Jednym z wielkich mitów fotografii jest rzekome wierne oddanie rzeczywistości na zdjęciach, zwłaszcza w ujęciu: „fotografia pokazuje to, co widzieliśmy”. Bardzo rzadko widzimy świat tak, jak go później oglądamy na zdjęciach. Nawet zostawiając z boku kwestię manipulacji i fotomontaży.
Jaka jest głębia ostrości wzroku?
Rozmycie tła, które zachwyca w portretach (a często jest przekleństwem przy makrofotografii) to coś, czego nie doświadczamy patrząc na świat gołym okiem. Owszem, nasz wzrok musi się zogniskować na określoną odległość, żeby zobaczyć coś ostro i wyraźnie, ale postrzeganie nieostrości tła lub pierwszego planu jest trudne. Po pierwsze, oszukuje nas mózg, „dorabiając” detale, których nie widzimy. Po drugie, ogniskowanie wzroku jest automatyczne, więc jak zechcemy zerknąć na nieostre tło, nasz układ wzroku natychmiast sobie „przeostrzy” i… znowu wydaje nam się, że wszystko jest ostre.
Patrzenie na świat przez obiektyw aparatu też nie do końca oddaje to, co zobaczymy na zdjęciu. Szczególnie w makrofotografii można się zdziwić, ile tam różnych „śmieci” ujawni się w tle. Dlaczego? Aparat zawsze pokazuje nam obraz na w pełni otwartej przysłonie – nawet jeśli chcemy zrobić zdjęcie z f/11 czy f/16. W efekcie podczas kadrowania głębia ostrości jest zawsze maksymalnie płytka – dla danego obiektywu i dystansu ostrzenia. A po zrobieniu zdjęcia jest niespodzianka, co też tam widać, choć wcześniej widać nie było.
Fotografia jest prawdziwa, kłamał tylko obiektyw
Szerokie obiektywy (i to wcale nie tylko rybiooczne), deformują pierwszy plan. To, co jest blisko, wydaje się ogromne, a to co dalej – malutkie. Z kolei teleobiektywy ukrywają różnice wielkości – wystarczy nieco doświadczenia i człowiek jest jak drzewo, a drzewo jak góra. No i modne ostatnio zastosowanie teleobiektywów: zagęszczanie ludzi na plażach. 🙂 Czy istnieje neutralna ogniskowa? Z pewnością nie jest to obiektyw 50 mm – nikt nie widzi tylko 40 stopni w poziomie, jeśli nie ma końskich okularów.
Jest tylko jeden czas, czyli o bezwładności oka
W aparacie czas naświetlania to jeden z parametrów, który możemy regulować od minut do tysięcznych części sekundy, uzyskując bardzo różne efekty na zdjęciu. Nasze oko nie ma regulacji czasu naświetlania – świat obserwujemy w ten sam sposób, ograniczony bezwładnością oka. Z grubsza jest on odpowiednikiem 1/60 sekundy, choć jest to parametr różniący się dość znacznie w zależności od osoby, jak i tego, na co się patrzy i w jakich warunkach. Nie mamy szans zobaczyć ani skrzydeł kolibra w locie, ani wiru, w jaki zmieni się fala rozbijając się o skały. Możemy to tylko zarejestrować aparatem fotograficznym.
Czy patrzenie kłamie?
Nawet na poziomie czysto technicznym trudno o „neutralność” czy „wierność” fotografii względem normalnego, ludzkiego postrzegania. Trzeba się dobrze postarać, żeby taką „prawdziwość” uzyskać. Tylko… po co właściwie? Nasze postrzeganie jest niedoskonałe, wybiórcze i fałszowane przez mózg, dorabiający nam w locie mnóstwo szczegółów, których wcale nie widzieliśmy. Aparat pozwala zobaczyć (i pokazać!) zupełnie inny świat. Fotografujmy po to, żeby zobaczyć jak nasz temat wygląda po sfotografowaniu. Pokazujmy to, czego gołym okiem nie widać: czas zamrożony, czas nagromadzony.
Zdjęcia w tym wpisie pochodzą z Pragi i nie jest to przypadek.