Jesiennie nad Szklarką

Złota jesień warsztatów fotograficznych

Warsztatami fotograficznymi „Złoty czas jesieni” zakończyliśmy tegoroczny sezon wyjazdów. Było faktycznie kolorowo, intensywnie fotograficznie i – jak to w tym covidowym roku – z dreszczykiem niepokoju, czy jakieś niespodziewane zmiany przepisów nie pokrzyżują nam planów.

Złota jesień w karkonoskim lesie

Bardzo kameralne warsztaty

No i faktycznie, gdy w piątek po zachodzie słońca wróciliśmy z pierwszego pleneru, okazało się, że od następnego dnia może spotykać się nie więcej niż pięć osób „niepozostających we wspólnym gospodarstwie domowym”. Akurat „Złoty czas jesieni” był najbardziej kameralną edycją naszych warsztatów w tym roku – były tylko cztery uczestniczki. Po doliczeniu „wspólnego gospodarstwa domowego” Ewy i Piotra było akurat 5 osób przeliczeniowych, więc mogliśmy robić plenery i spotkania warsztatowe, pozostając w zgodzie z przepisami.

Jesiennie nad Szklarką

Mieszkaliśmy, jedli i dyskutowali w hotelu Willa Odkrywców w Szklarskiej Porębie – tyleż wygodnym, co przyjaznym. No i dysponującym bardzo dobrą kuchnią i lokalnymi winami, co też nie jest bez znaczenia. Byliśmy też pod wrażeniem sprawności serwowania posiłków, przy zachowaniu covidowych rygorów. Z doświadczenia tegorocznych wyjazdów musimy przyznać, że Willa Odkrywców z tym zadaniem poradziła sobie najlepiej spośród kilkunastu hoteli, z jakich mieliśmy okazję korzystać w tym roku.

Oko Saurona jesienną porą

Machnij se aparatem!

Jesień w tym roku faktycznie była złota, a my trafiliśmy na idealny moment, gdy lasy wokół Szklarskiej Poręby były bardzo kolorowe, ale większość liści pozostała jeszcze na drzewach. Pierwszy, piątkowy plener zaczęliśmy od nietypowych sposobów fotografowania złotej jesieni. O ile zawsze zwracamy uwagę na skuteczne metody unieruchomienia aparatu i unikania poruszonych zdjęć, to tym razem zachęcaliśmy do robienia rozmazanych zdjęć. Kolorowy, październikowy las świetnie nadaje się do takich eksperymentów, a technik intencjonalnego poruszenia aparatu jest całkiem sporo. Efekty bywają trudne do przewidzenia, stąd taka fotografia to ciąg niespodzianek. Grupa dobrze się bawiła podczas tej sesji, tworząc kadry nie tylko eleganckie, ale też intrygujące – zwłaszcza gdy próbowało się dojść, co też naprawdę było przed obiektywem.

Złoty czas jesieni: trzy kolory i woda

Strumień bez końca

Są rzeczy, które się filozofom nie śniły, a tempo marszu fotografa z pewnością do nich należy. Warsztatowa sobota to właściwie jeden długi plener nad Szklarką. Kilkaset metrów potoku udało się pokonać w jakieś siedem godzin. Średnia prędkość poruszania się nie wynikała z trudnego ukształtowania terenu, bo normalnym turystom przejście tego odcinka zabiera nie więcej niż 20 minut. Sytuacja zmienia się jednak, gdy idzie osoba wrażliwa na uroki malutkich kaskad, kształt pokrytych mchem kamieni i układ liści.

Jesienny liść i mchy

Dodajmy dla usprawiedliwienia, że istotnym etapem tego pleneru było czekanie na światło, a właściwie na… chmury. Pogoda tego dnia nie była optymalna dla sesji w lesie. Niebieskie niebo i bezpośrednie słońce to dobre warunki dla fotografowania lasu z dystansu, ale znacznie gorsze, gdy stoimy z aparatem między drzewami. Chmury były i pędziły po niebie, ale czasem trzeba było trochę poczekać, aby z wybranej sceny zniknęła sieczka jasnych i ciemnych plam, a zastąpiło ją równe, rozproszone światło.

Przebijające się przez liście promienie słońca nie zawsze zresztą psuły kompozycję. Czasem takie oświetlenie dawało dobry efekt, jeśli jasna była dalsza część sceny, a pierwszy plan pozbawiony był kontrastowych miejsc. Takie chwile się zdarzały, ale trzeba było je wyczekać – stojąc przy statywie, z ręką na spuście migawki.

Morze mgieł nad Karkonoszami

Słońce nad morzem mgły

Prognoza pogody na sobotni poranek była niezbyt optymistyczna, więc plener o wschodzie słońca przełożyliśmy na niedzielę. Taki plener w Szklarskiej Porębie nie jest sprawą prostą – miejscowość znajduje się w dolinie, na poranne słońce trzeba tu trochę poczekać. Dobra miejscówka na wschód słońca wymaga nieco poświęcenia: trzeba z tej doliny wejść na szczyt grzbietu, i trzeba to zrobić jeszcze po ciemku. Sam moment wynurzenia się słońca zza widnokręgu to często już druga połowa udanej sesji – najbardziej intensywne kolory na niebie i najładniej podświetlone chmury pojawiają się na pół godziny przed oficjalnym początkiem dnia.

Jeszcze więc w nocy trochę podjechaliśmy, a trochę weszliśmy na szczyt, z którego rozciągał się widok na Karkonosze, Góry Izerskie i wzniesienia Rudaw Janowickich. Niespełna pół godziny podejścia (panie wrzuciły niezłe tempo, ostrzejsze niż mieszana grupa rok wcześniej) i gdy niebo przybrało intensywnie pomarańczowe barwy, my już czekaliśmy ze statywami. Chmurek tym razem prawie nie było, za to nad Rudawami pięknie snuły się mgły. Chwilę po wschodzie słońce podświetliło mleczne pasma, z których wyłaniały się tylko szczyty kilku wzniesień, nadając krainie baśniowy wygląd.

Złocisty wybuch jesieni

I to koniec fotograficznych wyjazdów na ten rok, następne fotowyprawy i weekendowe warsztaty fotograficzne za kilka miesięcy. Więcej zdjęć z warsztatów w Karkonoszach można zobaczyć w naszej galerii:

https://www.ewaipiotr.pl/portfolio-4/polska-skalne-labirynty/

 

  1. Oj, Ktoś tu wnikliwie przeczytał artykuł „Nik Collection: Tutorial Color Efex Pro 4” i dobrze odrobił lekcję. Zdjęcie otwierające, może troszeńkę przesadzone, ale ma tak silnie baśniowy klimat bijący z ekranu monitora…że aż się zacząłem rozglądać za smokiem i krasnoludami po pokoju. Bajka i to podwójna! Co ja gadam do 9tej potęgi, a i to chyba za mało! Czy da się zamówić wydruk w jakiejś rozsądnęj,epidemicznej cenie? 😀

    1. Dziękuję za uznanie 🙂 Nik nie miał z tym akurat nic wspólnego: efekt pochodzi w dużej części prosto z aparatu (rozostrzenie w trakcie naświetlania), sporo zawdzięcza światłu które się akurat tam i wtedy pojawiło, a reszta to już tylko delikatna korekta 🙂
      Zdjęcie pojawi się w serwisie https://wydrukujfotografie.pl/Piotr.Debek gdy je łaskawie zatwierdzą 🙂

      1. Przyznam, że dałem się nabrać. W przypadku tego konkretnego zdjęcia od razu rzuciły mi się w oczy lekko rozmyte liście. Tak jak przy innych zdjęciach w artykule efekt „zoomowania” jest oczywisty, tak tu jest na tyle subtelny, że zostałem zmylony. Przekonany byłem, że to efekt długiego czasu naświetlania i zwyczajnego wietrzyku. Odnośnie kolorów, nic się nie zmienia w moim odbiorze – są dla mnie baśniowe. Przyznam jednak, że kolejny raz mnie zaskoczyłaś, twierdząc, że to natura, a nie wtyczka Nik’a, choć nie uwierzę, że nic nie dłubałaś przy kolorach w post procesie. Generalnie kolorowe zdjęcia nie kręcą mnie aż tak, jak BW. Tu jednak efekt jest zwyczajnie niezwyczajny, jest niesamowity! Ośmielę się zatem pociągnąć Cię za język. Uchyl proszę choć troszkę rąbka tajemnicy na temat technikaliów. Na koniec, brawo Ewa, gromkie brawo! 🙂

          1. Po prostu przekręcenie pierścienia ostrości jak najdalej od prawidłowej pozycji. Zobacz sobie następny wpis, „O drzewie które chciało być słońcem”, tam jest wyjaśnione dokładnie.

    1. No, normalnie: najpierw się wyostrza jak należy, a w trakcie robienia zdjęcia przekręca się pierścień ostrości na minimum. Efekty bywają bardzo różne, w zależności od czasu naświetlania i szybkości kręcenia. Zdjęcie na początku tekstu (to złote drzewo) to ten sam efekt, tylko przy dłuższym czasie i wcześniej rozostrzone.

  2. Ahaaa, a w trakcie robienia zdjęcia czas był taki trochę dłuższy (zdradzisz?). No nic, trzeba ćwiczyć rączkę, lewą …

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *