Dzisiaj zmiana nastroju: pojechaliśmy na południe Toskanii. W regiony dziksze, surowsze, mniej uczęszczane przez turystów. W krainę kamiennych miast na skałach.
Skały, jak to skały – słabo się rozciągają. W rezultacie miasteczka takie jak Pitigliano to labirynt uliczek tak wąskich, że dotykanie rękami obu ścian jednocześnie to nic nadzwyczajnego. Ciasna zabudowa to też ściśnięte domy, stąd w stromych, wijących się uliczkach drzwi kolejnych mieszkań znajdują się dosłownie co kilka kroków. A czasem wręcz co krok. Drzwi, schodki na piętro, znowu drzwi, schodki – większy kawałek pustej ściany to coś, co się prawie że nie zdarza.
W tej ciasnocie wciąż mieszkają ludzie, i ci ludzie potrzebują czasem gdzieś pojechać. W kamiennych miastach można spotkać fantastyczne dzieła motoryzacji: oryginalne, a przede wszystkim małe, bo samochodem normalnej wielkości przejechać by się nie dało. Skuterki, trójkołowe samochodziki z naczepką na bagaż (bo w kabinie zmieści się tylko człowiek), a czasem nawet motocykle z przyczepką. Wszystko to w przeróżnych kolorach, świadczących o polocie właścicieli tych cudeniek. Surowość kamienia i krągłe linie Vespy – to zestawienie, któremu fotograf nie może się oprzeć.