„Najgorsze jest akceptowanie rzeczy tylko dlatego, że ludzie obeznani mówią, że tak ma być.” Tym krótkim, choć złożonym zdaniem Alfred Stieglitz streścił główne niebezpieczeństwo grożące fotografowi: brak kreatywności, zabitej przez sztywny gorset cudzych opinii. Opinii bardziej lub mniej samozwańczych znawców, ludzi, którzy świetnie wiedzą co jak powinno wyglądać i aktywnie nie akceptują wyglądów odmiennych.
Wiadomo przecież, że horyzont w połowie kadru dyskwalifikuje ujęcie; wiadomo, że wszystko co istotne powinno się znaleźć w 1/3 kadru, linie skośne mają wychodzić z narożników, nie fotografuje się pod słońce, piony muszą być pionowe, a histogramy trzymane z daleka od krawędzi.
Tylko że gdy już przyjmiemy to wszystko, i jeszcze parę dodatkowych prawd objawionych jako zasady absolutne, i będziemy się do nich stosować zawsze, to nie pozostawiamy sobie twórczej swobody. Okaże się, że wszystkie zdjęcia są jednakowe, sztampowe, a wreszcie nudne, jak dwieście trzydziesta piąta fotografia tablicy testowej. Gdy wszystko jest dokładnie określone, gdzie miejsce na nowe pomysły, eksperymenty, radość tworzenia, jakikolwiek rozwój? I czy nie znajdziemy się tam, gdzie ten biedny teoretyk Renesansu, który stwierdził, że wszystko co ważne już wymyślono i powiedziano, a najlepsze co można zrobić, to odkurzyć stare mądrości? Gdyby go posłuchano, nikt by nie wynalazł fotografii…