W czasach cyfrowej fotografii i łatwych wysokich ISO można robić zdjęcia niemalże w biegu: zwolnić, pstryk! I już można iść dalej. Ba, niektórzy posuwają się nawet do robienia zdjęć przez okno jadącego autobusu…
Tym bardziej warto się zastanowić nad fenomenem popularności zdjęć z długim czasem naświetlania.
Taka fotografia wymaga więcej wiedzy, staranności, użycia statywu, zastanowienia, często też dodatkowych akcesoriów w postaci filtrów, no i oczywiście – czasu. Długiego czasu. Po co właściwie?
Powody mogą być różne. Jeden z nich został omówiony już wcześniej: zdjęcia z długim czasem robi się po to, żeby zobaczyć, jak będzie wyglądać scena na długim czasie. Powód prosty i w wielu przypadkach wystarczający. Ale niejedyny. Rozstawianie statywu, komponowanie kadru, którego być może nie da się poprawić od razu (bo każda próba to kolejnych kilka minut, a światło nie jest niezmienne), nakładanie filtrów, oczekiwanie na efekt – to wszystko może też być rodzajem medytacji. Zanim powstanie fotografia, jest czas na skupienie, zamyślenie, głębsze odczucie chwili – czyli mniej więcej to, co nie-fotografom szukającym wyciszenia dają np. mantry.
Trzeci powód jest bardziej związany z wyglądem tak powstałych fotografii. Spokój potrzebny do ich wykonania jest na nich widoczny. Przy długim czasie znika całe mnóstwo przypadkowych, drobnych elementów, które normalnie przyciągałyby uwagę. Drobne fale znikają, a zamiast nich jest gładka powierzchnia. Listki i drobne gałązki czy trawy zwykle rozmywają się do roślinnej magmy, na tle której bardziej widoczne są większe, stabilniejsze obiekty: pnie, kamienie, domy. Ptaki przelatują po niebie, nie zostawiając śladu. Ludzie na ziemi przeważnie też zostawiają ślad bardzo nikły (chyba że to fotografowie przy statywach, wtedy bywa różnie). To, co stabilne, zyskuje większą istotność na tle uspokojonego świata.
Zdjęcia w tym wpisie pochodzą z fotowyprawy do Szkocji, a więcej na temat fotografowania z długim czasem można poczytać w naszym e-booku. A trochę też na Fotezji.