Weekend spędziliśmy radośnie błąkając się w Skalnych Labiryntach i robiąc wszystko, żeby zbyt szybko nie znaleźć z nich wyjścia. Prawdopodobnie pobiliśmy rekord długości przejścia przez Błędne Skały – zajęło nam to cztery godziny (choć niektórzy uczestnicy warsztatów byli przygotowani na znacznie bardziej wyśrubowany wynik). Osobom nieznającym Gór Stołowych wyjaśniam, że normalna wycieczka przez Błędne Skały przechodzi w niespełna pół godziny, a niektóre potrafią tam „stracić” ledwie ponad kwadrans. Podobnie żółwie tempo mieliśmy przechodząc przez Szczeliniec (tutaj zresztą były szanse na absolutny rekord świata, bo niektórzy z uczestników warsztatów przez godzinę nie mogli się oderwać od platformy widokowej przy schronisku, stanowiącym wejście do Szczelińca). Nie zajmowaliśmy się jednak pracowitym traceniem czasu, tylko zamienialiśmy ten czas na kadry. Za tworzenie zdjęć płaci się poświęconym czasem – zarówno tym spędzonym na fotografowaniu, jak i później na edycji fotografii. W ten weekend uczestnicy warsztatów solidnie zapracowali na fajne kadry, zwłaszcza że pogoda nam dopisała – nie była ładna, ale była fotograficzna. Zmokliśmy tylko trochę, za to solidne zachmurzenie i lekka mgła zmniejszały kontrasty w skalnych labiryntach (kontrasty nawet mimo rozproszonego światła były spore, więc z pozyskiwaniem materiałów na HDR-y nie było kłopotu). Strat w statywach tym razem nie było, jedynie jeden pilot został rytualnie zrzucony ze skały. Wszystkich zawodowych przewodników, pilotów i cicerone uspokajam, że był to pilot do Nikona, a nie osoba oprowadzająca, która próbowała popędzać grupę fotografów.
Na zdjęciu: Jimix jako Człowiek W Kamiennej Spirali