Wróciliśmy z dziewiątej toskańskiej fotowyprawy ze zdjęciami z wiosennych, a więc zielonych plenerów. Zielonych? Różnie to w sumie bywa. Część pól była zupełnie nieporośnięta niczym zielonym, całkiem jak na jesieni. Trawy i młode zboża pokrywały większość terenu bujnym kobiercem, ale zdarzały się też takie obszary, gdzie nieśmiała zieleń tworzyła drobne wzorki na brązowym gruncie. Tak naprawdę jednak kolory, znacznie bardziej niż od wysokości i gęstości roślin, zależały od padającego światła. Co nie jest zresztą wcale takie dziwne, ale trzeba się przyjrzeć, żeby to zauważyć.
Zielony zielonemu nierówny. Na drugim planie bywa niebieskawy, w rozgrzanym powietrzu popołudnia szarawy, a o świcie mieni się odcieniami od kanarkowego po szmaragdowy. Gdy wiatr i deszcz przepłuczą powietrze, toskańskie pola nabierają takich odcieni, że gdybym je zobaczyła na zdjęciu, to uznałabym, że ktoś ostro przesadził z kolorami. Bywa, że w pięć minut barwy otoczenia zmieniają się z mdłych w soczyste… lub z powrotem. U góry i na dole zielone zdjęcia z porannych plenerów tegorocznej wiosennej Toskanii: miejsce ich wykonania różni się o jakieś 600 metrów i jeden dzień, ale przedstawiają te same pola i właściwie to nawet przy takiej samej pogodzie.
Następna okazja na takie kadry już we wrześniu. Można będzie wtedy odpocząć od zieleni i zająć się różnorodnymi odcieniami toskańskiej ziemi.