Wygląda na to, że prawdziwie letnia pogoda z dużą ilością słońca skłania do myślenia o czerni. Tym razem jednak będzie nie tyle o kolorze, co o jasności. Trochę czarnego na zdjęciu, ale tak naprawdę czarnego, bez szczegółów i odcieni, może mu dobrze zrobić. Zdjęcie ma prawo mieć cienie – takie bardzo głębokie, smoliste również. Tylko trzeba dopilnować, żeby pasowały do kompozycji.
Obramowania to dobry przykład takiej kompozycji. Główny element kolorowy – a wokół niego czarna rama, oczywiście pasująca do tematu albo go uzupełniająca. Wykuta w skale fasada w jordańskiej Petrze, a wokół niej kamienne, nieregularne obramowanie. Seria łuków Alhambry w świetle odbijającym się od kolejnych ścian i stopniowo przez nie wygaszanym – a na pierwszym planie pierwszy łuk, czarny, bo wnętrze jest w porównaniu z podwórcem bardzo ciemne. Ceglana ściana sieneńskiej uliczki, a do tego czarny kontur gzymsu, typowego dla tego regionu. Przy okazji – jak widać, czarna rama wcale nie musi być symetryczna.
Nie trzeba zawsze walczyć z dużym kontrastem sceny (a w słoneczne dni kontrast potrafi być naprawdę duży) – bywa, że warto go po prostu zaakceptować. Trzeba wtedy tylko uważać na ekspozycję, bo jej uśrednianie, co jest ulubionym zajęciem światłomierzy, może w takich przypadkach nie być najlepszym pomysłem. Jest bardzo ważne, żeby najjaśniejsze z zarejestrowanych obszarów nie były ani trochę przepalone, więc korekcja ekspozycji może być bardzo przydatna. Gdy zrobimy to dobrze, dodatkowym zyskiem będzie wrażenie większego kontrastu i większej intensywności barw na fotografiach, na których jest też coś czarnego. To taki drobny bonus, wynikający z naszego postrzegania kolorów: czarny sprawia, że pozostałe wydają się bardziej jaskrawe. Czerń zamiast suwaka nasycenia? Warto to rozważyć.