Fotografia ma być prawdziwa, ma pokazywać niezafałszowaną rzeczywistość, żadnego Photoshopa i nic, tylko prawda. Takie opinie w różnej formie i z różnym natężeniem stanowczości pojawiały się, pojawiają i będą się pojawiać. Czasem przyjmują nawet formę spisanych reguł, co dozwolone, a co zakazane – takie reguły towarzyszą konkursom na fotografię przyrodniczą i reporterską.
Czy w ogóle można mówić o prawdzie w odniesieniu do fotografii, to temat na kiedy indziej. Pytanie na dzisiaj: ile prawdy w fotografii chcemy? Czy wszystkie pryszcze są wartościowe, każdy leżący na trawie śmieć wart ocalenia dla potomności, każda niezauważona gałąź powinna być chroniona i broniona przez wyklonowaniem? Albo tak, jak na zdjęciu powyżej: czy świeżo urodzona owieczka (wiek: kwadrans do połowy godziny), która właśnie po raz pierwszy wstała na nogi, lepiej wygląda z wiszącą pępowiną, jak na zdjęciu powyżej, czy jednak po wyklonowaniu tegoż zwisu. Którą z tych wersji wolelibyście powiesić sobie na ścianie?
Temat z całą pewnością nie jest nowy, nie został rozstrzygnięty przez ładnych paręset lat, to i nie ma co liczyć, że kiedyś zostanie jednoznacznie i ostatecznie rozstrzygnięty. Polecam tu dialog Hamleta z Poloniuszem z drugiej sceny drugiego aktu 🙂 Ale każdy sam sobie powinien odpowiedzieć na tego typu kwestię. Dla samego siebie.