Trzynasta fotowyprawa do Toskanii zbliża się do nieuchronnego końca, a piątkowy poranek był ostatnią okazją do fotografowania pejzaży. W nieco przetrzebionym fotowyprawowymi trudami składzie stawiliśmy się skoro świt przed domem Gladiatora. Gladiator jak zwykle zaspał.
A jednak słońce Toskanii
Po wczorajszej dyskusji o zdjęciach, która trwała niemal do północy, na dzisiejszy poranny plener stawiła się już tylko nieco ponad połowa grupy. Dobrze, że to nasz ostatni wschód słońca, bo jeszcze dzień lub dwa i na wyjazdy na wschód słońca oprócz mnie i Ewy ruszalibyśmy tylko z kierowcami i dzielnym (choć coraz bardziej sennym) przewodnikiem Wojtkiem. Ci, którzy dali radę dotrzeć o 6 rano do autobusu, raczej nie żałowali swojej ofiarności – było niskie słoneczko, delikatne mgiełki, a przez chwilę też kolorowe niebo. A później był także powrót na śniadanie.
Monteriggioni i San Gimignano
Po śniadaniu czekał nas długi przejazd, w trakcie którego można było nieco odespać zaległości. Sesja w Monteriggioni była krótka, bo i sama forteca jest miniaturowa. Więcej czasu – całe sześć godzin – poświęciliśmy San Gimignano, gdzie oprócz słynnych wież i nieco tylko mniej słynnych lodów jest wiele innych atrakcji. Takich na przykład jak Fonti Medievali czy Vernaccia (nie łączyć!). W San Gimignano zostaliśmy do wieczora, kończąc dzień ćwiczeniami z nocnego fotografowania miasta.
Arezzo i koniec
Jutro ruszamy do Arezzo, które jest ostatnim punktem programu fotowyprawy do Toskanii, a stamtąd rozpoczynamy powrót do Polski. Do Toskanii wracamy we wrześniu, nawet dwa razy.