Każde hobby to wydatki, a fotografia, wbrew pozorom, wcale nie jest najbardziej kosztownym sposobem spędzania wolnego czasu. Jak jednak w przypadku każdego hobby, nie ma żadnych problemów, żeby wydatki podnieść do poziomu absurdu. Tylko gdzie zaczyna się ten poziom? To kwestia bardzo względna i zależna od grubości portfela. Na szczęście można tutaj liczyć na pomoc producentów, którzy chętnie pomogą stwierdzić, gdzie jest granica absurdu. Jeśli ktoś miał pewne wątpliwości, czy wyznacza ją Hasselblad Stellar za co najmniej 5000 USD (czyli tak naprawdę przemalowany i z dokręconym drewnianym uchwytem Sony Nex 7, kosztujący nieco ponad 3000 zł), to na pomoc przychodzi Luis Vuitton. Przyznam, że do niedawna tę nazwę kojarzyłem wyłącznie ze spamem (rolexy, generic viagra itp.), więc z pewnością nie jestem klientem na torbę fotograficzną za 3750 USD (trzy tysiące siedemset pięćdziesiąt dolarów, serio, serio). Pytanie jednak: kto jest klientem na tę właśnie torbę? Już pomijam kwestię, że projektant od Luisa Vuittona widział inne torby fotograficzne z daleka i przez chwilę, a pomysł poprzeczki w poprzek i w połowie głównej komory jest tyleż nowatorski, co surrealistyczny. Poprzeczka przy wejściu, wielka komora po której aparat będzie sobie swobodnie latał – do noszenia sprzętu to się zapewne nieszczególnie nadaje, natomiast może stanowić wzorzec z Sèvres granicy zakupowego absurdu. Doskonały i uniwersalny wzór daje nam Luis Vuitton, teraz wychodząc od tego można sobie samemu wyznaczyć własne granice – w którym momencie wydatki na fotografię przekraczają racjonalną granicę i jaki sprzęt mieści się dla Was w granicach poczytalności?
PS. W Zerkaczach Reszty Świata pojawił się „Lens” – interesujący blog redakcyjny New York Timesa, a Richarda Bernabe zastępuje Ian Plant, który na swoim blogu agreguje kilku autorów, w tym… Richarda Bernabe. Sam Ian Plant też pisze i fotografuje ciekawie.
PPS. Jeśli ilustracyjny rogalinek wydaje się znajomy, to nie jest to podobieństwo przypadkowe. 🙂