Dzisiaj mieliśmy dzień bez porannego wyjazdu na wschód słońca. Cała grupa potraktowała to jak okazję do zrobienia… sesji o wschodzie słońca przy naszej willi. Willa Bonello jest położna na wzniesieniu, dobry widok na okoliczne pola, wzgórza i zabudowania jest w każdą stronę, więc faktycznie nie trzeba daleko chodzić, żeby mieć kadry z porannej Toskanii. Jeden z takich „widoków z progu domu” poniżej.
Zgubić się w Montemerano
Po śniadaniu mieliśmy wyjątkowo długi przejazd (ok. 100 km) do miasteczka Sorano. Eksplorację uliczek, pasaży, placyków i tarasów rozpoczęliśmy od sesji z hotelowego okna. Właściciel hotelu Della Fortezza widząc grupę osób obwieszonych sprzętem fotograficznym zaprosił do obejrzenia widoku na miasteczko z wolnych pokoi. Zaczęliśmy więc od ogółu, a następnie przeszliśmy do szczegółu, wchodząc w labirynt uliczek. Choć niektórzy deklarowali, że są w stanie zgubić się wszędzie, to w malutkim Sorano im się to nie udało – co chwila uczestnicy fotowyprawy spotykali się na placykach i skrzyżowaniach uliczek, ruszali nieznanymi dotąd drogami, by po chwili spotkać się ponownie, gdy trasy ponownie się schodziły.
Po dwóch godzinach, w trakcie których przeszliśmy chyba każdą możliwą drogę w Sorano, przenieśliśmy się do Montemerano – miasteczka nie mniej uroczego, za to jeszcze mniejszego niż Sorano. Co w Montemerano robi zegar z berlińskiego dworca, nie udało nam się ustalić.
Po godzinie 16 wróciliśmy na obiad do willi Bonello (tym razem w menu była dziczyzna, z której Toskania słynie), a na zachód słońca pojechaliśmy pod najsłynniejszą kępę cyprysów.