Spacer wśród kolorowych wzgórz Landmannalaugar, Islandia

Podróże dla miłośników planowania

Ostatnia aktualizacja:

Zamieszanie związane z restrykcjami covidowymi ujawniło, że pewne rzeczy działały siłą rozpędu. A jak trzeba je było chwilowo wstrzymać, to nikt nie ma pojęcia jak to sprawnie przywrócić do działania. Myślicie, że chodzi tu o jakieś malutkie biurka podróży? Skądże znowu, to problem małych, ale też dużych i bardzo dużych… linii lotniczych. A także krajów – i tych małych, i tych całkiem sporych.

Spacer wśród kolorowych wzgórz Landmannalaugar, Islandia

Mamy siatkę lotów. Chyba. Ale jeszcze pomyślimy.

Na kilka miesięcy połączenia lotnicze w Europie praktycznie zanikły (co nie znaczy, że przestano na nie sprzedawać bilety), od czerwca jednak linie lotnicze wracają do życia. Wydawałoby się, że wystarczyłoby przywrócić połączenia, a przynajmniej część z nich, aby wszystko działało. To jednak byłoby zbyt proste. Obecny sposób postępowania przy ponownym uruchamianiu połączenia lotniczego wygląda tak:

1. Przywracamy połączenie zgodnie z oryginalnym harmonogramem;

2. Po jakimś czasie przesuwamy trochę godziny wylotu – albo nie, może skasujemy ten lot i ogłosimy inny;

3. Przesuwamy godziny wylotu bardziej;

4. Na dwa tygodnie przed wylotem znowu przesuwamy.

No dobra, nie zawsze jest tyle zmian. Niektóre loty były przesuwane tylko raz. Dla równowagi, inne miały zmieniane nie tylko godzinę wylotu, ale także dzień. Natomiast nie trafiło nam się jeszcze, aby nic nie było zmieniane i bilety kupione przed covidem nadal miały planowaną od początku godzinę wylotu. Oczywiście po każdej zmianie trzeba ją zaakceptować, zmienić sobie bilet na inny lub zrezygnować z biletu i wystąpić o zwrot pieniędzy. Przeważnie daje się to wszystko zrobić online na stronie przewoźnika. Przeważnie, ale nie zawsze. Na przykład z kilkunastu biletów kupionych na lot Lufthansą do Włoch dało się przebukować prawie wszystkie, ale z dwoma trzeba było się dodzwonić do biura linii lotniczej. I to, że automatyczne mechanizmy działają dla 90% biletów, ale pozostałe 10% robi się dziwnie problematyczne, to nowa normalność.

Ten chaos w systemach zarządzających siatkami lotów i rezerwacjami to nie problem jakichś małych linii, tylko największych – zarówno „tanich” Wizzaira i Ryanaira, jak i „poważnych” zrzeszonych w Star Alliance. Małe natomiast, takie jak Atlantic Airways, którym lecimy na Wyspy Owcze, z żadnych systemów rezerwacyjnych nie korzystają, tylko wszystko jest robione ręcznie. Serio, serio.

Zakręcona fala i skały Reynisdrangar, Islandia

Zasady są takie same dla wszystkich. Oprócz niektórych.

Każdy kraj sam sobie ustala, skąd turystów wpuszcza, a skąd nie. Wydawałoby się, że powinien tu się pojawiać naturalny trend – wpuszczamy z krajów o niskiej liczbie zakażeń, blokujemy z tych, gdzie zakażeń szybko przybywa. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że od covidowych statystyk znacznie istotniejsze są polityczne sentymenty (i resentymenty), interesy i zakulisowe naciski. Dlaczego na przykład jednym z pierwszych krajów, na które otworzyła się UE, była… Algieria? Ukraina, która ostatnio bije rekordy pod względem nowych zakażeń, zamknęła się na turystów z krajów, gdzie zachorowań przybywa znacznie mniej. A Norwegia ogłosiła, że wprawdzie poziom wykrytych przypadków na Islandii kwalifikuje jej obywateli do zakazu wjazdu, ale to jest mały kraj i nie można mu robić takiej przykrości.

Na tym tle najnowsza decyzja polskiego rządu jest oazą racjonalności. Od wczoraj zamiast listy krajów, do których można pojechać, obowiązuje lista krajów, do których nie można pojechać (albo z których przyjazd oznacza automatyczną kwarantannę). Na aktualnej liście są tylko 44 państwa, co oznacza, że podróżowanie do pozostałych ponad 150 jest legalne i nie grozi kwarantanną po powrocie. Na liście zakazów nie ma żadnego kraju, do którego planowaliśmy fotowyprawę, za to jest kilka, gdzie z całą pewnością nie chcemy pojechać. 😉

Wodospad Fosstorfufoss, Islandia

Slalom z zawiązanymi oczami w labiryncie

Oprócz zasadniczych reguł: „tych wpuszczamy, tamtych nie”, wiele krajów wprowadza dodatkowe zasady. Dania, do której należą Wyspy Owcze, wymaga, aby turyści mieli wykupione co najmniej 6 noclegów na terenie tego kraju. A my, zgodnie z planem, mamy na fotowyprawie na Wyspy Owcze… 6 noclegów.

No i testy na Covid-19. Zasady testowania to piękny popis kreatywności, do tego nieustannie modyfikowany. Niektóre kraje robią testy po przylocie, inne wymagają, żeby przywieźć świeży wynik takiego testu. Czasem testy są wymagane od wszystkich, czasem tylko od turystów z wybranych krajów. Tunezja do tej układanki wprowadziła oryginalny wariant – przybywający z biurem podróży nie potrzebują testów, a indywidualni – już tak. Egipt – trzeba mieć negatywny wynik testu, ale jeśli przylatuje się do kurortu nad Morzem Czerwonym, to testy nie są potrzebne. Na Islandii jest obowiązkowy test na Covid-19 dla przyjeżdżających. Dotąd był tylko jeden, od razu na lotnisku. Ostatnio wprowadzono dodatkową zasadę – osoby przyjeżdżające na 10 lub więcej dni, muszą po 4-6 dniach przejść ponowny test. Trochę to komplikuje organizację dłuższych wyjazdów. Nasza lipcowa fotowyprawa trwała 10 dni, ale wówczas wystarczył jeden test na lotnisku. W lutym wracamy na Islandię, ale akurat na 9 dni. Na wrzesień przyszłego roku planujemy 11-dniową fotowyprawę na Islandię, ale do tej pory wszystkie przepisy zmienią się jeszcze kilka razy.

  1. Cześć Piotrze,
    No my możemy już więcej latać, ale zdaje się że póki co, to Jordania nie chce wpuszczać Polaków – a przynajmniej do 18 sierpnia (termin co kilka dni wydłużany). A nawet jak już wpuszczają z innych krajów, to chcą testów, aplikacje na telefon i ograniczenia w poruszaniu się w porze nocnej. Mam nadzieję, że to zmienią do listopada. ?
    Magda

    1. Ano, Jordania przeciąga otwarcie, ale do listopada jeszcze sporo czasu, pewnie sytuacja się kilka razy zmieni, zasady i wymogi pewnie też. Testy i aplikacje na telefon już ćwiczyliśmy na Islandii, a z pewnością nikt nam nie będzie ograniczał poruszania się w nocy na pustyni Wadi Rum. 🙂

  2. Oj Islandia dalej zmienia zasady właściwie to turystom w tym roku mówi już do widzenia. Oprócz dwukrotnego testowania dodali 4-5 dniową kwarantannę.
    Naprawdę mieliśmy szczęscie.

    1. Tak, Islandia właśnie zabiła swoją turystykę. Tych 5 dni obowiązkowej kwarantanny dla wszystkich przyjeżdżających to nikt nie zaakceptuje. Decyzja tym bardziej absurdalna, że mieli testy dla wszystkich na granicy – dopóki nie wprowadzili krajów „bezpiecznych”, których obywateli nie testowali. Obecne regulacje raczej długo nie przetrwają, na samym łowieniu ryb kraju nie utrzymają.

        1. Tak, ale nie mają kwarantanny pomiędzy testami. No i testy są darmowe. 🙂 Swoją drogą drugi test szóstego dnia pobytu, a że fotowyprawa trwa 7 dni, to sobie odbierzemy wynik na pamiątkę przy odlocie.

  3. Jak nie lubię rozmyć, to druga fota mnie bierze. A to przez kontrast: twarde skały v. miękkie fale. Super! (Jak widać bierze mnie nie tylko dziki kolor [fowizm], lecz również kontrastowe zestawienie, bo jedno drugie uwypukla).
    Adam Borzęcki

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *