary i maksimum jest wyznaczone na punkt, gdzie jeszcze żadne kolorystyczne i tonalne cuda typowe dla faderów nie wychodzą. Więc z jednej strony – to fader bez faderowych przypadłości, ale z drugiej – zakres jego filtracji został ograniczony do 4,5 EV. Coś za coś.

      1. 4,5 EV to nie tak mało 😉
        Co do zdjęcia, to ja się wybieram naprzeciwko. Przynajmniej taki mam pomysł, z tarasu MWW. Niestety trzeba chyba poczekać do jesieni, aż wcześniej będzie ciemno.
        Na kładkę nie wpadłem. Nie moja dzielnica 😉

        1. 4,5 EV to nie jest mało, ale fadery bez ograniczników dają i 10 EV – tylko różnymi efektami niespecjalnymi.
          Są jeszcze jakieś dobre lokacje we Wrocku na ruch uliczny wieczorem?

  3. No właśnie nie wiem. Stąd ten pomysł z tarasem muzeum. Kładka jest też nad Hallera. Jeszcze Armii Krajowej łącznik nad Krakowską przyszedł mi do głowy.

    1. Ile historii Polski w Twojej odpowiedzi, gen. Haller, łącznik z Armii Krajowej, Krakowska! Nie żartuję, tak sobie pomyślałem …

  4. Refleksja nie fotograficzna, ale, dla rozbawienia… Franciszek Józef I, tytułów nie wymieniam z braku miejsca oraz kim był dla Polaków w czasach zaborów nie przypominam, bo po co – redaktor Mazan może wam coś na ten temat powiedzieć, podpisał swego czasu przepis, który obowiązywał jeszcze w Ludowym Wojsku Polskim (tak, tak, w czasach PRL), a który stanowił, że kolumna wojska w sile większej niż pluton, mogła przemaszerować przez most krokiem niemarszowym , czyli luźnym, albo swobodnym ( kaprale austriaccy nazywali to „jak koza na bęben” – co to znaczy wiedzą tylko wiarusy)! Dlaczego? A no z tego samego powodu, który ujawnił się Pani Ewie podczas fotografowania z kładki dla pieszych! Maszerujący ze „stałą częstotliwością” – czytaj krokiem marszowym, pojedyńczy ludzie w sile, jak rzekł Franz Joseph najmniej plutonu, byli w stanie rozhuśtać (co tam drobne drgania po przebiegnięciu jogging-coś tam) most do tego stopnia, że ten mógł się zawalić! Ale, dzisiejsze mosty… chociaż ten Piastowski, staruszek taki, że najpewniej dlatego do fotografii nocnych wybieracie kładki, a nie onego, czyż nie? Pozdrawiam!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *