W październiku wspólnie z grupą zapaleńców fotografowaliśmy niezwykłe wybrzeża i spektakularną architekturę północnej Hiszpanii. Poniżej relacja z pierwszej fotowyprawy na Biskaje.
Hiszpania: smocze wybrzeża
Jeśli ktoś myśli, że widział wszelkie rodzaje krajobrazów, to powinien zobaczyć wybrzeże północnej Hiszpanii. Słynna Zatoka Biskajska znana jest z pochłaniania okrętów, a do dzisiaj potrafi pochłonąć miłosnika krajobrazu. Tak zwane skały fliszowe można opisywać, ale to nie ma sensu – to po prostu trzeba zobaczyć. Prawda, że nawet w zdjęcia trudno uwierzyć?
Fantastyczne kamienne grzebienie, jeden przy drugim, ciągną się w głąb oceanu. Czasem widać je bardziej, czasem mniej, przez sporą część dnia są głęboko zanurzone w wodzie – wszystko zależy od fazy pływów. Jeśli trafi się na niewłaściwą fazę dobowego cyklu, widać tylko wodę. My oczywiście z plenerami trafiamy na właściwe momenty, gdy zębate linie są ponad poziomem morza. Uznajmy, że mamy tu szczęście… 😉
Fotografować flisz należy blisko i nisko, bo wtedy najwyraźniej widać niesamowitą strukturę. Ujęcia z dystansu ukrywają drapieżność i chaotyczność takiej scenerii, oddzielne grzebienie zbijaja się w jednolitą masę i całość traci swój czar. Ciekawie też robi się przy brzegach klifów, gdzie nagle flisz wygina się do góry i wznosi prawie pionowym urwiskiem. Co fascynujące, przejście między poziomymi grzebieniami a pionowymi ma płynną formę eleganckiego łuku.
Nie są to łatwe plenery. Skały sa wąskie i tak blisko rozmieszczone,że nie stawia się stopy między grzebieniami, ale na ich krawędzi – przeważnie nawet dwóch lub trzech jednocześnie. Chodzi się nie tylko po skałach, ale i po wodzie, bo takie grzebienie wyglądają najlepiej w momencie, gdy lekko tylko wystają z oceanu lub gdy zalewają je fale. Na takich plenerach chodzi się więc powoli i ostrożnie. Trudno mi wskazać optymalne buty na ten plener. Kalosze mają grubszą podeszwę, przez ktorą nie czuje się tak krawędzi skał, ale gorzej trzymają stopę. Tzw. buty do chodzenia po wodzie dają większą stabilność, ale przydałaby się grubsza podeszwa.
Dylematów jest więcej, np.: używać filtra polaryzacyjnego czy nie używać? Filtr polaryzacyjny tłumi odblaski od wody, przez co kolory skał i porastających je mchów są bardziej żywe i intensywne, ale też znika wrażenie zanurzenia w wodzie.
To jak: z filtrem polaryzacyjnym czy bez?
Fliszowe formy skalne są inspirujące nie od dziś. Zobaczcie jak wyglądają tutaj schody prowadzące do nadmorskiego klasztoru.
Uroki północnego wybrzeża
Kraj Basków już za nami, przejechaliśmy Kantabrię, jesteśmy w Asturii, jutro wpadniemy na chwilę do Galicji, a wybrzeża nadal tak samo niesamowite i spektakularne. I trudne. Trudne dlatego, że kamieniste, skaliste i w ogóle się nie nadają do plażowania, a chodzi się tam powoli i ostrożnie. Ale też trudne dlatego, że trzeba dobrze wybrać moment. Wybrać dobrze, ale i tak bardzo liczyć na szczęście.
3-metrowe przypływy i inne atrakcje
Ładne są te biskajskie skały, prawda? Ale można ich w ogóle nie zobaczyć, jeśli przyjdzie się w niewłaściwym momencie. Różnica między przypływem a odpływem często przekracza tutaj 3 metry wysokości. Oznacza to, że jeśli przy odpływie skały wyglądają tak, jak widać powyżej, to przy przypływie wystają tylko czubki najwyższych głazów.
Oznacza to także, że są momenty, gdzie w dane miejsce da się dojść w normalnych butach, ale kilka godzin później niezbędne są kalosze lub… łódka, bo dojść się w ogóle nie da. Widzicie tę skałę na piaszczystej plaży? A widzicie te wodorosty w górnej części plaży? Ciekawe skąd się tam wzięły… 🙂
Okienko czasowe, żeby dotrzeć w pewne miejsca to czasem tylko 1-2 godziny dziennie. Podczas styczniowego rekonesansu do tego naturalnego „łuku tryumfalnego” brnęliśmy po kolana w wodzie. Teraz dało się względnie wygodnie dojść suchą stopą, ale za kilka godzin cały ten obszar będzie głęboko pod wodą. Plenery muszą się więc odbywać o godzinach określonych nie przez nas, ale przez rytm przypływów i odpływów. I czasem nie mogą trwać dłużej, bo tematy zdjęć nam znikają pod wodą.
Okres przejściowy między odpływem a rozpoczynającym się przypływem też bywa całkiem ciekawy. Gdy zaczęliśmy sesję, „kanał” między fliszowymi skałami był całkiem suchy. Gdy po niespełna dwóch godzinach sesję kończyliśmy, to miejsce było wypełnione wodą, a fale przelewały się przez widoczny w centrum skalny mur.
Na szczęście obok scenerii, które można fotografować tylko przy niskim poziomie wody, są też takie, którym odpowiednio wysoki poziom wody służy. Kotłująca się, spieniona woda pozwala tworzyć zarówno dramatyczne kadry, ale też sprawdzić, jak to wszystko wygląda, jeśli rozciągnie się czas (czas rozciągamy filtrami szarymi). Im większe fale, tym bardziej zaskakujące potrafią być efekty użycia filtra szarego. Swój wkład wnosi też wiatr, gdy gna po niebie chmury. Wystarczy być we właściwym miejscu i to wykorzystać. „F/8 i stań gdzie trzeba” – znacie to? 🙂
Wyprawa fotograficzno-kulinarna
Od czasu do czasu wraca do nas pomysł, żeby wyjazdy fotograficzne wzbogacić o aspekt kulinarny. Na dobrą sprawę to i tak się dzieje, bo potrawy z ryb na Islandii czy Wyspach Kanaryjskich to coś, czego trudno nie zauważyć. Z całą pewnością nie da się nie zauważyć aspektu kulinarnego wybrzeża nad Zatoką Baskijską, a restauracja Terre Astur to główny niefotograficzny powód, aby wybrać się do Aviles.
Jedzenie to tutaj styl życia. W Bilbao poszliśmy za podpowiedzią tubylcy i spróbowaliśmy pintxos na lokalny sposób. Pintxos to odpowiednik tapas, czyli po prostu przekąsek. Sposób ich użycia tutaj nie polega na tym, aby siąść i się najeść, ale udać się w podróż kulinarno-towarzyską. Należy zamówić w barze pintxos i coś do picia, zjeść, wypić, pogadać i… przenieść się do następnego baru, gdzie powtarza się procedurę. Nocą ulice w centrum Bilbao są zatłoczone, a konsumpcja pintxos i napojów odbywa się w dużej części na ulicy, nawet nie potrzeba do tego stolików.
Wspominałem, że mieliśmy parę fajnych plenerów nad Zatoką Biskajską? 😉
Ognista architektura Hiszpanii
Północna Hiszpania ma nie tylko spektakularne krajobrazy, ale też nieziemską architekturę. Oczywiście nie każdy budynek tutaj to dzieło sztuki, ale to podobnie jak z krajobrazami – trzeba wiedzieć, gdzie warto rozstawić statyw. Znaleźć ciekawą architekturę jest łatwiej, aczkolwiek też trzeba za nią nieco pojeździć, bo od Kraju Basków aż po Asturię.
Najbardziej znany budynek w Bilbao, gdzie rozpoczęliśmy i zakończyliśmy fotowyprawę, to Muzeum Guggenheima. Fantastyczna konstrukcja z blachy tytanowej i szkła jest kopalnią motywów dla miłośników fotografowania architektury. Stoi nad rzeką i flankowane jest przez dwa mosty, można go więc fotografować zarówno przez wodę, jak i z góry z obu boków. Zresztą jeden z tych mostów – Puente de la Salve – też jest wart sięgnięcia po aparat.
Muzeum Guggeheima fotografowaliśmy na początku fotowyprawy i na sam jej koniec, ostatniego wieczora. Właśnie na koniec dostaliśmy jako tło bardzo efektowny zachód słońca.
Mniej popularna, ale nie mniej odlotowa jest willa El Capricho, zaprojektowana przez Antonio Gaudiego. Nie jest to rozmach Sagrada Familia, ale konstrukcja jest nie mniej zaskakująca i kontrowersyjna. Nie są prawdziwe pogłoski, jakoby Gaudi wynalazł grę Minecraft. 😉
Ostatni z naszych plenerów architektonicznych podczas tej edycji fotowyprawy do Hiszpanii odbył się przy Centrum Oskara Niemeyera w Aviles. Tym razem przenosimy się w scenografię filmów science fiction z lat 60. – sterylna elegancja, mnóstwo przestrzeni, wieża i kopuły, które zainspirowały… cukierników (Cúpulas de Avimeyer i Niemeyitas to nazwy ciastek).
Wprawdzie tylko jedna z tych architektonicznych perełek to dzieło Hiszpana (oczywiście willa El Capricho), ale wyraźnie północna Hiszpania ma klimat, który sprzyja śmiałym, niekonwencjonalnym projektom. Frank Gehry, twórca Muzeum Guggeheima, był zresztą zachęcany, aby stworzył coś wyzywającego. Oskara Niemeyera, człowieka, który wymyślił Brasilię, zachęcać nie było trzeba. Most Puente de la Salve to z kolei projekt francuskiego artysty konceptualnego Daniela Burena.
A najbardziej klasyczną i konwencjonalną architekturę mieliśmy na ostatnim plenerze nadmorskim. Te przypory są dziełem natury, choć uformowane są z głazów sprawiających wrażenie gigantycznych cegieł. Przy rekonesansie mieliśmy w tym miejscu bardzo bliskie spotkanie z oceanem. Tym razem obyło się bez niechcianych niespodzianek, odpływ był taki, jaki powinien, więc dojść do tych skalnych łuków dało się prawie suchą stopą.
Niekompletne zdjęcie grupowe uczestników fotowyprawy na Biskaje – październik 2022
Więcej fotografii z fliszowych wybrzeży i spektakularnej architektury zatoki Biskajskiej w naszej galerii: