Jak zostać mistrzem światowej galerii fotograficznej, takiej jak Flickr, 500px czy Instagram? Trzeba robić świetne zdjęcia? Niezupełnie. Świetne zdjęcia to nie jest ani warunek wystarczający, ani konieczny. Warunkiem koniecznym jest posiadanie fanów. Skąd wziąć fanów? Metoda ręczna dla cierpliwych: lajkować co popadnie, chwalić wszystko, przyłączać się do każdego fanklubu – i liczyć na wzajemność. Generalnie ta strategia działa, choć jest pracochłonna, a stopień „zwrotu inwestycji” niewielki: nie wszyscy grzecznie oddają głask za głask i follow za follow. Należałoby klikać dzień i noc, a że nikt nie ma tyle czasu, to przydałby się niewolnik. Bingo! Tak kiedyś działały farmy lajków, produkujące fanów (do kupienia tanio) na fejsbukowe fanpage. Ale to przeszłość, bo żywi niewolnicy, nawet gdy klepią w klawiatury w jakiejś azjatyckiej cyberkafejce, są drożsi od zrobotyzowanych niewolników.
Bota się kupuje, choć zdaje się, że nie trzeba bardzo wyrafinowanych umiejętności programistycznych, żeby sobie stworzyć własnego. Bot dostaje login i hasło do konta na 500px czy Flikrze, a następnie robi to samo, co robiłby spragniony sławy i fanów niedoceniony artysta: lajkuje wszystkie nowe zdjęcia, wrzuca w losowej kolejności pochwalne komentarze i zostaje fanem kogo popadnie. I tak przez okrągłą dobę, dzień w dzień. Ale to jeszcze nie wszystko. Bot pamięta, komu zalajkował i skomentował i czyim fanem został, a jeśli w ciągu dwóch dni ze strony obdarowanego nie ma rewanżu, to… bot odlajkowuje i wypisuje się z grona fanów niewdzięcznika. Tutaj widać przewagę sztucznej inteligencji nad białkowym sprytem, bo nikt nie byłby w stanie spamiętać komu wystawił kilkaset głasków dziennie, żeby później sprawdzić wdzięczność obdarowanych i niewdzięcznych ukarać. A bot potrafi (potrafi też takie coś: „Will unfollow users who unfollowed after following”).
Skąd wziąć takiego pożytecznego bota? Można kupić, można poszukać darmowych. Jest coś dla Flickra, coś dla 500px, coś dla Instagrama. Da się też kupić pakiecik 44 botów do serwisów wszelakich. Z pewnością jest tego więcej, wystarczy wpisać w wyszukiwarkę nazwę serwisu i dodać „bot”.
Dlaczego serwisy tolerują takie działanie? Teoretycznie boty starają się nie przekraczać czerwonej linii, rozdają głaski w tempie możliwym dla ludzkiego użytkownika, ale… robią to bez przerwy na sen, jedzenie czy inne czynności życiowe, więc ich wytropienie nie byłoby skomplikowane. Podejrzewam, że właścicielom serwisów działalność botów jest na rękę – w końcu generują ruch i aktywność, którą można się pochwalić przed reklamodawcami czy inwestorami.
Bardziej zagadkowa jest dla mnie kwestia, dlaczego ktoś w ogóle z botów korzysta? Robiąc całą autopromocję przez rozdawanie głasków ręcznie i osobiście, można przynajmniej się samooszukiwać, że zaprzyjaźnia się z pokrewnymi duszami, a nie kupuje pochwały. Kupując bota, który będzie pozyskiwał nam fanów, chyba nie można mieć złudzeń, że nasze zdjęcia są autentycznie lubiane i podziwiane. A może jednak da się w ten sposób okłamywać samego siebie?
PS. Wszystkie zdjęcia z Omanu, do którego zapraszamy w listopadzie.